Brak miejsc i rąk do pracy. Trójmiejski "koronaszpital" praktycznie upadł
Brak wolnych łóżek i rąk do pracy sprawiły, że doszło do zamknięcia izby przyjęć w szpitalu zakaźnym w Gdańsku. To główny szpital na Pomorzu, który przyjmuje pacjentów zakażonych koronawirusem. A właściwie przyjmował, bo już nie przyjmuje. Taką decyzję podjęła spółka Szpitale Pomorskie – podaje portal Trójmiasto.pl.
– Szpitale powiatowe utrzymują miejsca izolacyjne dla pacjentów chorych na COVID-19, szpitale specjalistyczne też mają taki obowiązek, ale w każdym z tych miejsc jest ich raptem kilka – powiedział Jerzy Karpiński.
Lekarz nie ukrywa, że jest jeszcze Uniwersyteckie Centrum Medycyny Morskiej i Tropikalnej, ale jest tam jednak zdecydowanie mniej łóżek dla pacjentów covidowych niż w szpitalu zakaźnym. Szpital ten nie jest w stanie zabezpieczyć potrzeb całego województwa.
Czytaj także: Zamknięto kościół, szpital, ludzie nie wychodzą z domów. Dzielnica Katowic w strachu przed wirusem
O dramacie kadrowym w placówce wiadomo od dawna. Głośno było o wypowiedzeniach lekarzy, a rekrutacja na zwolnione etaty zakończyła się niepowodzeniem. Zdarzało się, że jeden specjalista pełnił dyżur nawet na trzech oddziałach jednocześnie, co musiało rażąco obniżać standardy opieki.
Placówki były przepełnione, zaczęło brakować wolnych łóżek. Efektem jest właśnie decyzja władz spółki Szpitale Pomorskie o zamknięciu izby przyjęć. Co dalej? Jednym z rozważanych rozwiązań jest przekierowanie pacjentów zakażonych koronawirusem do szpitala w Grudziądzu.
Czytaj także: Poznański startup walczy z koronawirusem. Ten gadżet może być hitem
źródło: Trójmiasto.pl