37-letni Polak zginął w Niderlandach. Rzucił się do morza, żeby ratować tonące dzieci
Niderlandzka policja pod nadzorem prokuratora ustala oficjalną przyczynę i dokładny przebieg tragicznego wypadku, w którym w niedzielę zginął 37-letni Polak. Wiadomo, że mężczyzna chciał ratować kąpiące się w Morzu Północnym dzieci.
Jak podaje dziennik "De Telegraaf" mężczyzna miał ruszyć na ratunek topiącym się dzieciom. Im na szczęście nic się nie stało. Mężczyzna niestety zaginął. Po jakimś czasie jego ciało zostało wyrzucone na plażę. Natychmiast przystąpiono do reanimacji. Wieczorem policja ogłosiła, że 37-latek zmarł. To służby podały, że mężczyzna pochodził z Polski.
Niedawno w naTemat.pl opisywaliśmy inną sytuację związaną z naszym rodakiem za granicą. On jednakże nie zginął, ale otarł się o śmierć. Z poparzeniami twarzy i głowy trafił do szpitala w Norwegii po tym, jak na jednym z parkingów na polu kempingowym na północy kraju zapalił papierosa obok własnego auta. Po chwili pojazd eksplodował. Najprawdopodobniej dlatego, że doszło w nim do rozszczelnienia baku z paliwem.
Czytaj także: 42-latek wszedł w czwartek do morza w Helu i zniknął. Trwają jego poszukiwania
źródło: "De Telegraaf"