"Musiałem wyguglać". Ludzie pytają, kto jest ministrem finansów, nawet politycy go nie znają
Tyle się dzieje wokół pandemii, otwierania gospodarki i kolejnych odsłon tarczy antykryzysowej, a jego praktycznie nie widać. Ale żeby Polacy w ogóle nie kojarzyli nazwiska ministra finansów? W programie "Kropka nad I" senator Marek Borowski przyznał, że nie pamięta. Jednak nie tylko on ma problem. Minister finansów praktycznie nie daje się zauważyć. "Taki bez wyższego wykształcenia, ale nazwiska nie pamiętam" – reaguje Twitter.
Jakkolwiek ich nie oceniać, w sieci obecni byli praktycznie non stop. Nawet wcześniej nieznana minister Maląg dała się w tym czasie bardziej zauważyć.
Czytaj także: Tak zachwalała rząd, że nie dopuściła dziennikarza do głosu. Oto nowa twarz PiS w walce z pandemią
Z ministrem finansów jest jednak inaczej. Niby też jest, ale jakby go nie widać. Do tego stopnia, że ludzie nie kojarzą jego nazwiska. Nie tylko przeciętni Kowalscy, również politycy. "Niespotykanie niewidoczny człowiek" – napisała o nim kilka dni temu "Polityka".
Kto jest ministrem finansów
Gdy w "Kropce nad i" przyznał się do tego senator Marek Borowski, Paweł Wroński z "Gazety Wyborczej" rzucił pytanie na Twitterze: "A ktoś w ogóle wie?".
"No właśnie" – odpowiedziała Izabela Leszczyna. "Na "K” nazwisko, ale to wszystko co kojarzę", "Dobre pytanie", "Bez Google'a nie da rady" – reagowali inni.
I odpowiedzi: "Taki bez wyższego wykształcenia, ale nazwiska nie pamiętam", "Ja to nawet nie wiem jak wygląda obecny minister finansów", "To jest pytanie do teleturnieju: Jak się nazywa pierwszy po 89 r. minister finansów, którego nazwiska nikt nie zna?".
Niewidoczny minister
– Jest niezauważalny. To nawet nie drugorzędny, ale trzeciorzędny minister. Czy ktoś go widział? Słyszał? Oczywiście, jak się przeprowadzi szczegółowe dochodzenie, to gdzieś się go znajdzie. Ale ja nie widziałem i nie słyszałem. Sytuacja jest dosyć dziwaczna, nigdy do tej pory tak nie było, by minister finansów nie dał się tak zauważyć – mówi naTemat senator Marek Borowski.
– Minister finansów powinien być widoczny i aktywny. Powinien wiele wyjaśniać i tłumaczyć. Odciążać premiera. Ale Morawiecki nie bardzo daje się odciążać – dodaje.
Dlaczego tak się dzieje? – Morawiecki ma tendencję do przedstawiania siebie jako demiurga dziejów, chce również kierować możliwie wszystkim. Był ministrem finansów i nadal jest ministrem finansów. Nie jest mu tam potrzebny człowiek, który odbierze mu część zasług, tylko ktoś, kto będzie wykonywał polecenia. Stąd taki wybór – uważa senator.
W ogóle – jak zwraca uwagę – w tej sytuacji chyba mało kto z poważnych kandydatów kwapi się do tego ministerstwa. – Bo zdaje sobie sprawę, że będzie figurantem – mówi.
Nowelizacja budżetu i dług publiczny
Zupełnie ministra finansów nie widać przy tarczy antykryzysowej. Choć wystąpił w wideokonferencji MF na ten temat. A w Polskim Radiu mówił np. : – W trudnych czasach mamy obowiązek, żeby ratować miejsca pracy, przedsiębiorstwa i rozkręcać gospodarkę. Nie możemy biernie patrzeć jak ludzie tracą pracę, firmy się zamykają a gospodarka wyhamowuje.
Ostatnio przekonuje też, że teraz nowelizacja budżetu nie nie jest potrzebna, bo sytuacja nie jest dziś tak dramatyczna, dlatego najwcześniej może być pod koniec czerwca.
– Nie ma takiej potrzeby. Na koniec kwietnia mamy 90 mld zł na rachunkach budżetu, więc myślę, że płynność finansów publicznych jest utrzymana dobrze – mówił.
Wczoraj wystąpił w Sejmie i rzucał danymi na dowód, jak dobry jest stan finansów publicznych w Polsce. – Ciągle słyszę: katastrofa, katastrofa, katastrofa. Jak źle jest z długiem publicznym. Jak to jest katastrofa, to nie mamy pieniędzy, bankruci jesteśmy – zakpił.
Minister finansów zaufany Morawieckiego
Tadeusz Kościński jest ministrem finansów listopada 2019 roku. Jego nominacja wywołała zaskoczenie. Wcześniej był wiceministrem rozwoju, przedsiębiorczości i technologii oraz finansów. Ale wiadomo, że od ponad 20 lat zna się z Mateuszem Morawieckim i należy do zaufanych mu ludzi. Znają się z Banku Zachodniego WBK, gdzie Kościński pracował od 1997 roku, a Morawiecki był prezesem.
Czytaj także: Nowy minister finansów składa Polakom obietnicę. „Nie będzie podnoszenia podatków”
Bardzo szybko zauważono też, że minister nie ma wyższego wykształcenia. A także wytykano, że lepiej mówi po angielsku niż po polsku. Z tych faktów zapamiętano go chyba najbardziej.
"Ja pamiętam tylko, że mówiąc o dialogu społecznym, mówił 'dajalog'" – punktują teraz internauci.
Podczas czwartkowego wystąpienia w Sejmie odgryzł się posłom Konfederacji, którzy sugerowali, że będą potrzebowali tłumacza, by go zrozumieć.
– Chyba ja potrzebuję tłumacza, żeby państwa zrozumieć, bo pośle Braun, nigdzie nie powiedziałem, że chcę wykluczyć gotówkę w Polsce. Powiedziałem, że chcę, żeby obywatele mieli prawo do płacenia, jak chcą. Albo gotówkowo albo bezgotówkowo – mówił.
Internauci szybko pochylili się nad jego wystąpieniem i polszczyzną.
"W Anglii to jak najbardziej "high level of education". Potem zacząłem pracować w bankowości, a ponieważ nikt nigdy nie pytał mnie o wykształcenie, nie nostryfikowałem dyplomu. Nie było mi to do niczego potrzebne" – odpowiedział.
– Ma przeszłość bankową. Nie można powiedzieć, żeby zupełnie nie miał kompetencji. Ale może nie chce już być ministrem? Słychać było, że sam nie bardzo chciał objąć to stanowisko, że bardziej odpowiadał mu tryb życia, który prowadził do tej pory – zauważa senator Marek Borowski."Od 47 lat pracuje, pełniłem najwyższe stanowiska w bankowości i administracji państwowej, ostatnio w ministerstwie. Nigdy nie miałem potrzeby nostryfikowania angielskiego dyplomu". Czytaj więcej
Ale tego, jak było, pewnie się nie dowiemy.