To ma być elektryk, który zmieni podejście "zwykłych" ludzi do takich aut. Oto Volkswagen ID.3

Łukasz Grzegorczyk
Jest zwinny, świetnie sprawdza się w mieście, ale można nim wyjechać też w długą trasę. To moje pierwsze wrażenia po teście w pełni elektrycznego Volkswagena ID.3. Miałem tylko trzy godziny, by lepiej poznać się z tym autem. W zatłoczonej Warszawie okazało się jednak lekiem na prawie całe uliczne zło.
Jest zwinny, świetnie sprawdza się w mieście, ale można nim wyjechać też w długą trasę. To pierwsze wrażenia po pierwszym teście elektrycznego Volkswagena ID.3. Fot. naTemat
Volkswagen zawsze kojarzył mi się z marką przewidywalną do bólu. Liftingi poszczególnych modeli to zwykle kosmetyczne zmiany, bez robienia rewolucji. Tymczasem szok i niedowierzanie. W końcu mam argumenty, że niemiecka marka potrafi wyjść przed szereg i zrobić coś na zasadzie łącznika teraźniejszości z przyszłością.

Jak wygląda nowy ID.3?

To po prostu ładne, nowoczesne auto, które otwiera nowy rozdział w historii Volkswagena. Producent głośno zapowiadał go od dawna, ale tak naprawdę nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Jeśli chodzi o design, to od razu rzuca się w oczy opływowy kształt auta.
Fot. Volkswagen

Samochód maksymalnie skrócono z przodu, dzięki czemu w środku pasażerowie zyskali sporo miejsca. Mam wrażenie, że ID.3 nie jest dedykowany dla konkretnej grupy wiekowej. Spodoba się młodszym kierowcom żądnym futurystycznych wstawek – jak choćby ciekawe felgi. I docenią go starsi, przyzwyczajeni do tego, że Volkswagen przyciąga wzrok także minimalizmem.
Fot. Volkswagen

Proporcje pozwalają nazwać to auto typowo miejskim. Ma 4,3 metra długości, więc przy parkowaniu w ścisłym centrum nie powinno być płaczu i zgrzytania zębami. ID.3 zbudowano na platformie MEB, która wykorzystana ma być przez niemiecki koncern do budowy całej gamy modelowej pojazdów elektrycznych.
Fot. Volkswagen
Po otwarciu drzwi byłem zaskoczony wspomnianą już przestrzenią. Z zewnątrz auto nie sprawia wrażenia aż tak przestronnego. Mój testowy ID.3 z dopiskiem 1ST w środku miał jasne wykończenia, m.in. prawie białą kierownicę. Wyglądało to bardzo ładnie, bo ożywiało wnętrze, ale nie chciałbym być na miejscu tego, kto będzie musiał to czyścić. Na szczęście dostępne są też warianty w ciemnej kolorystyce.
Fot. Volkswagen
Fot. Volkswagen
Kierowca przed oczami ma niewielki, ale bardzo czytelny ekran, który pozwala śledzić najważniejsze informacje. Drugi większy wyświetlacz standardowo znalazł się w centralnej części. Ma dość przejrzyste menu i pozwala łatwo operować dotykowo wszystkimi funkcjami. Minus? Zabrakło mi zwykłego wejścia USB, znalazłem tylko po dwa gniazda USB-C z przodu i z tyłu.
Fot. Volkswagen
Fot. Volkswagen
Fot. Volkswagen
Samo wykończenie wnętrza wygląda minimalistycznie, ale nie kłuje w oczy. Jedynie plastiki na drzwiach można byłoby zastąpić lepszymi materiałami. Poza tymmmiałem do dyspozycji naprawdę niezliczoną ilość schowków i zakamarków na swoje rzeczy. Miejsce, gdzie zwykle jest dźwignia skrzyni biegów (w ID.3 przełożenia zmieniamy przełącznikiem przy kierownicy), hamulec ręczny i podłokietnik, to jedna duża skrytka na różne skarby.


Na tylnej kanapie w miarę wygodnie rozsiądzie się pasażer do 1,80 m wzrostu. Wyżsi będą musieli się trochę pogimnastykować. Z kolei bagaże na weekendowy wypad dla dwóch osób spokojnie można zmieścić w bagażniku, który ma pojemność 385 litrów.
Fot. naTemat
Fot. naTemat

Volkswagen ID.3 – jak jeździ?


Tak naprawdę miałem tylko trzy godziny, by sprawdzić nowego elektrycznego Volkswagena. Na pewno zdążyłem docenić 204-konny silnik elektryczny, który pozwala rozpędzić się do setki w niecałe 7,5 sekundy. Prędkość maksymalna wynosi 160 km/h.

To całkiem nieźle, ale pamiętajcie, że w autach elektrycznych serce ma bić szybciej głównie na starcie, kiedy ruszacie z pełną mocą i od razu macie dostępny cały moment obrotowy. W trybie "Sport" ID.3 od 0 do 60 km/h wgniata w fotel. Oto niepodważalny plus jazdy na zielonej energii.
Fot. naTemat
ID.3 ma baterię o pojemności 58 kWh, ale niestety nie zdążyłem sprawdzić, jak realnie wypada zasięg. Deklarowany przez producenta to nawet 420 km, jednak na monitorze pokazywało mi tylko 290 km. Dlaczego? Po pierwsze, bateria nie była naładowana do maksimum.

Po drugie, poprzedni kierowca mógł na tyle dociskać auto, że liczby dostosowały się do jego stylu jazdy. Żeby sprawdzić, jak to wygląda naprawdę, musiałbym pojeździć przez kilka dni.
Fot. Volkswagen
Po Warszawie udało mi się zrobić niecałe 50 km. W tym czasie potwierdziło się, że ID.3 jest bardzo dobrze wyciszony, co w przypadku elektryków ma duże znaczenie. Odciąłem się od zgiełku miasta i w ciszy słuchałem pomruku auta. Poza tym Volkswagen zaskoczył mnie zwrotnością, kiedy zawracałem w ciasnej uliczce.
Fot. Volkswagen
Z kolei na krótkim odcinku ekspresówki bardzo przyjemnie jechało mi się przy prędkości 100 km/h. To dało mi do myślenia, bo w ID.3 komfortowo dojechałbym pewnie nawet do Gdańska. Tylko czy to nie miał być typowo miejski wóz?

Chyba nie da się go tak zaszufladkować. Jeśli nie będziecie się bać, że po drodze zabraknie wam ładowarek, to za kółkiem ID.3 śmiało możecie ruszać w Polskę. Zresztą samochód ułatwi wam życie, bo w systemie jest opcja z wyszukiwaniem najbliższych stacji, gdzie uzupełnicie energię. To tylko kwestia sensownego zaplanowania trasy.
Fot. Volkswagen
Jedna rzecz w ID.3 zachwyciła mnie najbardziej. Chodzi o kolorystyczne czujniki, które znajdują się na dolnej krawędzi przedniej szyby. Kiedy wydajecie polecenia głosowe, potwierdzają gotowość świecąc się na zielono, ale na tym nie koniec.

Ten gadżet współpracuje z nawigacją. Kiedy będziecie zbliżać się do wyznaczonego na trasie skrętu w lewo, na szybie pojawi wam się coś w rodzaju pływającej niebieskiej strzałki, która wskazuje kierunek jazdy. To taki bajer na miarę XXI wieku, który nie wszyscy docenią, ale warto dopisać Volkswagenowi punkty za innowację.
Fot. Volkswagen
Na koniec testu zajrzałem do cennika. Auto, którym jeździłem, kosztowało 195 tys. zł. Biorąc pod uwagę, jak wygląda rynek pojazdów elektrycznych, to nie jest kwota, która zwala z nóg. Tym bardziej, że mówimy o aucie, które już było bardzo dobrze wyposażone. Można przyjąć, że za powyższą kwotę dostajecie samochód, który nie powinien was rozczarować.

Na stronie Volkswagena znajdziecie sporo gotowych propozycji konfiguracji auta. Jeśli nie interesuje was dodatkowe wyposażenie, to można trzymać się tego, że ceny ID.3 startują od 156 tys. zł.
Fot. Volkswagen
No dobrze, ale czy w ogóle warto? Zostało mi zbyt dużo znaków zapytania, by wydać werdykt. Auto, które dostałem w ręce, nie zdążyło mnie do siebie zniechęcić, a jednocześnie potwierdziło mi, że Volkswagen poszedł w dobrym kierunku. Jeśli miałbym wróżyć z fusów, to strzelam, że po ID.3 ustawi się kolejka chętnych wielbicieli jazdy "eko". Choćby ze względu na niebanalną stylówkę i renomę marki.

Czytaj także: Niby zwykły samochód, ale jak zobaczysz te lusterka... Audi pokazało kolejne auto na prąd
Fot. Volkswagen
Fot. Volkswagen