Trzaskowski wyciągnął z aresztu chorego człowieka, który groził mu śmiercią
Rafał Trzaskowski zainterweniował w sprawie zatrzymanego 41-letniego Tomasza G. Mężczyzna na początku czerwca groził prezydentowi Warszawy, że go zabije. Potem wyszło na jaw, że inspirował się tekstami w prawicowych mediach oraz że jest ciężko chory i nie mógłby nikogo zabić. Trzaskowski wycofał więc zarzuty.
Mężczyzna zadzwonił na początku czerwca do Kancelarii Prezydenta i zapowiedział, że zabije prezydenta Warszawy, który w nadchodzących wyborach z Andrzejem Dudą konkuruje. – Nigdy nie chciałem zabić prezydenta Trzaskowskiego. Poniosły mnie emocje. Przejąłem się, bo dowiedziałem, że zabrał pieniądze na turnusy dla niepełnosprawnych i chce odbierać renty – tłumaczy.
Chodzi o artykuły i materiały prawicowych mediów m.in. w wPolityce.pl oraz w TVP Info, które wykorzystały do ataku na prezydenta stolicy fakt, że stołeczny ratusz zrezygnował z finansowania turnusów w tym roku z powodu koronawirusa.
Trzaskowski interweniuje
Sprawa Tomasza G. szybko trafiła do prokuratury, a mężczyzna znalazł się w areszcie. Wtedy wyszło na jaw, że zatrzymany jest ciężko chory. Ma pląsawicę Huntingtona, padaczkę, astmę, jaskrę, chore stawy i płuca. Trzaskowski dowiedział się o tym dopiero z reportażu gazety. Nikt wcześniej nie poinformował samorządowca o stanie zdrowia Tomasza oraz o tym, że de facto nie zagraża życiu prezydenta Warszawy.Gdy tylko ta informacja do niego dotarła, Rafała Trzaskowski wycofał wniosek o ściganie mężczyzny, a sprawę umorzono. Tomasz mógł wrócić do domu. Przypomnijmy, że ogromna fala hejtu pod adresem samorządowców wylała się po zabójstwie Pawła Adamowicza, a policja odnotowała wiele przypadków gróźb karalnych.
Czytaj także: Prezydent Poznania dostał list z groźbą śmierci. Jego autorem ma być podwójny zabójca
źródło: "Gazeta Wyborcza"