20 tys. osób w szkołach na kwarantannie. Przypadek tego kraju powinien być przestrogą dla wszystkich

Katarzyna Zuchowicz
W niejednym kraju wskazują ich jako przykład, który powinien dawać rządzącym do myślenia i być dla nich ostrzeżeniem. Ale w Polsce chyba nikt się nad tym nie pochylił, choć szef MEN twierdzi, że wzorują się na doświadczeniach innych krajów. Najwyraźniej nie na wszystkich, bo w Izraelu otwarcie szkół zakończyło się niemal katastrofą. Ponad 20 tys. osób znalazło się na kwarantannie.
17 maja Izrael otworzył szkoły. Z powodu zakażeń koronawirusem na początku czerwca zamknięto część z nich. fot. screen/https://youtu.be/XVuLt2OSTVQ
– Wszystkie doświadczenia, nie tylko polskie, ale też zagraniczne, pozwalają nam przypuszczać, że można w tej chwili założyć, że powrót do standardowych, tradycyjnych zajęć jest możliwy – mówił minister Dariusz Piontkowski, zapowiadając, że 1 września uczniowie w Polsce wrócą do szkół.

Wcześniej wzorowanie się na innych krajach zapowiadał minister zdrowia. – Otwarcie szkół w Polsce jest inną sprawą. Te decyzje będziemy podejmować patrząc na doświadczenia z innych krajów – mówił jeszcze w ostatnich dniach kwietnia Łukasz Szumowski.

Decyzja, jak wiadomo, jest już podjęta. Trudniej tylko ocenić, na których krajach wzorował się rząd. Mniej więcej w tym samym czasie okazało się, na przykład, że w niemieckiej Nadrenii Północnej-Westfalii uczniowie mają obowiązkowo nosić maseczki w szkołach. A w Polsce, jak usłyszeliśmy, nie.


Czytaj także: MEN: 1 września uczniowie wrócą do szkół! Wiadomo, co z maseczkami

Przestrzegają przed błędami Izraela


Ale to przykład Izraela najbardziej daje o myślenia. On już stał się lekcją dla świata. "Ameryka chce ponownie otworzyć szkoły? Oto, czego może nauczyć się z błędów Izraela" – ostrzegał ostatnio izraelski "Haaretz".

W USA temat jest nie mniej gorący niż w Polsce, bo Donald Trump za wszelką cenę dąży do otwarcia szkół we wrześniu. Presja jest ogromna, a obawy szkół i rodziców nie mniejsze.

"Izrael pospieszył się z otwarciem szkół, może służyć jako historia ku przestrodze", "Po otwarciu szkół Izrael walczy z nową falą koronawirusa" – od tygodni ostrzegają amerykańskie media. "Inne kraje zdecydowanie nie powinny robić tego, co my zrobiliśmy. To była porażka" – tak powiedział prof. Eli Waxman, szef zespołu ds. pandemii w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego Izraela, który cytuje "New York Times".

Artykuł w "NYT" już jest komentowany w Polsce. "Czy aby polscy decydenci przeczytali obszerny artykuł z wczorajszego "The New York Times" zatytułowany "When Covid Subsided, Israel Reopened Its Schools. It Didn’t Go Well."???" – pyta ruch "Nie dla Chaosu w Szkole". "Polska ignoruje te doświadczenia! Wnioski ekspertów z Izraela i innych krajów zawarte w artykule zostały przez naszych speców w całości zlekceważone" – wytyka na Facebooku.

"Przypadek Izraela powinien być dla Polski przestrogą, bo to kraj, w którym zazwyczaj warunki w szkołach przypominają warunki u nas" – czytamy dalej.

Jak skończyło się otwarcie szkół w Izraelu


Wcześniejsze otwarcie szkół w Izraelu zakończyło się ponownym i dość szybkim zamknięciem 240 placówek i wysłaniem ponad 22 tys. osób na kwarantannę, a liczba zakażeń koronawirusem w całym kraju poszybowała w górę. Wystarczyły zaledwie trzy tygodnie. "Izrael rozważa ponowne wprowadzenie lockdown" – grzmiały wtedy media.

W sieci można znaleźć takie wykresy: Izrael otworzył szkoły 17 maja – gdy w innych krajach jeszcze o tym nie myślano. W momencie, gdy liczba zakażeń covid-19 spadła i wydawało się, że jest już bezpiecznie i nie ma żadnych przeciwskazań. Izrael miał wtedy jeden z najniższych wskaźników zachorowań na świecie. Wcześniej, od początku maja, otwierał szkoły stopniowo.
Dobowe zakażenia covid-19 w Izraelu.fot. screen/https://www.worldometers.info/


Ministerstwo Edukacji zaleciło noszenie maseczek uczniom od czwartej klasy, otwarcie okien w salach, częste mycie rąk i w miarę możliwości zachowanie dystansu 2 metrów. Taka była teoria.

"NYT" opisuje, że w niektórych salach gromadziło się nawet po 38 dzieci i zachowanie dystansu nie było możliwe. A niektórzy rodzice skarżyli się, że to nieludzkie trzymać dzieci w maseczkach w dusznych pomieszczeniach.

A "Jerusalem Post" cytuje ucznia, który skarżył się, że nauczyciele nie nosili maseczek, w szkołach nie przestrzegano dystansu. A gdy pojawiły się pierwsze zakażenia, nie od razu zamknięto jego szkołę.

Inny opowiadał, że uczniowie też nie przestrzegali zaleceń. Zdejmowali maseczki podczas przerw, ściskali się na powitanie, czy pożegnanie, a po szkole spotykali się na imprezach.

Ogniska w izraelskich szkołach


Pierwsze zakażenia w izraelskich szkołach pojawiły się 26 maja. W jednej szkole, Gymnasia Rehavia, było ponad 100 przypadków – wśród uczniów, personelu szkoły i rodziców.

"Do początku czerwca ogniska były w ponad 50 szkołach, mimo prób zachowania dystansu społecznego, unikania mieszania się dzieci z różnych klas. Te środki okazały się niewystarczające. Ale niemożliwe było hermetyczne odgrodzenie jednej klasy od drugiej" – opisuje "Haaretz".

Na początku czerwca izraelskie portale donosiły o kolejnych zamkniętych szkołach, o nowych przypadkach, o rosnącej liczbie osób na kwarantannie. "Ponad 20 kolejnych szkół zamkniętych, w całym kraju już 87" – pisał "Times of Israel".

Jednocześnie rosła liczba zakażonych w ogóle. "Zakażeni nauczyciele, którzy uczyli w różnych klasach, zakażali uczniów. W rezultacie setki nauczycieli i tysiące uczniów było narażonych na wirusa, przenosili go na członków rodzin w domach i poza nimi, przyczyniając się do wzrostu zakażeń wśród ogólnej, izraelskiej populacji" – opisuje "Haaretz". Powołując się dane Ministerstwa Zdrowia z dni 10-16 lipca, dziennik zamieścił grafikę, która pokazała, gdzie najczęściej dochodziło do zakażeń. Instytucje edukacyjne znalazły się na pierwszym miejscu.

Inne doświadczenia w Danii, Norwegii


Oczywiście w Polsce nie musi tak być. Trudno przewidzieć, co będzie we wrześniu. Niektóre kraje jak Dania czy Norwegia, mają zupełnie inne doświadczenia. One również otworzyły szkoły i nie obserwują wzrostu zakażeń z tego powodu.

Być może dlatego, że wszyscy bardziej się pilnują. A może dlatego, że działają wprowadzone środki ostrożności, np. podział klas na mniejsze grupy.

W każdym razie Izrael też myśli o powrocie uczniów do szkół we wrześniu. Zapowiedział to już minister edukacji Jo’aw Galant. Ale – jak wynika z doniesień mediów – mają być surowsze zasady. W klasach szkoły podstawowej ma być nie więcej niż 18 uczniów. A starsi uczniowie mają uczyć się zdalnie, w szkole mieliby pojawić się przynajmniej raz w tygodniu. Wytyczne, jak powiedział minister, mogą różnić się w zależności od regionu.