Armenia i Azerbejdżan na granicy wojny. Pod ostrzał dostali się cywile, są zabici i ranni

Aneta Olender
"Decyzją rządu Armenii w republice wprowadzany jest stan wojenny i powszechna mobilizacja. Decyzja wchodzi w życie w chwili publikacji" – napisał na Facebooku premier Armenii Nikol Paszynian
Armenia i Azerbejdżan oskarżają się wzajemnie o eskalację konfliktu. Fot. Youtube
Armenia i Azerbejdżan oskarżają się o eskalację konfliktu w regionie. W niedzielę doszło do wzajemnego ostrzału sił obu państw, w wyniku czego zginęli wojskowi i cywile.

Armenia udostępniła nagrania, które maja być dowodem na to, że zniszczone zostały czołgi przeciwnika. Z koeli Azerbejdżan podkreśla, że w wyniku działań militarnych przejął kontrolę nad kilkoma wsiami w Górskim Karabachu.

Szef władz Górskiego Karabachu, nieuznawanej republiki, Araik Arutjunian wygłosił oświadczenie, które do sieci wrzucił jego rzecznik Wagram Pogosjan. "W związku z zaistniałą sytuacją zwołałem pilne posiedzenie Narodowego Zgromadzenia i ogłosiłem stan wojenny i powszechną mobilizację osób powyżej 18 lat" – stwierdził.

Ofiary śmiertelne


Ostrzelana została stolicy separatystycznej enklawy Stepanakert. Separatyści poinformowali, że oprócz rannych wśród cywilów są także ofiary śmiertelne. Nie wiadomo jednak nic o liczbie poszkodowanych.


"Rano 27 września Azerbejdżan otworzył ogień rakietowo-artyleryjski i wykorzystał drony, uderzając w miejscowości i obiekty infrastruktury, w tym stolicę Stepanakert. Są straty wśród ludności i zniszczenia obiektów cywilnych" – przekazało biuro prasowe ombudsmana (rzecznik praw obywatelskich) Górskiego Karabachu Artaka Belgariana.

40-letni konflikt


Konflikt Armenii z Azerbejdżanem o Górski Karabach trwa już od około 40 lat. W trakcie otwartej wojny na przełomie lat 80. i 90. liczba ofiar sięgnęła ponad 30 tysięcy osób. Ormianie mieszkający w Górskim Karabachu mogą liczyć na wsparcie Armenii.

Formalnie to terytorium należy jednak do Azerbejdżanu, a republika nie jest uznawana przez żadne państwo na świecie. W 1994 roku zdecydowano o oficjalnym zawieszeniu broni. Mimo tego cały czas w regionie dochodzi do ostrzałów.
Czytaj także: "Nie pozwólcie wybuchnąć wojnie!". Łukaszenka chce zamknąć granice z Polską i Litwą