To twardszy zawodnik niż myślałem. Mitsubishi L200 na tle konkurencji kilka asów w rękawie

Piotr Rodzik
Wydawałoby się, że pickup jaki jest, każdy widzi. Wrzucisz na niego paletę, przejedziesz przez rozkopaną drogę. I już. Tyle teoria. Praktyka jest taka, że nowe Mitsubishi L200 ma kilka atutów, o których nie można powiedzieć, że w tej klasie są standardem.
Mitsubishi L200 jest bardzo dzielne w terenie. Nawet jak na pickupa. Fot. naTemat
Model, który widzicie na zdjęciach, jest już na rynku od jakieś czasu co prawda, ale w naTemat testowaliśmy tylko jego poprzednika nieco ponad dwa lata temu. Choć może nawet trudno powiedzieć poprzednika, bo nowe L200 to w istocie bardzo gruntowny, ale jednak lifting.

Czytaj także: Mitsubishi L200, czyli dostawczak na sterydach. Brak lekkości i wdzięku nadrabia chęcią do ciężkiej pracy
Fot. naTemat
Mówię więc lifting, bo zwłaszcza po wnętrzu widać, że to wciąż to samo auto. Ale zmiany są jednak gruntowne. Przede wszystkim L200 urosło na długość o 20 centymetrów, a to raczej nietypowa cecha liftingu. Niemniej jednak to i tak wciąż jeden z najbardziej "kompaktowych” pickupów na rynku, konkurencja oferuje jeszcze większe auta. Na szczęście L200 korzysta ze swoich wymiarów i jest na tle tej konkurencji dość zwrotne.


Ponadto zmienił się pas przedni, który teraz jest dostosowany do całej linii modelowej Mitsubishi i wygląda… po prostu dobrze. Serio – tak jak wcześniej L200 było po prostu brzydkim autem, tak teraz prezentuje się atrakcyjnie.
Fot. naTemat
A i co do wnętrza jeszcze – w ubogim systemie multimedialnym pojawiła się obsługa Apple CarPlay oraz Android Auto. I właściwie po ten ekran tu w ogóle jest, a z tej możliwości warto korzystać defaultowo. W środku cieszą też rzeczy drobne – wygodne fotele, dogodna regulacja kolumny kierownicy, nienajgorszy nagłośnienie. Przecież w pickupie też może być wygodnie, nie?

Największe zmiany dotyczą jednak możliwości jezdnych tego auta. Na początek mocny strzał z liścia w twarz – Mitsubishi po liftingu… obniżyło moc L200 o 31 koni mechanicznych. Teraz jest ich 150, ale uczciwy moment obrotowy (400 Nm) mimo wszystko pozwala na w miarę sprawne poruszanie się tym autem. Oczywiście o żadnych wyścigach mowy nie ma – to nie Volkswagen Amarok z trzylitrowym dieslem. Ale jest godnie.

Czytaj także: Powiew Ameryki na twoim polu. Mocniejszego pickupa w Polsce nie da się kupić
Fot. naTemat
Tych zmian jest więcej. 2,2-litrowy diesel (według oznaczenia, bo tak naprawdę jest o "setkę" bardziej pojemny) wspólpracuje teraz z czymś, czego bardzo brakowało w poprzedniku, a mianowicie z sześciobiegowym automatem. Wcześniej była "piątka" i tego szóstego biegu bardzo brakowało.

L200 po tych zmianach odznacza się większym komfortem podróży i przede wszystkim niższym spalaniem. Choć to ciężkie i niekoniecznie opływowe auto (a wręcz jest wyjątkowo "kwadratowe"), L200 na autostradzie zadowoli się raptem 11 litrami oleju napędowego, a w zwykłej trasie wystarczy mu 6-7 litrów oleju. To bardzo dobre wyniki jak na takie auto.
Fot. naTemat
Wspomniałem o autostradzie – L200, jeszcze zanim zjedzie z utwardzonych dróg, zaskoczyło mnie właściwościami jezdnymi przy wyższych prędkościach. 140 km/h to raczej nie jest prędkość, którą chcesz podróżować w pickupie. W L200 było to jednak bardzo komfortowe. Auto nie było nerwowe pomimo dużego prześwitu i szeroko pojętej budowy na ramie. Ponadto w środku było całkiem cicho.

Trzeba jednak dodać uczciwie, że autostrada to miejsce, gdzie poczujesz zabrane przez Mitsubishi 31 koni mechanicznych. A właściwie poczujesz, że ich nie czujesz. W wyższych partiach obrotowych czuć tu zadyszkę.
Fot. naTemat
Przejdźmy jednak wreszcie do rzeczy i zjedźmy z asfaltu. To miejsce, gdzie L200 najbardziej plusuje na tle konkurencji. Po pierwsze: L200 oferuje system napędu na cztery koła z centralnym mechanizmem różnicowym. W połączeniu z reduktorem to możliwości właściwie niespotykane w pickupach, a przecież napęd można wyłączyć – i korzystać tylko z tylnej osi. Ponadto mamy tu blokadę tylnego dyferencjału.

W efekcie mamy pickup, który daje takie możliwości, jak typowe terenówki, a nie typowe pickupy. I to działa – podróż "po piachu" w L200 jest znacznie mniej stresująca niż w innych pickupach. Zresztą, na czas robienia zdjęć do testu za kierownicę wsadziłem żonę – i poradziła sobie z łatwością.
Fot. naTemat
Tym bardziej, że w L200 pojawił się system kontroli prędkości zjazdu, a ponadto mamy możliwość wyboru konkretnego trybu terenowego. Możemy podpowiedzieć autu, czy będziemy akurat jeździć po błocie, czy np. po piachu. W tym kontekście L200 można właściwie jeździć "bez prawka". Bo ani to nie jest trudne, ani w terenie raczej nie dorwie nas policja. A i miły gadżet – z poziomu kierownicy można uruchomić przednią kamerę. Przydaje się, kiedy nie widzicie, co dzieje przed wami.

Cennik Mitsubishi L200 zaczyna się od 115 990 zł za wersję Invite z manualną skrzynią biegów, przy czym chodzi o modele z 2019 roku i uwzględniony jest tu rabat w wysokości 20 tysięcy złotych. Najbogatsza Instyle Plus to już 144 190 zł (167 190 zł bez rabatu).
Fot. naTemat
Na tle konkurencji, jeśli spojrzymy na ceny bez rabatów, to dość droga oferta, zwłaszcza że rywale często oferują mocniejsze silniki. L200 wyróżniają jednak zdolności terenowe i dla wielu to może być decydujący czynnik o zakupie.

Mitsubishi L200 na plus i minus:

+ Bardzo duże możliwości terenowe
+ Przyjemna jazda nawet po autostradzie
+ Praktyczne i wygodne wnętrze
+ Obsługa Android Auto i Apple CarPlay
- System multimedialny
- Uciekło 31 koni i to czuć
- Niekoniecznie konkurencyjna cena

Fot. naTemat