Armenia i Azerbejdżan na granicy wojny. Pod ostrzał dostali się cywile, są zabici i ranni
"Decyzją rządu Armenii w republice wprowadzany jest stan wojenny i powszechna mobilizacja. Decyzja wchodzi w życie w chwili publikacji" – napisał na Facebooku premier Armenii Nikol Paszynian
Armenia udostępniła nagrania, które maja być dowodem na to, że zniszczone zostały czołgi przeciwnika. Z koeli Azerbejdżan podkreśla, że w wyniku działań militarnych przejął kontrolę nad kilkoma wsiami w Górskim Karabachu.
Szef władz Górskiego Karabachu, nieuznawanej republiki, Araik Arutjunian wygłosił oświadczenie, które do sieci wrzucił jego rzecznik Wagram Pogosjan. "W związku z zaistniałą sytuacją zwołałem pilne posiedzenie Narodowego Zgromadzenia i ogłosiłem stan wojenny i powszechną mobilizację osób powyżej 18 lat" – stwierdził.
Ofiary śmiertelne
Ostrzelana została stolicy separatystycznej enklawy Stepanakert. Separatyści poinformowali, że oprócz rannych wśród cywilów są także ofiary śmiertelne. Nie wiadomo jednak nic o liczbie poszkodowanych.
"Rano 27 września Azerbejdżan otworzył ogień rakietowo-artyleryjski i wykorzystał drony, uderzając w miejscowości i obiekty infrastruktury, w tym stolicę Stepanakert. Są straty wśród ludności i zniszczenia obiektów cywilnych" – przekazało biuro prasowe ombudsmana (rzecznik praw obywatelskich) Górskiego Karabachu Artaka Belgariana.
40-letni konflikt
Konflikt Armenii z Azerbejdżanem o Górski Karabach trwa już od około 40 lat. W trakcie otwartej wojny na przełomie lat 80. i 90. liczba ofiar sięgnęła ponad 30 tysięcy osób. Ormianie mieszkający w Górskim Karabachu mogą liczyć na wsparcie Armenii.
Formalnie to terytorium należy jednak do Azerbejdżanu, a republika nie jest uznawana przez żadne państwo na świecie. W 1994 roku zdecydowano o oficjalnym zawieszeniu broni. Mimo tego cały czas w regionie dochodzi do ostrzałów.