"Bezkarność plus" nie jest problemem. Politycy PiS od dawna stoją ponad prawem

Eliza Michalik
publicystka
Debata publiczna w Polsce już nagminnie przypomina sadzanie naprzeciw siebie ofiary gwałtu i gwałciciela i obłudne zachęcanie, żeby sobie„podyskutowali” o gwałcie. Na litość boską! W ten sposób podgrzewa się tylko emocje, czyli dokłada cegiełkę do rozchwianej, niezrównoważonej rzeczywistości, jaką buduje nam PiS i gwarantuje, że obywatele nigdy nie usłyszą, o co naprawdę w danej sprawie chodzi, nie dotkną jej istoty.
Fot. Dawid Żuchowicz / AG
Wszyscy mamy emocje, lubimy je czuć i okazywać, są jedną z najważniejszych ludzkich spraw, ale prawdą jest też, że uleganie im nie służy nigdy znalezieniu najrozsądniejszego wyjścia z sytuacji, spokojnemu rozważeniu wszystkich „za”i „przeciw” i podjęciu mądrej decyzji. W życiu prywatnym, nawet w kryzysowych sytuacjach większość z nas ma świadomość, że nerwy nie pomagają, tylko szkodzą i że im trudniejszy i złożony jest problem, tym większego opanowania wymaga. Ujście emocjom można dać, gdy zostanie rozwiązany.

Dlaczego więc nie stosujemy tej mądrej zasady w publicznej debacie, która kształtuje obywatelskie postawy i wybory? Dlaczego ulegamy, i opozycja, i media, populistom, którzy mają interes w tym, żebyśmy nie myśleli, tylko na siebie krzyczeli? Żebyśmy z mądrych, spokojnych ludzi, szukających rozwiązań, zamienili się w histeryków miotanych skrajnymi uczuciami?


Oczywiście taki sposób debatowania nigdy nie dotyka, bo i nie może, sedna sprawy. Jak przy okazji debaty o projekcie nazywanym ustawą „bezkarność plus” , gdy zamiast zastanowić się szerzej, jak to właściwie jest, jak do tego doszło, że dziś w Polsce PiS stoi całkowicie pond prawem i że żadne przepisy ani wyroki sądów członków tej partii po prostu nie dotyczą? Że nikt tych ludzi nie rozlicza i nie karze za łamanie prawa? Że wolno im więcej niż innym obywatelom, choć Konstytucja mówi o zasadzie równości wszystkich wobec prawa? I roztrząsać to tak długo, dokładnie i konsekwentnie, aż nie dojdziemy do konkretnych konstruktywnych wniosków – my rozmawialiśmy dużo i kwieciście, tonem pełnym oburzenia, a czasem szewskiej pasji o każdym przepisie i domniemaniach, co do kolejnych akapitów ustawy. Odmienialiśmy przez wszystkie przypadki słowo „bezkarność”, nie zatrzymując się przy nim na dłużej, nie konstatując, że PiS bezkarny jest od dawna, a teraz chce sobie dać po prostu licencję na zabijanie.

Czytaj także: NIETYKALNI. Oto dlaczego projekt PiS, który trafi do Sejmu, jest tak niebezpieczny

‘Dyskusja” wygląda w takich razach tak, że wałkujemy w nieskończoność pojedyncze pomysły, debatując zażarcie czy złamią przepisy Konstytucji,obejdą, czy tylko nieco naruszą, a jeśli „nieco”, to ile to jest to nieco – trochę czy bardzo? I – dokładnie tak, jak w sytuacji dyskusji ofiary gwałtu z gwałcicielem o gwałcie, powołujemy się na ekspertyzy i opinie ekspertów,zrównując przy okazji w debatach telewizyjnych znakomitych prawników, z uznanym, często międzynarodowym dorobkiem i autorytetem, utytułowanych i doświadczonych, z nieopierzonymi działaczami partyjnymi zaraz po studiach,bez kompetencji, autorytetu, o podstawowej choćby ogładzie nawet nie wspominając. I babrzemy się w tych pozorowanych „rozmowach” aż całkiem umknie nam to, co najważniejsze, a więc właśnie kwestia: czy pogodziliśmy sięz tym, że w Polsce istnieje wybrana kasta – partia PiS – której członkowie mają glejt nietykalności, bez względu na to, co zrobią?

Ustawa, potocznie nazywana ustawą „bezkarność plus” nie była przecież niczym innym, jak jedną z wielu ustaw, mających usankcjonować w Polsce stan całkowitego i jawnego bezprawia i zapewnić członkom PiS pełną swobodę w nieograniczonym łamaniu prawa. I to nie ona jest problemem, tylko ten fakt – że członkowie PiS od dawna stoją ponad prawem.

I temu, że jesteśmy w takim punkcie historii naszego kraju, nie jest winien tylko PiS. Odpowiedzialny jest za to każdy, kto kierując się fałszywym obiektywizmem zrównuje mądrego z głupim, agresywnego ze spokojnym i merytorycznym, wykształconego i doświadczonego z manipulatorem bez osiągnięć i dorobku w dziedzinie, o której się wypowiada. A żeby z tego wyjść,potrzeba spokoju, wyciszenia emocji i zawsze szukania sedna sprawy – przedzierając się przez populistyczne zmyłki i wrzutki.