Cichanouska przemówiła na Uniwersytecie Warszawskim. "Nie wyobrażaliśmy sobie takiej agresji"

Karol Górski
Przy okazji wizyty w Polsce Swiatłana Cichanouska pojawiła się na Uniwersytecie Warszawskim. – Wiem, że to ja zostałam wybrana na prezydenta Białorusi, ale wszystkie te głosy zostały skradzione – powiedziała opozycjonistka.
Cichanouska wystąpiła przed studentami UW. Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta
Cichanouska zauważyła, że jeszcze kilka miesięcy temu nie wyobrażała sobie, że znajdzie się tu, gdzie jest teraz. – Nie byłam zaangażowana w politykę, podobnie jak wielu Białorusinów żyłam własnym życiem, żyłam w swoim świecie, z mężem i dziećmi – wspominała kandydatka na prezydenta.

Nastawienie Cichanouskiej zmieniło aresztowanie jej męża. Wtedy zdecydowała się wejść do polityki. – To była trudna droga, bałam się, każdego dnia budziłam się i musiałam pokonywać swój strach i iść dalej – przyznała.

Później przeszła do samych wyborów. – Nie ma najmniejszych wątpliwości dla Białorusinów, na kogo głosowali. Wiem, że to ja zostałam wybrana na prezydenta Białorusi, ale wszystkie te głosy zostały skradzione, więc nie jesteśmy w stanie tego udowodnić. Białorusini musieli wyjść na ulice, by bronić swojego prawa do głosu – mówiła studentom Uniwersytetu Warszawskiego Cichanouska.


Zabrała też głos ws. tego, co wydarzyło się po ogłoszeniu wyników wyborów. – 9, 10 i 11 sierpnia pokojowe demonstracje spotkały się z brutalną reakcją władzy. Ludzie byli bici na ulicach i wsadzani do więzień. Zginęło sześć osób. To był dla nas wielki szok. Nie wyobrażaliśmy sobie, że w naszym kraju może dojść do takiej agresji – stwierdziła.

Cichanouska, która w obawie przed represjami uciekła z kraju w dniu ogłoszenia wyników wyborów, w środę rano rozmawiała w Warszawie z premierem Mateuszem Morawieckim. Teraz czekają ją spotkania z członkami "Solidarności" oraz Domu Białoruskiego. Później opozycjonistka pojedzie do Karpacza, gdzie weźmie udział w Forum Ekonomicznym.

Czytaj także: Niespodziewany ruch Łukaszenki. Nie wykluczył przedterminowych wyborów prezydenckich

źródło: Gazeta.pl