Lekarze ostrzegają: koronawirus nie ma wakacji. To nieprawda, że na zewnątrz nic nam nie grozi

Anna Kaczmarek
Największe ryzyko zakażenia istnieje w zamkniętych pomieszczeniach, ale nie dajmy się zwieść przekonaniu, że na wolnym powietrzu nic nam nie grozi. Jeśli znajdziemy się na plaży pełnej ludzi czy w ogródku, kawiarni, gdzie panuje ścisk przy stolikach - jesteśmy tak samo narażeni na zakażenie SARS-CoV-2, jak w zamkniętym lokalu – przestrzegają lekarze z Porozumienia Zielonogórskiego.
Koronawirus nie ma wakacji. Lekarze ostrzegają, że na plaży też można się zakazić SARS-CoV-2 Fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta
Jak podają, najrozsądniej byłoby nie przebywać w takich miejscach, szczególnie gdy należy się do którejś z grup ryzyka ciężkiego przebiegu COVID-19 (osoby starsze, przewlekle chore, kobiety w ciąży).

Koronawirus nie ma urlopu


Polacy pojechali na urlopy. Tymczasem politycy w kampanii wyborczej zaklinali rzeczywistość i przekonywali, że największe zagrożenie epidemiczne minęło. Lekarze rodzinni Porozumienia Zielonogórskiego przestrzegają jednak: koronawirus nie ma wakacji, wciąż przenosi się z człowieka na człowieka.

Codziennie notuje się w Polsce po kilkaset nowych przypadków zachorowań i nadal trzeba zachowywać zasady profilaktyki, by się chronić przed zakażeniem.
Joanna Zabielska-Cieciuch
Lekarz medycyny rodzinnej z Porozumienia Zielonogórskiego

Maseczki, higiena rąk, niedotykanie twarzy i oczu, utrzymywanie dystansu społecznego przynajmniej na odległość 2 m, a najlepiej w ogóle unikanie zatłoczonych miejsc - to żelazne zasady ochrony przed zakażeniem koronawirusem.

Doktor Joanna Zabielska - Cieciuch przypomina, że maseczkę należy nosić w taki sposób, by zasłaniała nos i usta oraz że trzeba ją często zmieniać. Jednorazowych maseczek nigdy nie chowamy do kieszeni czy torebki, a po prostu wyrzucamy po każdym użyciu. Te, które są przeznaczone do wielokrotnego stosowania, pierzemy i dezynfekujemy także za każdym razem, gdy z nich korzystaliśmy. Ważne jest również to, by maseczkę zakładać i ściągać czystymi rękami, dotykając jedynie troczków.


Płyny do dezynfekcji nie dla dzieci


O higienie rąk w ostatnich miesiącach powiedziano już chyba wszystko, ale wciąż nie dla każdego stała się ona nawykiem.

– W sytuacjach, kiedy nie ma możliwości dokładnego umycia rąk cieplą wodą i mydłem, należy je dezynfekować specjalnymi płynami lub żelami – dodaje Joanna Zabielska - Cieciuch.

Buteleczka z takim preparatem w torebce lub kieszeni to w czasie pandemii obowiązkowe wyposażenie przy wyjściu z domu.

– Uważajmy na to, czego dotykamy: klamki, poręcze, uchwyty w środkach komunikacji, przyciski w windzie - to wszystko dotykają także inni. Jeśli nie mamy możliwości uniknąć kontaktu z takimi przedmiotami, to bezwzględnie dezynfekujmy ręce. Nie dotyczy to małych dzieci: preparaty dezynfekujące są dla nich niewskazane. A ponieważ trudno upilnować malucha, by nie dotykał wszystkiego, na co się natknie, najlepiej zaopatrzyć się w mydło w płynie oraz wodę i myć dziecku ręce nawet gdy nie ma dostępu do toalety – podsumowuje specjalistka.

Źródło: Porozumienie Zielonogórskie

Czytaj także: Koronawirus na weselu w Wielkopolsce. Wśród gości wykryto aż 77 zakażeń