"Je…ny homofob". Podpisali się pod projektem ustawy "STOP LGBT", teraz są prześladowani

Ola Gersz
W parafii w Czudcu na Podkarpaciu chętni złożyli podpisy pod projektem ustawy "STOP LGBT" Fundacji Życie i Rodzina Kai Godek. Teraz twierdzą, że mają problemy. Niektórzy mieszkańcy są prześladowani i wyzywani od homofobów. Ktoś bowiem ujawnił dane osób, które złożyły podpisy. Ci chcą wycofać swoje poparcie, nie jest jednak łatwe.
W kościołach podpisywane są listy poparcia pod projektem ustawy "STOP LGBT" Fot. Tomasz Stanczak / Agencja Gazeta
Czytaj także: Parafie, które walczą z LGBT, mogą stracić unijne dotacje. Jest oficjalna skarga

W wielu polskich kościołach zbierane są podpisy pod projektem ustawy "Stop LGBT", który przygotowała Fundacja Życie i Rodzina kierowana przez Kaję Godek. Jednak nie wszędzie można go podpisać. Kilka dni temu metropolita poznański i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki nie wyraził zgody na promowanie "STOP LGBT" w archidiecezji poznańskiej.

Tymczasem 13 września projekt ustawy społecznej pojawił się w kościele w Czudcu w województwie podkarpackim. W listę, na której podawano swoje wrażliwe dane osobowe, każdy miał wgląd. Teraz – jak informuje podkarpacki portal Nowiny 24 – mieszkańcy, który złożyli swoje podpisy pod "STOP LGBT" są prześladowani.


– Podpisałem, a rano zobaczyłem na bramie swojej posesji kredą napisane "Je…ny homofob". Kiedy zmywałem, słyszałem, śmiech ludzi stojących na pobliskim przystanku autobusowym – opowiada jeden z mieszkańców Czudca. Dodaje również że: "starsza pani usłyszała od kilku młodych ludzi, że jest starą, głupią babą", a "kilka osób skarżyło mi się, że w sklepie, na ulicy słyszało pod swoim adresem wulgaryzmy".

Kłopoty ze "STOP LGBT"


Rozmówca Nowin 24 oraz wielu innych parafian postanowili wycofać swoje podpisy. Również ci, którzy nie doświadczyli szykan. Mieszkańcy Czudca boją się bowiem, jak zostaną wykorzystane ich dane osobowe. Okazuje się jednak, że nie jest to łatwe.

– Byłem na plebanii, drzwi zamknięte na głucho, telefonowałem kilkakrotnie, nikt nie odbierał, zacząłem do księdza proboszcza pisać maile ze swoim żądaniem. Odpowiedziano mi tyle, że takich spraw nie załatwia się mailem, trzeba osobiście. Próbowałem osobiście, nikogo w kancelarii parafialnej nie było – relacjonuje mężczyzna.

Parafianin, który zagroził proboszczowi, że całą sprawę zgłosi do sądu, usłyszał od niego w poniedziałek, 21 września, że jest już za późno – listy z danymi zostały wysłane do siedziby Fundacji Życie i Rodzina w Warszawie.

Mężczyzna nie poddał się i zwrócił się do Kościelnego Inspektora Danych Osobowych w Warszawie, ks. Piotra Kroczka. Ten zauważył, że przy podpisywaniu projektu ustawy "STOP LGBT" mogło dojść do "ewentualnych nieprawidłowości w przetwarzaniu danych". Dodał również, że proboszcz Czudca powinien wykreślić podpisy osób, które tego żądają.

KIOD wysłał już do podmiotów kościelnych uwagi dotyczące projektu. Kościelny Inspektor Danych Osobowych podkreślił jednak, że zbieranie podpisów pod "STOP LGBT" jest inicjatywą nie Kościoła, a Fundacji Życie i Rodzina. To ona odpowiada więc za ochronę danych osobowych sygnatariuszy.

źródło: Nowiny 24