Sąd swoje, a prokuratura swoje. Kierowca Szydło może uniknąć odpowiedzialności za wypadek
Prokuratura Okręgowa w Krakowie oznajmiła, że nie będzie prowadziła postępowania w sprawie kierowcy rządowej limuzyny Beaty Szydło, który w 2017 roku był uczestnikiem wypadku w Oświęcimiu. – Prokurator podjął jedyną możliwą (…) decyzję – przekazał rzecznik prasowy.
Chodzi o to, że kolumna Szydło wysyłała sygnały świetlne, ale nie miała włączonych sygnałów dźwiękowych. To oznacza, że wszystkie trzy pojazdy ówczesnego Biura Ochrony Rządu nie były pojazdami uprzywilejowanymi. Dlatego też kierowca byłej premier nie mógł wyprzedzać na skrzyżowaniu oraz przekraczać podwójnej ciągłej linii.
– W przesłanym przez Sąd Rejonowy w Oświęcimiu materiale dowodowym, dodatkowo uzupełnianym jeszcze na wniosek prokuratury, nie znalazły się żadne nieznane wcześniej prokuraturze informacje dotyczące zdarzenia – przekazał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Janusz Hnatko podkreślił, że prokurator podjął "jedyną możliwą, zgodną z kodeksem postępowania karnego" decyzję. Odmówił wszczęcia postępowania w sprawie kierowcy rządowej limuzyny. Rzecznik dodał również, że ustalenia prokuratury "są tożsame z orzeczeniem sądu, że sprawcą wypadku w Oświęcimiu jest Sebastian K.".
Czytaj także: Dowód z wypadku Szydło zniszczony skutecznie. Dane stracono bezpowrotnie