"Staję w obronie poniżanych, bitych". To zdjęcie z wiceprezydentem Wrocławia podbiło internet

Aneta Olender
– Absolutnie nie czuję, aby moja rodzina, czy ktokolwiek z moich bliskich, była w jakikolwiek sposób indoktrynowana. Mówienie o ideologii w kontekście orientacji seksualnej jest ordynarnym i brutalnym kłamstwem – mówi wiceprezydent Wrocławia Sebastian Lorenc, który w sobotę dołączył do solidarnościowego protestu. W naTemat podkreśla, że ataki na osoby LGBT i to, co działo się w piątek w Warszawie, przypomina mu komunistyczne metody działania.
Wiceprezydent Wrocławia pojawił się na jednym z protestów solidarnościowych z osobami LGBT. Fot. Twitter / @Fargosia
Zdjęcie z solidarnościowej demonstracji, na którym stoi pan z tęczową flagą naprzeciwko policjanta, wzbudziło ogromne zainteresowanie. Z jakimi komentarzami pan się spotkał?

W zdecydowanej większości były to reakcje i komentarze pozytywne.

A jednak okazało się, że brał pan udział w tzw. "zgromadzeniu spontanicznym" (zwoływane bez formalnego zgłoszenia w Urzędzie Miasta), które jest zabronione w czasie epidemii koronawirusa. Po pouczeniu przez policjanta zdecydował pan o odsunięciu się na bok?

Zmiany prawne następują dość szybko. W nocy wprowadzane są jakieś rozporządzenia, z treścią których nie zawsze jestem w stanie się zapoznać. Policjant – powołując się właśnie na takie tajemnicze rozporządzenie, które pojawiło się 7 sierpnia – poinformował mnie, że uczestnicząc w proteście, łamię przepisy.


Jestem wolnym człowiekiem, więc jeśli chcę gdzieś pójść, to po prostu tam idę. Kompletnie nie interesuje mnie to, czy komuś będzie się to podobać, czy nie. Oczywiście z drugiej strony, jako wiceprezydent miasta, jestem szczególnie zobligowany do przestrzegania prawa.

Jednak opinie na ten temat, czy spotkanie to było legalne, czy też nie, są do dziś mocno podzielone. Przeczytałem rozporządzenie i jest ono na tyle nieprecyzyjne, że nie potrafię udzielić odpowiedzi na to pytanie.

Zależało mi jednak na okazaniu wsparcia tym wszystkim, którzy są tak brutalnie atakowani przez władzę. Są to ataki na wielu poziomach, i fizyczne, i w warstwie komunikacyjnej, narracyjnej, co jest odrażające, bo przypomina najmroczniejsze czasy.

Zależało mi jednak na okazaniu wsparcia tym wszystkim, którzy są tak brutalnie atakowani przez władzę. Obserwuję ataki na wielu poziomach: i fizyczne, i w warstwie komunikacyjnej, narracyjnej. Jest to wyjątkowo odrażające, bo przypomina mroczne czasy pierwszej połowy XX wieku.

Zdecydowanie się temu sprzeciwiam. Uważam, że w demokracji normalne jest to, że różnimy się poglądami. Cywilizowany spór jest jej elementem. Obecnie jednak pewne granice prowadzenia sporu zostały przekroczone. Środki publiczne służą do budowania partyjnego obrazu świata, zgodnego z doktryną PiS. Kreowana jest nagonka na różne środowiska, w tym na LGBT. Osoby o innej niż heteroseksualna orientacji są postponowane m.in. przez telewizję publiczną i polityków PiS. Nie mogę przejść wobec tego obojętnie. Zawsze będę utożsamiał się z
tymi, którzy dzisiaj są prześladowani i nękani.

Mam kilku kolegów gejów, znam kilka homoseksualnych dziewczyn. To, z kim sypiają, nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Nie widzę żadnej różnicy między nimi a osobami heteroseksualnymi. Absolutnie nie czuję, aby moja rodzina, czy ktokolwiek z moich bliskich, była w jakikolwiek sposób indoktrynowana. Mówienie o ideologii w kontekście orientacji seksualnej jest ordynarnym i brutalnym kłamstwem.

Nie ma na mojej zgody na prymitywną propagandę obozu władzy. Ten poziom debaty, ten język jest dla mnie wyjątkowo obrzydliwy. Budzi w ludziach najgorsze instynkty. Zaostrza niepotrzebne podziały, odwraca uwagę od naprawdę istotnych spraw, które w tej chwili
w Polsce się dzieją. Czy poza pozytywnymi komentarzami spotyka się pan także z krytyką za tak otwarte wspieranie osób nieheteronormatywnych?

Pojawiły się jakieś dwa, może trzy negatywne komentarze, ale nie zwracam na to uwagi. Zawsze znajdzie się ktoś, kto pozwoli sobie na próbę narzucenia tego typu krytycznej narracji. Zdumiewa mnie to, że niektórzy powielają opinię o tzw. ideologii LGBT, której rzekomym założeniem jest rozbicie polskich rodzin, czerpiąc swoją wiedzę wyłącznie z przekazów, jakie odbierają z mediów publicznych i radykalnie prawicowych.

Ci ludzie na własnej skórze nigdy nie doświadczyli żadnej presji ideologicznej LGBT, bo takowa po prostu nie istnieje. Już dla człowieka o średnim poziomie inteligencji jest to idiotyczne. Za
chwilę dojdziemy do dyskusji O TYM, czy ziemia jest płaska? Czy można przeziębienie u dzieci leczyć wkładaniem ich pieca chlebowego na trzy zdrowaśki? Mam wrażenie, że mentalnie niektóre osoby cofają się do średniowiecza. Zdumiewa mnie to.

Pojawia się jednak sporo komentarzy, że działania aktywistów są przesadzone, w sensie zbyt agresywne. Jednak zapominamy, że są to młodzi ludzie potrzebujący wsparcia, którego nie otrzymują. W zamian są odczłowieczani i stają się obiektem ataków. Być może gdyby poczuli realną pomocą, nie decydowaliby się na takie kroki.

Broń, którą stosuje dzisiaj Prawo i Sprawiedliwość, jest w pewnym sensie bronią obosieczną. PiS buduje negatywną narrację wokół osób nieheteronormatywnych, prowadzona jest ta cała nagonka, której jesteśmy świadkami. To wszystko wywołuje, w mojej ocenie, reakcje zupełnie naturalnego sprzeciwu wśród ludzi młodych. Analizują, zastanawiają się. Część z nich ma wśród znajomych osoby homoseksualne, więc widzą, że to są dokładnie tacy sami ludzie, jak i oni.
Ich postrzeganie LGBT mija się z tym, co słyszą z ust rządzących. To powoduje, że ich sprzeciw przyjmuje formę odrzucenia oficjalnej propagandy i manifestacji. Bardzo dobrze.

We Wrocławiu mam kontakt z młodymi ludźmi, jest tu przecież choćby organizacja w postaci Stowarzyszenia Młodzi Demokraci. Mam dużą nadzieję, że oni w przyszłości będą budować zupełnie nową kategorię polityki, nową kategorię wolności w przestrzeni publicznej, która będzie pozbawiona wszystkich obecnych obciążeń. Są one w gruncie rzeczy obciążeniami peerelowskimi. To, co robi PiS, to jest czysta komuna, czysty PRL. Terlecki, Kaczyński... to są ludzie, którzy tamten okres pamiętają świetnie.

Doświadczali PRL-u przez całą młodość w sposób bezpośredni. PRL ich ukształtował. Dziś powielają tamte mechanizmy, zmieniając tylko siatkę maskującą. Spór, różnica poglądów, jest czymś, co w demokracji istnieje, ale cała obecna debata musi odbywać się w pewnych cywilizowanych ramach, których jednak w polskiej polityce brakuje.

Mówił pan, że ma wśród znajomych osoby nieheteronormatywne, być może będzie to pytanie retoryczne, ale czy mówią, że jest coraz gorzej?

Tak. Mój bardzo serdeczny kumpel, który jest gejem, w pewnym momencie mówił, że wyjedzie z Polski, bo po prostu się boi. Boi się pokazać ze swoim partnerem, boi się okazywać uczucia, boi się reakcji ludzi. To jest przerażające.

Jest to przyzwoity, ciężko pracujący chłopak, który płaci spore podatki. Dziś za te pieniądze, które wpłaca do naszej wspólnej kasy, jest wyszydzany i dehumanizowany. Bierze w tym udział nawet głowa państwa prezydent Andrzej Duda, który stwierdził, że LGBT to ideologia a nie ludzie. To jest skandaliczne. To są metody i normy, jak przypuszczam, podpatrzone u Łukaszenki. Sprzeciwiam się temu.

Teoretycznie większość polityków opozycyjnych również się sprzeciwia, ale są bardziej zachowawczy od pana w swoich reakcjach i działaniach – mam na myśli także osoby z pańskiego ugrupowania – czy w nie obawia się pan konsekwencji politycznych, straty poparcia?

Żartobliwe mogę powiedzieć, że ja się boję tylko mojej żony… Jak ktoś chce działać w przestrzeni publicznej, to jednak poczucie strachu powinno być mu w dużym stopniu obce. Nie jestem politykiem z pierwszego rzędu, więc być może dzięki temu mogę pozwolić sobie na
nieco swobodniejsze działanie.

Trzeba jednak podkreślić, że Rafał Trzaskowski, który dziś jest naszym niekwestionowanym liderem, mówi jasno o swoim stosunku do tego, co się dzieje. Tak samo artykułuje to jego żona. Mam wrażenie, że wszyscy mówimy wspólnie: nie ma naszej zgody na stosowanie przemocy
werbalnej i fizycznej. To, co działo się w Warszawie – policyjne łapanki, systemowa przemoc – przypominało mroczne czasy głębokiej komuny. To naprawdę nie jest sposób na prowadzenie debaty publicznej.

Jeżeli żyjemy w wolnym kraju, jeżeli zgodziliśmy się na stosowanie reguł unijnych – a z tego, co pamiętam wszystkie rządy, łącznie z rządami PiS, wyrażały na to zgodę – to powinniśmy europejski zbiór zasad stosować w praktyce.

Oczywiście jest jeszcze jedna kwestia. Źródłem całej tej sytuacji było to słynne zniszczenie ciężarówki i atak na kierowcę. Mówiąc szczerze, mam duże wątpliwości, czy Margot, która brała w tej akcji udział, postąpiła słusznie.

Mnie te ciężarówki, które także jeżdżą po Wrocławiu, irytują w stopniu uzasadniającym użycie zamiennego czasownika na "w". Nie wyobrażam sobie jednak sytuacji, w której poszedłbym z
kolegami i nożem pociął propagandową plandekę. Uważam, że wszystko należy załatwiać z poszanowaniem podstawowych zasad prawa. To było jednak czyjeś mienie. Nie da się tak walczyć z nienawiścią...

To jest kompletny nonsens. Takie działanie przyniosło chyba więcej szkody całej sprawie, bo stało się dla części polityków PiS pożywką, jest dla nich pewnym uzasadnieniem nienawistnych postaw. Dziś słyszymy: "Zostało zniszczone mienie, została naruszona wolność wypowiedzi, chuligani z LGBT pobili kierowcę". To nie jest skuteczne...

Natomiast należy to mocno oddzielić od reakcji rządu i policji na manifestację. Jeżeli ja jako obywatel tego kraju mam ochotę spotkać się z jakąś grupą i zaprotestować w jakiejś sprawie - choćby zdemaskowania reptilian żyjących wśród mieszkańców Ziemi – to mam do tego prawo. Ktoś może się z tym nie zgadzać, ale jakkolwiek byłoby to niedorzeczne, śmieszne CZY smutne, to jako wolni ludzie mamy do tego prawo.

I tego właśnie dotyczy mój sprzeciw i moje oburzenie. Ludzie, którzy spotkali się w obronie Margot, mieli do tego prawo. Jestem wstrząśnięty tym, jak zostali potraktowani przez służby państwa polskiego.

Czytaj także:



Szpakowi puściły nerwy. Dosadnie pokazał, co myśli o dzieleniu ludzi w Polsce

Raport RPO ujawnia działania policji na proteście. Wśród zatrzymanych... wracający z zakupów