"Głos zdrowego rozsądku". Aleksander Kwaśniewski ocenił wystąpienie Kingi Dudy
– Córka Andrzeja Dudy to młoda, wykształcona osoba, która pewnie sama doświadczyła na własnej skórze negatywnych reakcji na politykę ojca. Bardzo by mnie zasmuciło gdyby jej słowa były tylko sztuczką wizerunkową – mówi naTemat Aleksander Kwaśniewski, prezydent RP w latach 1995–2005.
Aleksander Kwaśniewski: Kinga Duda powiedziała rzeczy szczere i oczywiste dla jej dobrze wykształconego pokolenia. Żałuję tylko, że nie rozmawia o tym częściej z ojcem. Przez całą kadencję Andrzej Duda dramatycznie pogłębiał podziały między ludźmi. Było to szczególnie widoczne w kampanii wyborczej. Słowa Kingi Dudy traktuję jako głos rozsądku.
Niektórzy widzą w tym dowód jej hipokryzji. Inni – buntu wobec ojca.
Gdyby Kinga Duda była zbuntowana wobec ojca, to nie włączyłaby się w jego kampanię wyborczą. Nie skierowałaby też pod jego adresem tylu komplementów. Nie dopatrywałbym się tu rodzinnej wojny.
Nie znaczy to jednak, że ta wypowiedź musi wynikać z jakiejś cynicznej kalkulacji. Córka Andrzeja Dudy to młoda, wykształcona osoba, która pewnie sama doświadczyła na własnej skórze negatywnych reakcji na politykę ojca. Bardzo by mnie zasmuciło gdyby jej słowa były tylko sztuczką wizerunkową.
A może to jej próba wejścia w politykę?
Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że dziecko, które wyrasta w świecie polityki – a przypominam że moja córka Ola miała 14 lat, gdy po raz pierwszy wygrałem wybory prezydenckie – chce mieć z tym jak najmniej do czynienia. W wystąpieniu Kingi Dudy widzę raczej próbę budowania własnej pozycji publicznej i zawodowej, co szanuję.
Liczy pan na to, że Andrzej Duda posłucha córki? Że przestanie podburzać społeczeństwo przeciw ludziom LGBT, osobom o innych poglądach, przynależności etnicznej, wizji Polski?
Chciałbym, by jej posłuchał. Prezydent stoi przed dwoma drogami. Jedna z nich to próba zasypania podziałów, które sam w dużej mierze spowodował. Zrozumienie, że dalsze brnięcie w konflikt grozi polską zimną wojną. Skutki tego rozdarcia byłyby dla naszego kraju fatalne. Bo tu już od dawna nie chodzi o naturalną w demokracji różnicę poglądów, lecz o upokarzanie i niszczenie przeciwnika. Wspólnota skorzystałaby na łagodzeniu sytuacji, budowaniu zgody. Jednak nie bardzo wierzę w takiego odmienionego Dudę 2.0.
Co pan przewiduje?
Obawiam się, że Andrzej Duda ramię w ramię z PiS zaostrzy kurs wobec wszystkiego, co PiS–em nie jest. Pytanie brzmi czy najpierw wezmą się za niezależne media, samorządy czy przedsiębiorców.
Pesymistyczny scenariusz. Dlaczego partia rządząca miałaby iść na noże z połową społeczeństwa, skoro ma i Sejm, i prezydenta?
Bo Jarosław Kaczyński ma już 71 lat i chce dokończyć dzieła. Polska ma przypominać Węgry Orbana, gdzie każda instytucja jest podporządkowana jego władzy. Nie za 10–20 lat, ale teraz. By Jarosław Kaczyński mógł to zobaczyć. Rewolucja ma się dopełnić na jego oczach.
Słuchał pan wystąpienia Agaty Dudy? Pierwsza dama zaatakowała media, wymieniła nawet z nazwiska dziennikarza "Gazety Wyborczej".
To kolejny powód, dla którego nie wierzę w nową, łagodną odsłonę Andrzeja Dudy. Agata Duda miała przemówienie na koniec kampanii, gdy wzywała do zgody i szacunku. Widać, że po wyborach nie musi już deklarować przywiązania do tych wartości. Dlatego zamiast wlewać oliwę na wzburzone fale woli jej dolać do ognia.
Jak pan skomentuje słowa Agaty Dudy, jakoby nie zabierała głosu w mediach, by ustrzec się manipulacji?
Jeśli to miał być niemy sprzeciw, to zasłużył tylko na niemy komentarz. Skoro Agata Duda jest tak wrażliwa na kłamstwa i manipulacje mediów, to powinna zaprotestować przeciwko temu, co TVP robiła Rafałowi Trzaskowskiemu. Rozumiem jednak, że skoro kłamstwa i manipulacje TVP działały na korzyść jej męża, to woli je przemilczeć.
Czasami trafiałem pilotem na TVP w porze nadawania „Wiadomości”. Włosy stawały mi dęba na głowie. Telewizja publiczna propaguje kompletny brak szacunku wobec tych, którzy nie są z PiS. Korzysta z każdej okazji, by ich opluć, zdeptać.
Negatywna kampania TVP wobec Rafała Trzaskowskiego jest jednym z czynników, w której upatruje się jego porażki – tego że zabrakło mu tych 0,5 mln głosów, by zdobyć prezydenturę. Ale w debacie publicznej – na Facebooku i Twitterze – pojawiają się też inne hipotezy. Są tacy, którzy o reelekcję Dudy obwiniają Hołownię i Biedronia, którzy rzekomo za mało gorliwie przekonywali swoich zwolenników do poparcia Trzaskowskiego w drugiej turze. Niektórzy wskazują palcem wpisy Zbigniewa Hołdysa. Inni – ruch ośmiu gwiazd.
Takie rozliczenia to strzał kulą w płot. Więcej mówią o osobistych niechęciach niż są próbą zrozumienia rzeczywistości. A rzeczywistość jest taka, że w warunkach brudnej, nieuczciwej kampanii PiS Andrzeja Dudę wybrało jednak trochę więcej Polaków. I nie można nad tym przejść do porządku dziennego. Ale też nie można zapominać o tym, że było naprawdę blisko. Swoim poparciem Trzaskowski wzmocnił Koalicję Obywatelską, pokazał jej że warto stawiać na nowoczesne, świeże pomysły i twarze.
Zamiast rzucać się na zwolenników Biedronia i Hołowni, którzy gremialnie zagłosowali zresztą za Trzaskowskim, warto zastanowić się, jak współpracować, by wybory parlamentarne, które odbędą się za 3 lata, wyglądały lepiej dla sił demokratycznych.
Jeśli opozycja zatrzyma się na takim poziomie analiz jak pani przytacza, to nie wygra ani za 3, ani za 5, ani nawet za 10 lat. Trzeba przygotować się na trudny czas i głęboko przemyśleć wiele spraw. I przede wszystkim: nie poddawać się.
Przeczytaj także:
– Karolina Lewicka: Nabrać się mogą tylko naiwni. Oto dlaczego przemiana Dudy to żart– Michał Mańkowski: Przemówienie Kingi Dudy obraża inteligencję Polaków. Oto o czym "zapomniała" córka prezydenta
– Wiemy, dlaczego Kinga Duda wyjechała na staż do Londynu. Została wyróżniona