Policja przerwała pielgrzymkę na Jasną Górę. Uczestnicy modlili się o koniec epidemii

Bartosz Godziński
"Pandemiczna" pielgrzymka z Łowicza została rozwiązana. Marsz na Jasną Górę od początku budził kontrowersje, ale jego uczestnicy chcieli podtrzymać wielosetletnią tradycję (tegoroczna pielgrzymka miała numerek "365"). Na drodze stanął im jednak koronawirus, a raczej policjanci egzekwujący zakazy.
Pielgrzymkę z Łowicza zatrzymali policjanci Screen z lowiczanin.info /Facebook
Pielgrzymi w kierunku Częstochowy wyruszyli w poniedziałek rano - pisaliśmy o tym w naTemat. Wydarzenie odbywało się co roku - od XVII wieku, bez względu na wojny, zabory i wszelkie inne, polityczne zawieruchy. Pierwsza odbyła się w podziękowaniu za cudowną obronę jasnogórskiego klasztoru przed Szwedami. Tym razem łowiczanie mieli się na Jasnej Górze pomodlić się o koniec zarazy i o deszcz.

Serwis Lowiczanin.info podaje, że pielgrzymi nie zachowywali odpowiedniego dystansu i warunków sanitarnych - zgodnie z wytycznymi, które mają zapobiec rozprzestrzenianiu się koronawirusa. Przede wszystkim, nie przestrzegali zakazu zgromadzeń.


We wtorek rano ruszyli w mniejszych, kilkuosobowych grupach, jednak w Budziszewicach dostali informację od przewodnika ks. Wiesława Frelka, że niestety nie mogą iść dalej. Decyzję ponoć podjęli sami organizatorzy. Rzeczniczka wojewody umywa ręce.

– To nie była nasza decyzja. To była decyzja organizatorów. My z tą decyzją nie mieliśmy nic wspólnego – powiedziała cytowana przez portal Dagmara Zalewska, rzeczniczka wojewody łódzkiego. Co ciekawe, pielgrzymi mieli eskortę policji (początkowo szło ok. 130 osób), ale i tak podjeżdżały do marszu inne, niektóre nieoznakowane radiowozy z zamiarem wlepiania mandatów uczestnikom za łamanie zakazu zgromadzeń.

"A ponieważ ci obawiali się wysokich mandatów, część z nich uciekała przez pobliskie pola i zagajniki. Dzwonili do rodziny lub znajomych, aby po nich przyjechali. Część osób wróciło do Łowicza autokarem wynajętym przez pielgrzymkę" – czytamy na łowickim portalu.

Wierni rzecz jasna są wściekli, bo nawet wojny nie powstrzymały tradycji pielgrzymki, a koronawirus już tak. Są też oburzeni reakcją policji. – Policja śledziła nas, obserwowała z dronów, jakbyśmy byli jakimiś przestępcami – mówiła jedna z uczestniczek.
Kilkadziesiąt osób, które jeszcze dziś rano ruszyło w stronę Jasnej Góry, już powróciło już do Łowicza.

Czytaj też: Duży wzrost zakażeń koronawirusem w porannym raporcie. Najwięcej znowu na Śląsku