Gej pobity, bo stanął w obronie kobiety poniewieranej przez męża. "Muszę pić przez słomkę"

Anna Dryjańska
7 szwów, poranione ucho, obite żebra i rana jamy ustnej – w takim stanie z urokliwego SPA w województwie łódzkim wrócił Hubert Centkowski, pracownik branży kreatywnej z Krakowa. Zaatakował go heteroseksualny mężczyzna, który najpierw rozprawiał o tzw. ideologii LGBT, a potem wpadł we wściekłość, gdy Hubert bronił przed nim jego żonę.
Hubert Centkowski został pobity przez mężczyznę, przed którym bronił jego żonę. fot. archiwum prywatne
Anna Dryjańska: Jak się czujesz?

Hubert Centkowski: Niedobrze. Od soboty, gdy zostałem pobity, jadę na Ketonalu. A i tak boli. Napastnik uderzył mnie tak mocno, że straciłem przytomność. Rozciął mi łuk brwiowy. Założono 7 szwów. Pod okiem mam wielkiego siniaka. No i jeszcze usta: gdy uderzyłem o ziemię przygryzłem zębami wnętrze policzka. Muszę jeść i pić przez słomkę.

Opowiedz od początku, co się wydarzyło w hotelu.

Na samym początku razem z Danielem zaplanowałem wyjazd do SPA. Nie mogliśmy się doczekać, bo zarówno mnie jak i mojemu partnerowi wypoczynek był bardzo potrzebny, nawet jeśli miały to być 4 dni. Wyjechaliśmy w czwartek.


Na miejscu bardzo nam się spodobało. Komfortowe warunki, świetna restauracja, basen… Pełne warunki do relaksu. Poznaliśmy kilku innych gości ośrodka, spotykaliśmy się na posiłkach, albo wymienialiśmy kilka słów przy leżakach. Wszystko układało się dobrze do soboty wieczorem.

Co się wtedy stało?

To był ostatni dzień przed wyjazdem. Razem z grupą innych gości usiedliśmy przy stolikach przed hotelem. Zamówiliśmy drinki, zaczęliśmy rozmawiać. Pojawił się temat ostatnich wydarzeń.

Jakich wydarzeń?

No wiesz, tak ogólnie, wszystkiego o czym piszą media. W tym tęczowych flag na pomnikach. Kobieta, która siedziała obok mnie, zaczęła mnie wypytywać co o tym sądzę.

Dlaczego akurat ciebie?

Bo było jasne, że jestem gejem, a Daniel to mój partner. Tylko idiota by się nie domyślił. Mieliśmy wspólny pokój, razem chodziliśmy na posiłki, jeździliśmy na wycieczki. Ta kobieta była ciekawa co o tym myślę właśnie jako gej.

Nie miałeś takiego odruchu, by udawać, że Daniel jest twoim kuzynem, bratem?

Wiesz co, ja już jestem na to za stary. Mam 40 lat. Moja rodzina wie, jego rodzina wie. Akceptują to. Nie będę odstawiał teatrzyku dla obcych ludzi.

Dobrze, wróćmy do rozmowy z tą kobietą o tęczowych flagach.

Tłumaczyłem jej, że jesteśmy w Polsce dyskryminowani, stąd ta akcja. Opisywałem, że mój 5–letni związek z Danielem nie jest w żaden sposób chroniony, że w świetle prawa musimy być dla siebie obcymi ludźmi. Że w przypadku zdarzeń losowych wpadniemy w prawną próżnię, a nasze postulaty od 30 lat są spuszczane na drzewo. Ona słuchała, podpytywała, widać było, że próbuje to przetrawić. Natomiast jej mąż…

Co z nim?

Burczał pod nosem coś o pedałach, ideologii LGBT… Nie kierował tego jednak bezpośrednio do mnie, więc udawałem, że nie słyszę. Ale on był coraz bardziej wkurzony. W pewnym momencie wstał i powiedział żonie, że idą do pokoju. Szarpnął nią, a potem zaczął ciągnąć za włosy w stronę hotelu. A ona zaczęła krzyczeć.

Co krzyczała?

"Zostaw mnie!", "pomocy!". No więc ruszyłem, by jej pomóc. Ona nie miała z nim żadnych szans. Niziutka, szczupła, no chuchro takie.

Co zrobiłeś?

Wstałem i podszedłem do niego. Swoją drogą dopiero teraz uświadomiłem sobie, że był o głowę wyższy ode mnie. Powiedziałem, by przestał, by ją puścił. Ostatnie, co zarejestrowałem, to lecąca w moim kierunku pięść i jego krzyk "pedał!". Straciłem przytomność.

Ocknąłem się w pokoju, gdy pomocy udzielało mi pogotowie. Na miejscu była też policja. Ratownicy pytali mnie jak się nazywam, jaki mamy dzień tygodnia. Sprawdzali, czy nie mam objawów urazu mózgu. Odpowiedziałem prawidłowo. Chcieli mnie zabrać do szpitala, ale odmówiłem.
Hubert Centkowski stanął w obronie kobiety bitej przez męża. Ten odpowiedział atakiem.fot. archiwum prywatne
Dlaczego?

Byłem w szoku, chciałem stamtąd jak najszybciej jechać do domu, nawet w środku nocy. Daniel mi to wyperswadował. Przecież piliśmy drinki. Nie byliśmy pijani, ale nie mogliśmy też bezpiecznie prowadzić samochodu.

Następnego dnia z samego rana stawiłem się w szpitalu na SOR-ze, gdzie wykluczyli pęknięcie czaszki. Założyli mi 7 szwów i dali zastrzyk przeciwtężcowy.

Potem poszliśmy na śniadanie. Była tam żona napastnika. Podeszła do mnie i zapytała, czy może się przytulić. Dziękowała mi.

Czy mimo to nie masz teraz takiej myśli, że niepotrzebnie się wychylałeś?

Nie. Ja nie będę się przyglądał, jak komuś się dzieje krzywda.

Jak w tym wszystkim odnalazł się personel hotelu?

Wzorowo. Jak mi potem opowiedziano, pracownicy zamknęli napastnika na klucz w jednym z pokojów, otworzyli jak przyjechała policja. Gdy odzyskałem świadomość cały czas pytali, jak mogą pomóc, czy chcę czegoś do picia, do jedzenia, czy chcę lód na opuchliznę. Byli bardzo troskliwi i jestem im za to bardzo wdzięczny. Przedłużyli mi nieodpłatnie dobę hotelową, bym mógł się spokojnie pozbierać przed wyjazdem. Zachowali się bardzo profesjonalnie.

Ja chciałem jednak jak najszybciej wrócić do domu. Wyjechaliśmy. W czasie jazdy ktoś zaczął do mnie dzwonić z nieznanego numeru. Odebrałem. Okazało się, że to facet, który mnie wczoraj znokautował.

Czego chciał?

Przeprosić. Powiedział, że zupełnie nie pamięta tego, co wydarzyło się wczoraj, że za dużo wypił. Przekonywał, że nie może uwierzyć w to, co zrobił, bo przecież on nie ma nic do gejów. Wielokrotnie przepraszał i pytał, co może dla mnie zrobić.

Ale sam też miał do mnie prośbę. Okazało się, że to pracownik korpo, i to nie szeregowy, lecz wyższa kadra menedżerska. Prosił, bym nie zgłaszał sprawy na policję i nie ujawniał jego nazwiska.

I co ty na to?

Powiedziałem mu, że nie pójdę do sądu i nie ujawnię jego nazwiska jeśli zapłaci za obrażenia, które mi zadał. Bo mnie leczenie tego, co on mi zrobił, będzie kosztować. Zgodził się od razu. Na drugi dzień miałem już na koncie umówioną kwotę. Danego słowa zamierzam dotrzymać.

Nadal jesteś zadowolony z tego, że odpuściłeś mu sąd?

W takiej sytuacji trudno mówić o zadowoleniu. Uznałem, że jestem zbyt zmęczony by się latami bujać na rozprawach i ponosić koszty nie tylko leczenia, ale i wkroczenia na drogę prawną.

Postanowiłem jednak zrobić coś więcej, by on przemyślał swoje życie. Przecież najpierw te wyzwiska, a potem ten atak nie wzięły się znikąd. Napisałem do niego list. A on mi odpisał. Wydaje się być nadal w szoku z powodu tego, co zrobił. Mogę tylko mieć nadzieję, że to nim wstrząsnęło na tyle, by coś zmienić.

Nie wiem jak zakończyć tę rozmowę. Tym, że mi przykro? Tym, że mam nadzieję, że Polska się zmieni? To tylko słowa.

Dobre słowa też się liczą. Ale ja z Danielem już nie mamy nadziei. To pobicie było kropką nad i. To nie pierwszy raz, gdy zostałem zaatakowany na tle orientacji. Mówiłem ci: mam 40 lat. Niedługo będzie dla mnie późno. Chcę znaleźć kraj, w którym będę nie tylko bezpieczny, ale i szanowany. Miejsce, które będę mógł nazwać domem.

List Huberta do napastnika

Szanowny Panie,

W nawiązaniu do naszej rozmowy, naszych ustaleń i faktu, że wykazał się Pan dobrą wolą przelewając środki na opłacenie zabiegu niezbędnego dla naprawienia rany nad moim okiem, jak również, co ważniejsze ze względu na przeprosiny i faktyczny żal z powodu zaistniałej pomiędzy nami sytuacji, postanowiłem nie wnosić przeciwko Panu zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Zobowiązuję się także do nie ujawniania Pańskich danych osobowych, zobowiązanie dotyczy również Pańskiej Małżonki.

Jednocześnie proszę Pana o refleksję nie tylko nad samym wydarzeniem, powodami i konsekwencjami jakimi obciążyłby Pan nie tylko siebie, ale również swoich bliskich, którzy są Panu bardzo oddani. Nie istnieją problemy, których nie można rozwiązać jeśli tylko pojawi się wola ich rozwiązania. Proszę zadbać o nich i oczywiście o siebie także.

Nie chowam urazy, gniewu, czy chęci odwetu za fakt pobicia mnie. Rozumiem, że w normalnych, trzeźwych warunkach do takiego czynu nigdy by nie doszło. Wybaczam Panu to, co się stało.

Niech Pan szczerze i z uczuciem porozmawia z Małżonką. Ma Pan rodzinę i to ona jest w Pańskim życiu najważniejsza. Podobnie jak moja rodzina jest najważniejsza dla mnie, chociaż w ogólnym rozumieniu różni się od Pańskiej, jest tak samo cenna i droga.

Szacunek i zrozumienie to najlepsze, co możemy sobie dać.


Odpowiedź napastnika do Huberta

Bardzo dziękuję za wyrozumiałość i wolę innego niż kodeksowego załatwienia sprawy, doceniam to.

Znam siebie i wiem, że jak to Pan ujął w normalnych warunkach nigdy by do czegoś takiego nie doszło. Przy moim zdrowym podejściu do życia i wszechobecnej tolerancji na to co nas otacza i chęci obcowanie ogólnie z ludźmi takie zdarzenie byłoby niemożliwe.

Dziękuję również za cenne wskazówki zwłaszcza te dotyczące rodziny, jak to mówią ucieka nam wszystkim to co w życiu najcenniejsze... Czy będziemy potrafili to jeszcze złapać czas pokaże.

Trzymam kciuki za Pana leczenie i raz jeszcze przepraszam!

Napisz do autorki: anna.dryjanska[at]natemat.pl

Przeczytaj także:

Nigdy nie jest za późno, aby czegoś się dowiedzieć. 8 książek o społeczności LGBT dla "sojuszników"
Aktywista zapytał kierowcę hejterskiego busa o "lobby LGBT". Jego odpowiedź poraża
Jak heteryk może pomóc ludziom LGBT po aresztowaniu Margot? 11 praktycznych sposobów