– "Bezkarność plus" to idealny przykład próby pisania prawa pod siebie. Pisania prawa, które absolutnie tej władzy nie ogranicza – mówi w rozmowie z naTemat Eliza Rutynowska, prawniczka z Forum Obywatelskiego Rozwoju. W rozmowie z naTemat wyjaśnia, dlaczego nowelizacja tarczy antykryzysowej zaproponowana przez PiS (w środę trafi do Sejmu) jest tak groźna.
PiS chce przegłosować projekt nowelizacji "ustawy covidowej", ten pomysł ma już swoje określenie: "bezkarność plus". Na czym właściwie ta nowelizacja ma polegać?
Nawiązując do wcześniejszych określeń działań PiS-u, nie jest to pierwsze rodeo tego rodzaju. W poprzednich tarczach antykryzysowych mieliśmy już podobne próby przemycenia urzędniczej bezkarności. Dotyczyło to nadużyć w kontekście np. zakupu towarów.
Jednak to, czym ta nowelizacja różni się od poprzednich, to przede wszystkim fakt, że nie dotyczy tylko urzędników. Jeśli przyjrzymy się treści proponowanego przepisu: "Nie popełnia przestępstwa, kto w celu przeciwdziałania COVID-19 narusza obowiązki służbowe lub obowiązujące przepisy", to widzimy, że nie mam tutaj słowa "i", ale jest "lub".
To oznacza, że tą zmianą może być objęty zarówno urzędnik, jak i osoba, która np. stwierdzi, że ktoś, kto nie chce założyć maseczki w autobusie, stwarza śmiertelne zagrożenie dla innych, więc można tego kogoś dosłownie wyrzucić z autobusu.
Treść poprawki, zaproponowanej przez PiS, do ustawy Covid-owej
"Nie popełnia przestępstwa, kto w celu przeciwdziałania COVID-19 narusza obowiązki służbowe lub obowiązujące przepisy, jeżeli działa w interesie społecznym i bez naruszania tych obowiązków lub przepisów podjęte działanie nie byłoby możliwe lub byłoby istotnie utrudnione".
Ten najnowszy pomysł zmiany przepisów obejmuje praktycznie nas wszystkich. Jest to bardzo niebezpieczna furtka, bo może prowadzić nie tylko do samowoli urzędniczej, ale również do samosądów obywatelskich.
W tym pomyśle nie chodzi o konsekwencje epidemii, tylko o przeciwdziałanie Covid-19. Czyli jakich działań może dotyczyć?
Jeżeli mówimy o zwalczaniu skutków, to mówimy o konkretnej reakcji na coś, co już się wydarzyło. To oznacza dużo większe ograniczenie, niż gdy chodzi o przeciwdziałanie Covid-19, o którym tutaj jest mowa.
W przypadku działania prewencyjnego nie mamy pewności, ani gwarancji, jaki byłby skutek, gdyby tego działania nie było. Prewencja, to bardzo szerokie pojęcie. Równie dobrze mogę sobie wyobrazić, że ktoś może stwierdzić, że podejmowanie prób przeprowadzenia całkowicie korespondencyjnych wyborów było właśnie próbą przeciwdziałania koronawirusowi.
Czyli wystarczy pretekst, żeby legitymizować wątpliwe prawnie działania?
Tak. To, co trzeba podkreślić, to to, że prawo, szczególnie prawo karne, w demokratycznym państwie prawa musi być jasne, klarowne i określone. Jeżeli tego nie ma, to mamy do czynienia z czymś, co nazywamy niedookreślonością prawa, a w związku z tym tak naprawdę nie jesteśmy pewni, jakie przepisy nas obowiązują.
W tym pomyśle mamy takie określenie jak "interes społeczny", może się jednak okazać, że będzie on raczej złotym interesem. Czymś, co będzie chroniło osoby bliskie władzy i działające zgodnie z jej wolą. Z drugiej strony może być wykorzystywany przeciwko osobom, którym z władzą nie jest po drodze, kiedy np. prokurator stwierdzi, że nie było interesu społecznego.
W jakich przypadkach, obszarach, mogłoby jeszcze dochodzić do nadużyć?
Przerażającą odpowiedzią na to pytanie jest tak naprawdę to, że chodzi o praktycznie wszystkie czyny zabronione, wymienione w kodeksie karnym. To jest worek bez dna. Nie ma żadnych granic.
Kiedy czyta się uzasadnienie tego projekty, to mamy wprost powiedziane, że w stanie epidemicznym powodowanym Covid niejednokrotnie konieczne jest działanie trudne do pogodzenia z obowiązkami służbowymi i obowiązującym stanem prawnym.
Jeżeli zwalczanie choroby zakaźnej nie jest możliwe w inny sposób niż praworządny i zgodny z zasadami panującymi w demokratycznym państwie prawa, to ja się pytam, co my zwalczamy?
Zwalczanie choroby zakaźnej ma na celu ochronę zdrowia i życia obywateli. Nie wyobrażam sobie, żeby można było to czynić w sposób niezgodny z prawem, które przecież również ma na celu ochronę zdrowia i życia obywateli.
Zatrzymam się jeszcze przy urzędnikach. Wprowadzenie nowelizacji może też spowodować, że będą działać mniej zastanawiając się nad konsekwencjami podejmowanych decyzji? Że zdejmie to z nich pewien ciężar, ale i ostrożność?
To jest grzech, który ta władza powtarza często. W Konstytucji mamy określone, że władza działa na podstawie i w granicach prawa, nie oznacza to jednak, że władza może sobie pisać to prawo dowolnie, że może określać te granice, jak tylko jej się to podoba.
"Bezkarność plus" to idealny przykład próby pisania prawa pod siebie. Pisania prawa, które absolutnie tej władzy nie ogranicza.
To, co jest niepokojące, to również to, że wszyscy zapomnieliśmy już, że władza nie wykorzystała konstytucyjnie przewidzianych przepisów związanych ze stanem klęski żywiołowej, a przecież ta klęska nas dopadła.
Zamiast tego władza zdecydowała się na multiplikowanie prawa, tworzenie chaosu prawnego, wprowadzenie coraz to nowych tarcz, które tak naprawę tarczami nie są, są jedynie durszlakami prawnymi. Stanowią worki prawne pełne nowych przepisów, które zdestabilizowały nasz system.
Szczególnie widoczne jest to w czasach kryzysu. To trochę tak, jakby na koniec zauważono, że coś mogło pójść nie tak w międzyczasie, dlatego trzeba na wszelki wypadek wrzucić dodatkowy przepis, który zagwarantuje nam bezkarność. Jeżeli władza tak postępuję i uważa, że może, to oznacza, że jesteśmy już bardzo daleko od demokratycznego państwa prawa.
Politycy PiS coraz częściej argumentują ten pomysł nowelizacji tym, że tak naprawdę jest to duplikowanie tego, co już jest w prawie karnym. Odwołują się tym samym do stanu wyższej konieczności, który może usprawiedliwiać dosyć radykalne działania.
Po pierwsze jest to absolutnie nie do pogodzenia w kontekście prawnym, ponieważ nie można duplikować przepisów, szczególnie prawa karnego. Natomiast druga rzecz jest taka, że istnieje różnica pomiędzy tym, co proponują panowie posłowie i panie posłanki, a stanem wyższej konieczności.
Stan wyższej konieczności zakłada taką sytuację, w której prokuratura musiałaby udowodnić, że, np. gdyby ktoś wyrzucił innego pasażera z autobusu, zagrożenie życia nie było bezpośrednie, że ten ktoś nie działał z intencją ratowania życia przedstawiającego wartość wyższą oraz że nie zagrażało to bezpieczeństwu.
Natomiast po wejściu druku 539, odpada warunek wykazania bezpośredniości zagrożenia, świadomości wystąpienia zagrożenia i intencji ratowania wyższego dobra. Mamy jedynie mało klarowny interes społeczny i bardzo szeroko rozumiane przeciwdziałanie Covid-19.
Proszę zwrócić uwagę na jeszcze jedną niepokojącą rzecz, tutaj nie jest napisane, że przeciwdziałanie byłoby niemożliwe bez podjęcia tych radykalnych kroków. Wystarczy, że byłoby istotnie utrudnione.
Jest to bardzo niebezpieczne dla obywatelek i obywateli, bo mamy przepis, który może pomieścić wszystko. Przypomnę choćby wypowiedzi Ryszarda Terleckiego, który mówił, że nie można teraz karać urzędników, którzy podejmowali decyzje w czasie epidemii. Oznacza to, że urzędnicy nie będą musieli myśleć o konsekwencjach swoich działań.
Będzie to też pokusą do tego, żeby ewentualnie przemycić swoje interesy przy okazji realizowania zadań obiektywnie publicznie użytecznych.
Czy nowe przepisy mogłyby być w takim razie wytrychem, który pomógłby uniknąć ewentualnej odpowiedzialności za przygotowanie wyborów, które nie doszły do skutku, przez Jacka Sasina i za zakup respiratorów, w których uczestniczył resort zdrowia zarządzany przez byłego już ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego?
Oczywiście, że tak. Oczywiście nie mamy jeszcze w przypadku tych spraw postępowania karnego, nie znam też treści żadnych dokumentów, bo niczego nam nie udostępniono. Trzeba jednak powiedzieć, że jest to o tyle prawdopodobne i niebezpieczne, że władza wie, po co jakiś przepis tworzy.
Twórcy tego rozwiązania bardzo niechętnie w ostatnich miesiącach współpracowali z opozycją, nie tłumaczyli się z tego, co się wydarzyło, również w kontekście kupowania maseczek przez spółki Skarbu Państwa. To wszystko próbowano zamiatać pod dywan.
Przypominam, że próbowano przepchnąć nie tylko tzw. sasinowe rekompensaty, ale również rekompensaty dla spółek Skarbu Państwa, które zamawiały maseczki. To składa się w jedną całość i wskazuje na to, że tu nie chodzi tylko o to, że żeby ktoś mógł czuć się swobodnie w podejmowaniu decyzji. Za tym kryje się coś więcej.
W najgorszym momencie pandemii, gdy przekonywano nas, że Covid-19 jest już właściwie za nami, takich rozwiązań nie było. Wprowadza się je teraz, kiedy rzekomo jest spokojniej i już wszystko działa, jak dawniej. Wyobrażam więc sobie, że bez problemu można przeprowadzać rzetelne postępowania, również karne.
Jeśli rzeczywiście są osoby, które musiały coś zrobić w stanie wyższej konieczności i mają na to usprawiedliwienie, to nie widzę problemu. Jeśli jednak ktoś złamał prawo lub dopuścił się nadużyć swoich uprawnień, to musi mieć świadomość tego, że w demokratycznym państwie prawie poniesie na za to odpowiedzialność.
W dość perfidny sposób został wykorzystany art. 4 kodeksu karnego, który mówi o tym, że w razie, gdy zmienia się ustawa pomiędzy popełnieniem czynu a zajmowaniem się tym czynem przez sąd, stosowana jest ustawa względniejsza dla sprawcy. Co jest dla sprawcy względniejsze niż całkowita bezkarność? To jest bardzo wygodny wytrych, aby na już samym początku umarzać postępowanie.
Trzeba podkreślić jeszcze jedną rzecz, nie zwrócono również uwagi na proporcjonalność stosowanych środków. Najważniejszy jest cel. Nie ma podnoszonej kwestii, czy sprawca czynu przyczynił się do zniwelowania istniejące zagrożenia, chodzi tylko o to, czy miał na celu przeciwdziałanie Covid-19.