"Czas na prawdę". Zawieszony dziennikarz napisał do dyrektora Trójki ws. Kazika

Anna Dryjańska
"Nie odpowiada Pan na moje listy, pozwalam sobie mimo to napisać jeszcze raz. Zaprezentował Pan swoją wersję zdarzeń. Czas na moją. Czas na prawdę" – pisze dziennikarz Trójki Bartosz Gil. Adresatem jego listu jest dyrektor Programu III PR Tomasz Kowalczewski, a tematem afera wokół zniknięcia nieprawomyślnej piosenki Kazika "Twój ból jest lepszy niż mój" z listy przebojów.
fot. YouTube / S.P. RECORDS
Piosenka Kazika dotyczy uprzywilejowanego traktowania przywódcy Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. Podczas epidemii koronawirusa mógł odwiedzić groby bliskich na zamkniętym cmentarzu, choć takiej możliwości byli pozbawieni inni Polacy.

Przeczytaj także: "Dokonano ręcznej manipulacji". Kolejne oświadczenie Trójki ws. usunięcia piosenki Kazika

W piątek utwór "Twój ból jest lepszy niż mój" głosami słuchaczy znalazł się na szczycie Listy Przebojów Trójki (LP3). Następnego dnia wynik głosowania słuchaczy zniknął ze strony publicznego radia, którego władze ogłosiły, że "Twój ból jest lepszy niż mój" znalazł się na pierwszym miejscu z powodu manipulacji. Teraz głos zabrał dziennikarz Trójki Bartosz Gil, który pracował przy LP3 i został zawieszony w związku z wygraną piosenki Kazika.


Piosenka Kazika – list dziennikarza Trójki

"Nie wydarzyło się nic wyjątkowego podczas ostatniego notowania Listy Przebojów Programu Trzeciego, które wygrał Kazik. Wyjątkowe rzeczy zaczęły się dziać dopiero tuż po nim, czyli od Pańskiego telefonu do Piotra Metza z prośbą o 'zrobienie czegoś z tym Kazikiem', a następnie po drugiej w nocy wiadomości z prośbą 'Piotrze, dopilnuj aby piosenka o ktorej rozmawialismy nie byla na Antenie'" – pisze Gil w liście do Kowalczewskiego.

Następnie zawieszony dziennikarz odnosi się do kwestii rzekomo złamanego regulaminu LP3. "List, który kazał mi Pan podpisać o unieważnieniu głosowania, a który ostatecznie podpisał i opublikował Pan sam, zaczął się od strzału w płot. To nieprawda, że został złamany regulamin. Ponieważ Lista Przebojów nie ma i nigdy nie miała żadnego regulaminu" – przypomina Gil.

Zaprzecza także, by do notowania wprowadzono piosenkę spoza listy, gdyż "nigdy nie było żadnej listy, z której piosenki są dodawane do zestawu do głosowania", a "ich wybór był autonomiczną decyzją Marka Niedźwieckiego".

Wreszcie Gil odnosi się do zarzutu manipulacji przy liczeniu głosów. Wskazuje, że powszechnie znaną i przyjętą w radio taktyką było nieuwzględnianie głosów oddawanych seryjnie przez boty lub słuchaczy, którzy przed danym notowaniem wielokrotnie głosowali na jedną piosenkę.

"Czy słuchacze mają prawo do takich prób wpływania na wyniki? Przekonamy się podczas najbliższej audycji w piątek między 19 a 22. Rozumiem, że piosenka, którą Marek Niedźwiecki przesunął w notowaniu 1998. z miejsca pierwszego na szóste będzie miała liczone te dodatkowe ponad 800 głosów, których podejrzany charakter raportował kilka tygodni temu dział informatyczny. Marek w miniony oraz poprzednie piątki decydował, że nie będzie miała" – napisał Gil.

Dziennikarz przestrzega, co się stanie, gdy Trójka zacznie zliczać fejkowe głosy: "Usłyszy Pan również w tej audycji piosenki wykonawców, o których istnieniu Pan nigdy nie słyszał, a którzy pieczołowicie wyklikane po nocach wysokie miejsce na Liście Przebojów traktują jako znakomite narzędzie promocyjne".

Przeczytaj także: "Ofiara reżimu". Żona dziennikarza Trójki ujawniła, jak potraktowały go władze stacji

Bartosz Gil podkreśla, że dyrektor Trójki wiedział o eliminowaniu fejkowych głosów i akceptował tę zasadę, czego ma dowodzić służbowa korespondencja.

"Przyznam szczerze, że wolałbym ginąć za swoich muzycznych idoli – irańskiego śpiewaka Mohammada Rezę Shajariana czy lidera hardcore’owej grupy Fugazi, Iana MacKaya, nie tylko piewców idei w wyśpiewywanych czy wykrzykiwanych słowach, ale i dających dowód wierze w nie w niezłomnej postawie życiowej. Ginę za Kazika. Za piosenkę, której nawet do tej pory nie słyszałem. Absurd tej sytuacji stawia mi przed oczami ostatnią scenę 'Przypadku' Kieślowskiego" – kończy list do dyrektora Tomasza Kowalczewskiego Bartosz Gil.

źródło: Rzeczpospolita