"Nie jesteśmy ponurakami". Poznaj drugie oblicze zespołu Hurts, czyli speców od smutnego synth popu

Michał Jośko
Wielkimi krokami zbliża się premiera krążka "Faith", piątego albumu angielskiego duetu Hurts. Z tej okazji postanowiłem uciąć krótką pogawędkę z Theo Hutchcraftem, wokalistą tego zespołu. Dowiedzmy się, jakie poczucie humoru ma artysta znany ze śpiewania melancholijnych piosenek, kto jest najlepszym kompanem człowieka niemogącego opuścić domu z powodu szalejącego wokół koronawirusa (i dlaczego jest to ośmiornica), a także podpytajmy o czasy, które artysta spędził w Puławach.
Theo Hutchcraft (po lewej) i Adam Anderson Fot. mat. prasowe
Czy ogień można skutecznie zwalczać ogniem?

Myślę, że smutne piosenki mogą pomóc osobie mocno przygnębionej. Przecież empatia oraz zrozumienie są bardzo istotne, a słuchanie o odczuciach osoby, która mierzyła się z podobnymi sytuacjami, może pomóc nam w dojściu do siebie. Smutne piosenki naprawdę ułatwiają wyzwolenie emocji, które do tej pory skrywaliśmy zbyt głęboko.

Mawiacie, że pisanie wesołych piosenek jest dla nas zbyt trudne. A jak często śmiejecie się na fajrancie?

Po prostu o wiele łatwiej pisze się nam muzykę melancholijną, przychodzi nam to w sposób naturalny. Poza tym, tak jak wszyscy, zmierzyliśmy się w życiu z wieloma trudnościami, a przecież tworząc piosenki, inspirujemy się przede wszystkim własnymi doświadczeniami. Ale, uwierz, nie jesteśmy ponurakami, obaj śmiejemy się naprawdę sporo. Szczególnie, kiedy jesteśmy razem – mamy bardzo podobne poczucie humoru.


Można poprosić o ulubiony dowcip?

Mam dosyć dziwne poczucie humoru, ale na szczęście moi przyjaciele je rozumieją. Im bardziej surrealistyczny żart, tym bardziej do mnie trafia. A mój ulubiony żart? Stoją dwa baławny i jeden pyta drugiego: "Czujesz zapach marchewki"? Śmieszy mnie głównie ze względu na swoją prostotę.
Zespół HurtsFot. mat. prasowe

Pełnymi garściami czerpiecie z muzyki lat 80. – zdarza się czasem pomyśleć: "urodziliśmy się za późno. Kiedyś było znacznie lepiej, dziś przemysł muzyczny zbyt mocno przyśpieszył, presja jest większa"?

Raczej nie. Oczywiście, wydaje mi się, że bez tych wpływów sprzed kilkudziesięciu lat nie bylibyśmy zespołem, jakim jesteśmy dzisiaj. Jednak inspirację czerpiemy z różnych źródeł i mamy świadomość tego, że pewne rzeczy się zmieniły – internet i streaming wpłynęły na muzyczną oś czasu, wszystko jest bardziej dostępne, tak więc zespoły znane w latach 80. i 90. dziś mogą niektórym objawiać się jako coś nowego…

A skoro mowa o przemyśle muzycznym: kochamy muzykę pop, ale zawsze staraliśmy się tworzyć ją na własnych warunkach. To bardzo ważne, że istnieją ludzie, którzy tworzą pop właśnie, nie będąc zarazem częścią wielkiej popowej machiny. To wykonawcy, których zawsze ceniłem najbardziej. Jedyna presja, jaką odczuwamy, pochodzi od nas samych – chodzi o to, aby stale rozwijać się jako zespół

Jak odnajdujesz się w świecie, którym rządzą media społecznościowe, a ludzie spędzają mnóstwo czasu ze smartfonami w dłoniach?Mnóstwo czasu spędzam z dala od telefonu. Cieszę się wtedy spokojem; tym, że mogę odłączyć się od nieustannego kontaktu ze światem zewnętrznym, bycia bombardowanym rozmaitymi wiadomościami, informacjami… Myślę, że takie przerwy mogą przydać się każdemu. Przecież na koniec życia nikt nie będzie żałować, że nie spędził więcej czasu, wpatrując się w ekran smartfona.

Zespół Hurts kojarzy się z bardzo eleganckim wizerunkiem… Jak często pozwalasz sobie na założenie dresu i adidasów?

Wiesz, grywam w piłkę nożną, no a byłoby raczej trudne do wykonania w garniturze. Chociaż, zaznaczmy, mój strój na boisko jest oczywiście wystrzałowy!

Wróćmy do muzyki: zbliża się premiera waszego piątego albumu. Jaki jest plan gry wobec "zamieszania pandemicznego", z którym wciąż się mierzymy?

Na razie najważniejsza jest ekscytacja tym, że ludzie usłyszą naszą płytę – moim zdaniem najlepszą, jaką udało się nam stworzyć. Niesamowicie cieszy nas to, że dotychczasowe reakcje na single pochodzące z "Faith" są bardzo pozytywne, a więc tym bardziej nie możemy doczekać się grania ich na żywo. No ale z tym musimy poczekać do przyszłego roku.
Zespół HurtsFot. mat. prasowe

Nawiązując do singla "Redemption" i twojego mówienia o Bogu – jak rozróżniasz pojęcia "religijność" i "duchowość"?

Drugie z owych słów jest dla mnie ważniejsze. Istnieją elementy wspólne dla wszystkich religii; mówię tu o wartościach, z których korzyści mogą czerpać wszyscy ludzie, takie jak życzliwość, bezinteresowność, wdzięczność itp. Podoba mi się także moc sztuki sakralnej, obrazów religijnych, które przekazują fundamentalne ludzkie doświadczenia. Być może dlatego lubię wykorzystywać takie motywy w moich piosenkach.

Ponoć podczas lockdownu dzielnie towarzyszył ci nietypowy przyjaciel – ośmiornica o imieniu Arnold…

Tak, rzeczywiście. Zacznijmy od tego, że kocham zwierzęta i nie jem mięsa. Wychowałem się na wsi, a więc czuję się świetnie w otoczeniu natury, no i w towarzystwie zwierzaków – człowiek może nauczyć się naprawdę wielu rzeczy, obserwując je. Oczywiście ośmiornice są moimi największymi ulubieńcami.

Czyżbyś podobnie jak Morrissey, artysta pochodzący z Manchesteru – miasta, w którym powstał zespół Hurts – twierdził, że czasami lepiej rozumiesz się ze zwierzętami, niż z ludźmi?

Nie wiem, ile zwierząt dokładnie słucha piosenek The Smiths, ale sądzę, że Morrissey całkiem dobrze komunikuje się również z ludźmi.

Manchester to jedno z największych skupisk Polonii na Wyspach – porozmawiamy o stereotypach dotyczących tej grupy?

Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii poznaję od lat i naprawdę zawsze okazywali się ludźmi naprawdę przyjaznymi. To, że wielu twoich rodaków znalazło swój dom na Wyspach, uważam za wspaniałe – przecież to kraj zbudowany na różnorodności. Oprócz tego mieliśmy okazję pozwiedzać Polskę w trakcie jednej z tras koncertowych. Słowo, wszędzie byliśmy przyjmowani bardzo ciepło.

W ogóle podczas naszych tras koncertowych większość czasu spędzamy w Europie Wschodniej. Myślę, że może to być jedna z bardziej błędnie przedstawianych części świata, dlatego zawsze zachęcam innych do odwiedzenia jej i doświadczenia tego na własne oczy. Oczywiście każdy kraj jest inny, ale wszystkie moje doświadczenia były wyłącznie pozytywne.

Wracając do Polski: kilkanaście lat temu spędzilem dwa miesiące w Puławach, ucząc angielskiego w szkole letniej. Mieszkałem u pewnej miejscowej rodziny i zawarłem naprawdę wiele przyjaźni. Pamiętam, że było bardzo gorąco, a większość czasu spędzaliśmy na grze w piłkę i chodząc na odkryty basen. Bardzo podobał mi się ten czas. No i jestem przekonany, że zakochałem się wówczas w kilku Polkach!


W tym momencie wypadałoby nawiązać do singla "Suffer" i słów "show me your sexy little intellect". Co może zachwycić Theo Hutchcrafta bardziej – piękno cielesne, czy piękny umysł?

Zdecydowanie najważniejsze jest piękno umysłu, czyli coś, co sprawa, że druga osoba potrafi mnie rozśmieszyć, zainspirować, no i wysłuchać moich dziwnych, zadawanych w niekończoność pytań dotyczących świata.