"Próbowali szturmować Reichstag". Oburzenie na "wandali i ekstremistów" po proteście ws. covid 19

Katarzyna Zuchowicz
Prezydent Niemiec napisał na Facebooku, że to, co działo się w sobotę w Berlinie, to cios w demokrację, który jest nie do zniesienia. Słowami oburzenia zareagowali też inni niemieccy politycy. Szef MSW stwierdził, że nie do zaakceptowania jest wykorzystywanie parlamentu przez "wandali i ekstremistów". Tak zakończył się w Berlinie protest tysięcy przeciwników ograniczeń związanych z pandemią.
29 sierpnia w Berlinie odbył się wielki protest przeciwko restrykcjom związanym z covid-19. Protestowało ok. 40 tys. osób. Część osób zaczęła szturmować gach parlamentu. Fot. Screen/https://youtu.be/I_aJwGwVH7o
Protest odbył się w sobotę i przyciągnął ok. 40 tys. osób z ze skrajnie różnych środowisk. "Obok flag z epoki nazizmu powiewały flagi tęczowe, obok plakatów z Donaldem Trumpem unosiły się kolorowe balony. Lewicowi krytycy restrykcyjnych działań rządu szli ramię w ramię z prawicowymi radykałami i wyznawcami teorii spiskowych" - relacjonowało Deutsche Welle. Na plakatach widać było napisy: "Zatrzymać szaleństwo pandemii", "Skończyć z dyktaturą koronawirusa". Wcześniej policja rozwiązała demonstrację, bo jej uczestnicy nie przestrzegali rygoru sanitarnego, nie zachowywali dystansu i nie mieli masek. Ale manifestacja w pobliżu Bramy Brandenburskiej i tak się odbyła.


Do starć z policją doszło, gdy część demonstrantów zaczęła burzyć barierki przed Reichstagiem. Niektóre media pisały wręcz o szturmie na budynek. "Wdarli się na schody i machali flagami z czasów niemieckiego cesarstwa, których barwy czerń, biel i czerwień używane były także we fladze III Rzeszy. Doszło do ataków na policjantów" - relacjonowało DW. Podało, że w grupach zgromadzonych przed Bundestagiem dominowali "członkowie radykalnych prawicowych ugrupowań oraz tak zwani obywatele Rzeszy, którzy podważają prawne podstawy RFN". Wcześniej prawicowi ekstremiści protestowali przed rosyjską ambasadą. W kierunku policji poleciały butelki i kamienie.

W całym mieście aresztowano w sumie ok. 300 osób.

Niemieccy politycy są oburzeni. Frank-Walter Steinmeier, prezydent Niemiec, napisał na Facebooku: "Flagi Rzeszy i skrajnie prawicowe wulgaryzmy przed niemieckim Bundestagiem to cios w samo serce naszej demokracji, który jest nie do zniesienia". Szef MSW Horst Seehofer napisał w oświadczeniu: "Budynek Reichstagu jest siedzibą naszego parlamentu i symbolicznym centrum naszej demokracji. Nie do zaakceptowania jest, by był wykorzystywany przez wandali i ekstremistów".