Latkowski wplątał go w aferę pedofilską. Kryszak: "Jego przyzwoitość jest na wygaszeniu"
– To jest takie oskarżenie, jakbym raz przeszedł obok basenu w Pałacu Kultury, a potem by się okazało, że tam był też kiedyś pan Macierewicz i ktoś by powiedział, że jesteśmy w PiS-ie razem. To jest jakiś idiotyzm – mówi Jerzy Kryszak. Jego zdjęcie także znalazło się w filmie "Nic się nie stało" Sylwestra Latkowskiego. Jest jednym z tych artystów, którzy przed laty włączyli się do akcji "Ratujmy Zatokę Sztuki", gdy miasto zdecydowało o zamknięciu lokalu.
Nie, w środę o 23:15 odebrałem pierwszy telefon – czyli było to już po emisji tego dokumentu – z pytaniami: "Co to się stało?", "Czy widziałeś?". Odpowiedziałem oczywiście, że nie mam najmniejszego pojęcia, czego to dotyczyło.
Spodziewał się pan, że pana nazwisko pojawi się w mediach w takim kontekście?
W ogóle. Nie spodziewałem się, że moje nazwisko będzie w to zamieszane. To najpierw troszeczkę wytrąciło mnie z równowagi, na moment, ale zaraz uznałem też, że jest to nie tyle, co śmieszne, ale po prostu żałosne i przykre.
Z przyzwoitością w przypadku pana Latkowskiego jest jak z koronawirusem, jak sugerują w niejakich "Wiadomościach", czyli idzie ku dołowi. Jest na wygaszeniu.
W filmie pojawiło się pana zdjęcie, jako jednego z artystów, którzy włączyli się w akcję ratowania "Zatoki Sztuki".
Kontekst jest taki, jak ja bym w zasadzie znał gwałciciela i bym go bronił. Elity wiedzą i się godzą. I im głośniej, tym lepiej, bo nie słychać krzyków za ścianą. To jest idiotyczne, głupie.
Byłem tam raz przez dwie godziny. To była impreza charytatywna zorganizowana przez Przemka Szalińskiego. W tym kontekście również jest to bardzo przykre, bo w ten sposób takie działania pomocowe mogą się trochę uciąć. Część ludzi sparzyła, skoro tak zostaliśmy potraktowani.
Czy ktokolwiek kto tworzył film, próbował się z panem skontaktować?
Nikt mnie nie zapytał, z jakiego powodu tam byłem. Półtorej godziny trwał koncert, a później było spotkanie z publicznością. Przemek był zadowolony, mówił, że udało się zebrać 5 tys. na chore dziecko. Zresztą rozmawiałem z matką tego dziecka.
To był charytatywny koncert. Wmieszali w to całą armię nas, biorących udział w takich przedsięwzięciach, to jest straszne. Kiedyś z autorem dokumentu rozmawialiśmy w programie telewizyjnym i wydawało mi się, że jest to w miarę w porządku osoba, ale to wszystko się rozleciało. Jego przyzwoitość naprawdę jest na wygaszeniu.
Idiotyczna sytuacja, bo to trochę tak, jakby oskarżyć harcerza, który pomógł staruszce i później zrobił sobie zdjęcie, które pokazuje, że tu powinno być przejście dla staruszek i powinny być pasy. I za to tego chłopca trzeba skopać. To jest kretyństwo.
Dziś żałuje pan, że wtedy dołączył do tej akcji?
Nie, ale żenuje mnie, że ktoś tak obrzydliwie nas potraktował, że o nic nas nie zapytano. Włączając się wtedy w akcję myśmy stali po stronie organizowania tam charytatywnych akcji, bo sala, w której graliśmy, była udostępniana za darmo. To były imprezy dla potrzebujących dzieci, często śmiertelnie chorych.
Zresztą organizator, czyli właśnie Przemek Szaliński, też dostał po uszach za tę akcję. Zawsze do nas dzwonił, starał się, był zdeterminowany, szukał terminów do skutku. Chłopak poświęca się sprawie, a sam zresztą jest chory. I nagle ni stąd, ni zowąd w tym filmie atak na niego i na ludzi, którzy mu pomagali.
To jest takie oskarżenie, jakbym raz przeszedł obok basenu w Pałacu Kultury, a potem by się okazało, że tam był też kiedyś pan Macierewicz i ktoś by powiedział, że jesteśmy w PiS-ie razem. To jest jakiś idiotyzm.
Zdążył pan już obejrzeć film?
Nie, nie i nie widzę powodu. Są lepsze filmy.
Czytaj także: "Widziałem zdjęcia, są znane osoby, ale nie te...". Autor "Zatoki Świń" wytyka błędy Latkowskiego
Czytaj także: Obejrzałam film Latkowskiego. Z tragedii dziewczynek zrobiono trampolinę propagandy PiS