V60 Polestar to idealne kombi dla szybkiego tatusia. Dobre i po bułki, i na lewy pas autostrady

Piotr Rodzik
Okej, przyznaję – zawsze miałem słabość do Volvo i trudno mi nawet udawać w tym teście, że jest inaczej. Szwedzi (pod chińską władzą) po raz kolejny dowodzą jednak, że mają swój pomysł na motoryzację. I w przypadku Volvo V60 Polestar Engineered wyszło im po prostu świetnie. A mówimy przecież o hybrydowym aucie z raptem dwulitrowym silnikiem. Wyjaśniam, jak im się to udało.
Volvo V60 Polestar Engineered to bardzo udane auto. Fot. naTemat

1. Jest piękne

I nawet nie chodzi mi o ten obłędny, matowy, szary kolor (to okleina, nie jeden z kolorów w gamie Volvo). V60 jest jednym z najlepiej narysowanych aut na rynku, a wersja Polestar Engineered jest nawet lepsza. Po prostu.
Fot. naTemat
Być może Polestar kojarzy wam się z kolorem Rebel Blue, w który malowano wcześniej te bardziej sportowe modele szwedzkiej marki. Szwedzi do tego koloru już nie mają praw, ale i tak wszystko jest dalej i gustownie, i na sportowo. V60 Polestar Engineered pokazuje swój charakter nie przerysowanymi zderzakami a’la sportowe modele Audi (typu RS4). To też ma swój urok, ale tutaj akcenty są inaczej rozłożone.


Czytaj także: Podczas przejażdżki tym samochodem nagle podbiegło sześciu fotografów i zaczęli mu robić zdjęcia

Tutaj robotę robią (poza lakierem) olbrzymie, 22-calowe obręcze kół. Albo zjawiskowe, żółte zaciski na gigantycznych tarczach. A w środku wystarczyły żółte (złote?) pasy bezpieczeństwa. Jest i sportowo, i ze smakiem. Raczej dyskretnie. Idealny sleeper, czyli auto, po którym nie spodziewasz się jego osiągów.
Fot. naTemat
O samym designie V60 nie ma już co po raz kolejny pisać. Ale te światła w stylu młota Thora chyba nie znudzą mi się nigdy.

2. Szwedzi wiedzą, jak się robi szybkie kombi


Właściwie to nawet nie szybkie, tylko i szybkie, i szalone. To od lat jest specjalność Szwedów z Volvo. Wystarczy sobie przypomnieć takie modele 850 T-5R czy V70R. Dzikie, nieokiełznane, głośne. Taki był też przez wiele lat V60, jeszcze kiedy był oferowany z pięciocylindrowym silnikiem (dzisiaj w Volvo nie do pomyślenia).
Fot. naTemat
Dzisiaj Polestar to już de facto oddzielna marka, która produkuje sportowe auta elektryczne. Tak zadecydował chiński właściciel Volvo. A auto, które widzicie na zdjęciach, nie przypadkiem nazywa się "Polestar Engineered". Jakby tylko inspirowane. Ale i tak jest błyskawiczne. Czuć tu nieokiełznanego ducha, chociaż powiedzmy sobie od razu, że dźwięk silnika jest... rozczarowujący. Szwedzi nawet nie próbowali czegokolwiek wycisnąć z tych czterech cylindrów, tylko odpuścili temat.

Ale wracając do plusów: zacznijmy jednak od tego, że z samego dwulitrowego silnika wyciśnięto nie byle co, bo aż 313 KM. Do tego dochodzi 87 KM z trzech silników elektrycznych, co daje łączną moc systemową aż 405 KM (pamiętajcie, tego nie sumuje się tak po prostu).
Fot. naTemat
Efekt? Trochę dziwny, ale… bardzo szybki. Dziwny, bo V60 Polestar Engineered ma napęd na obie osie, ale nie ma wału napędowego. Po prostu silnik spalinowy napędza przednią oś, a silniki elektryczne dbają o tylną. Razem mamy AWD, chociaż trzeba po prostu pamiętać, że w różnych trybach auto sprawuje się różnie. W trybie czysto elektrycznym to de facto auto tylnonapędowe.

W każdym razie osiągi zgadzają się i to bardzo. V60 Polestar Engineered do 100 km/h rozpędza się w raptem 4,6 sekundy. Lubimy to. A dodatkowo naprawdę dobrze się prowadzi. Co wcale nie jest takie oczywiste, bo z powodu akumulatorów oraz osprzętu napędu hybrydowego całość waży ponad dwie (!) tony.
Fot. naTemat
Całość się jednak bardzo chętnie wgryza w zakręty, co jest zasługą wyczynowego zawieszenia Öhlins. I kiedy piszę wyczynowego, to mam na myśli wyczynowe. V60 Polestar to auto, w którym pracy zawieszenia nie reguluje się jednym guzikiem.

Każdy z amortyzatorów ma aż 22 ustawienia, które reguluje się nie z samochodu, a… pokrętłami obok kielichów amortyzatora. Oddzielnie dla każdego koła. Z jednej strony – czad. Z drugiej strony – trochę to nie licuje z mimo wszystko komfortowym wizerunkiem szwedzkiej marki.
Fot. naTemat
Bo o ile jeszcze do przednich pokręteł dostaniecie się po prostu podnosząc maskę, o tyle żeby coś zrobić z tyłem, trzeba… podnieść auto. Tak więc zapomnijcie o szybkim usztywnieniu furki, żeby popisać się przed koleżanką.

Oczywiście sportowe hamulce (sześciotłoczkowe zaciski) nie przeszkadzają. Do tego precyzyjny układ napędowy i mamy obraz auta, które sporo potrafi w wyczynowych warunkach. A przecież… to tylko jedna strona medalu.
Fot. naTemat

3. Idealne po bułki

Tak, V60 Polestar Engineered bez trudności objedziecie większość aut, które widuje się na polskich drogach. Ale przecież to równie dobrze auto, którym możecie jechać na zakupy o przysłowiowej kropelce. W końcu to hybryda plug-in.

Może i szybka hybryda, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby jeździć tym autkiem tylko na prąd. Może nie będzie fajerwerków, jak w przypadku posiłkowania się silnikiem spalinowym, ale zawsze coś. Zasięg? Do 47 kilometrów i rzeczywiście – około 40 można spokojnie przejechać, bez większych nerwów.
Fot. naTemat
Z tym wiąże się kolejna cecha V60 Polestar Engineered. To naprawdę wygodne, ale to bardzo wygodne auto. Wręcz komfortowe. Bo pomimo sportowych akcentów to auto właściwie tak przyjemne, jak każde V60. No może dopóki nie ustawicie amortyzatorów na tryb wybijania zębów. Rodzina będzie zachwycona.

Prawdę mówiąc to trochę taki tryb (bezemisyjny), w którym to "usportowione" V60 czuje się najlepiej. Powoli turlając się, tylko okazjonalnie korzystając z ogromu mocy, który jest tu pod maską. Chociaż czy nie właśnie takie powinno być kombi dla szybkiego tatusia?
Fot. naTemat
Pozostaje pytanie – co ze spalaniem. I tak jak w teście każdej hybrydy plug-in, napiszę to samo, co zawsze: to zależy. Jeśli wasz daily commute mieście się w tych 40 kilometrach i macie gdzie ładować auto (po to je przecież kupiliście), to stacje benzynowe możecie odwiedzać tylko w trasie. Ewentualnie po hot doga.

Na ekspresówce (przy wyładowanych bateriach) V60 Polestar Engineered pochłonie około ośmiu litrów bezołowiowej. Na autostradzie około litr więcej. Biorąc pod uwagę osiągi – wstydu nie ma.
Fot. naTemat

4. Czy warto?

Tu mam pewne wątpliwości. Żeby nie było: V60 Polestar Engineered jako auto mi się bardzo podoba. Natomiast patrząc do cennika, trochę marszczą mi się brwi, bo ten zaczyna się od 301 500 zł.

To już sama w sobie jest konkretna kwota, natomiast mimo wszystko trzeba pamiętać, że w istocie rzeczy mamy do czynienia z "dopieprzoną" wersją T8. Taką "cywilną". A taką można mieć od 264 350 zł. Różnica dość znacząca. Parametry są praktycznie te same, a ustawieniami amortyzatorów Öhlins mimo wszystko będzie się bawić… mało kto.
Fot. naTemat
Pomijając jednak ten aspekt – to wspaniałe auto. Ja chciałbym je mieć, serio. I jest tu jeszcze jedna kwestia, o której nie można zapominać: niedługo wszyscy będą robić takie "szybkie kombi". I Audi, i Mercedes, i BMW. Następna klasa C w wersji AMG będzie hybrydowa. Tak samo ma być z RS4, o którym pisałem wyżej. Takie czasy, a Volvo po prostu już jest w tym wyścigu.

Volvo V60 Polestar Engineered na plus i minus:

+ Świetne osiągi
+ Bardzo dobre prowadzenie
+ Jednocześnie to bardzo komfortowe auto
- Marny dźwięk silnika
- Cena nie wydaje się uzasadniona względem wersji T8