Ma technologię od VW, wygląda awangardowo i daje frajdę z jazdy. Nie, nie chodzi o to Lamborghini

Michał Jośko
Nowy Volkswagen Arteon to samochód, który ma podbić serca (i portfele) klientów szukających pojazdu łączącego awangardową stylistykę z doznaniami typu premium. Czy ma na to szanse? Nie odpowiem na to pytanie, dopóki nie ujeżdżę tego rumaka z Wolfsburga.
Volkswagen Arteon Fot. naTemat
Niecałe cztery miesiące temu mogłem poznać nowego Arteona w trakcie prezentacji wirtualnej, łącząc się światłowodowo na linii Wolfsburg-Warszawa. To, czego dowiedziałem się w czerwcu, opisałem tutaj:

Czytaj także: Rozważny i romantyczny. Komu zagrozi Volkswagen Arteon, powracający pod dwiema postaciami

Dziś nie muszę poprzestawać wyłącznie na informacjach przekazanych prze firmę Volkswagen – mogę obejrzeć tę nowinkę na żywo, dotknąć jej i przetestować. No i ocenić, czy ten flagowy model niemieckiej marki (nie licząc oczywiście Touarega, czyli SUV-a majestatycznego niczym bunkier na Linii Zygfryda) jest naprawdę kuszącą propozycją, jeżeli wziąć na tapet jego cennik.
Volkswagen ArteonFot. naTemat
"Nie, nie mamy absolutnie żadnych kompleksów" – czyżby taki właśnie komunikat starał się przekazać Volkswagen, ustawiając mój egzemplarz testowy tuż obok Lamborghini Aventadora? Tego nie wiem. Jednak zbliżając się do niego, jestem pewien jednego: ten "FałWej" robi wrażenie. Nawet w towarzystwie supersamochodu z Sant'Agata Bolognese. Dodajmy: na żywo prezentuje się lepiej, niż na zdjęciach.


Gdy mowa o nowym Arteonie, największą część uwagi skupia się na jego dwóch odmianach: R (czyli najmocniejszej wersji, dysponującej mocą 320 KM) oraz eHybrid (218-konnej hybrydzie typu plug-in). Jednak biorąc pod uwagę to, iż w tym momencie ich cenniki nie są znane, skupiam się na pojeździe, który już dziś można zamawiać w polskich salonach.
Volkswagen ArteonFot. naTemat
Tak więc przede mną pręży się pojazd, którego karoserię pokryto lakierem określanym jako Królewska Czerwień, a pod którego maską spoczywa uturbiona jednostka 2.0 TSI. W tym egzemplarzu generuje 190 KM, czyli jest najsłabszą z dwulitrowych benzynówek, które będą trafiać do Arteona (pozostałe chwalą się mocą 272 i 320 koni mechanicznych), a wszystko to przekładane jest na nawierzchnię w ramach kooperatywy z siedmiobiegową skrzynią DSG.

Czas ruszyć przed siebie i sprawdzić, czy ten motor przystaje do agresywnie wystylizowanego nadwozia (określanego jako Fastback, czyli owoc romansu limuzyny z coupé), które obiecuje całą masę sportowych doznań za kierownicą.
Volkswagen ArteonFot. naTemat
Wciskam pedał gazu i czuję, jak ten ważący ponad 1,6 tony samochód przechodzi do działania. Robi to dziarsko i z animuszem, choć – powiedzmy sobie uczciwie – nie towarzyszą temu żadne doznania z gatunku tych, które zwykło się określać mianem epickich.

Ot, zero dramatyzmu – tym Arteonem można przemieszczać się naprawdę żwawo, wykorzystując 320 Nm maksymalnego momentu obrotowego, który zapewnia przyśpieszenie 0-100 km/h w 7,9 sekundy. Szukasz czegoś, co naprawdę może wywołać ciarki na plecach?

A więc na razie (w oczekiwaniu na Arteona R) pozostaje ci np. zamówienie 272-konnej wersji 2.0 TSI 4MOTION, która pierwszą setkę połyka w zaledwie 5,9 sekundy. Oczywiście pod warunkiem, że jesteś skłonny wydać na nią 214 690 zł, gdyż tyle kosztuje w (jedynej dostępnej) wersji wyposażenia Elegance.
Volkswagen ArteonFot. naTemat
Skoro już zeszliśmy na temat pieniędzy: benzynowego Arteona ze 190-konną jednostką można posiąść już za 158 390 zł (podstawowa wersja Essence). Mój egzemplarz to reprezentant najwyższej odmiany R-Line, której cennik zaczyna się od 170 590 zł, doposażony w sporo naprawdę fajnych bajerów.

Wymieńmy parę z nich: po królewsku efektowny lakier (3660 zł), dwudziestocalowe – przepiękne! – obręcze Nashville (4200 zł), rewelacyjne fotele ergoComfort (5500 zł) i tapicerka skórzana (7220 zł), sportowe, obniżone i adaptacyjne zawieszenie (5290 zł), pakiet Business Premium (9270 zł), system audio zaprojektowany specjalnie do tego wozu przez firmę Harman Kardon (5840 zł) oraz świetna kierownica multifunkcyjna (690 zł).
Volkswagen ArteonFot. naTemat
Każda z tych opcji naprawdę "robi robotę", sprawiając, że ten samochód prowadzi się z uśmiechem na ustach – nowy Arteon naprawdę dobrze radzi sobie nawet w ciasnych, dynamicznie pokonywanych wirażach, w czym pomaga bezpośredni układ kierowniczy, oczywiście zwłaszcza po wybraniu sportowego trybu jazdy.

No i w każdej sekundzie dopieszcza kierowcę doznaniami akustycznymi; czy to płynącymi z głośników, czy wydechu (ten brzmi znacznie groźniej, niż można byłoby spodziewać się po takim silniku). Jedyny minus? Dodatki, które znalazły się w tym egzemplarzu, wywindowały jego cenę do 253 280 zł.

Co zrobiłbym, stając przed dylematem zakupu Arteona i mając do dyspozycji ok. ćwierć miliona złotych – wybrał taką właśnie, naprawdę wypasioną, wersję R-Line, czy jednak postawił na wspominanego wcześniej "Eleganta" z jednostką mocniejszą o 82 KM i doposażył go znacznie skromniej, mając na to niecałe 36 000 zł?
Volkswagen ArteonFot. naTemat
Zdecydowanie stawiam na bramkę numer 2. Argumentem, który przeważyłby szalę, byłby tutaj fenomenalny system 4MOTION, który w mocniejszej odmianie jest standardem, natomiast w przypadku silnika 190-konnego pozostaje wyłącznie napęd na oś przednią.

No dobrze, czas zakończyć dywagowanie na temat dylematów, które mnie nie dotyczą. Skupmy się lepiej na tym, co nowy Arteon oferuje każdemu klientowi; nawet temu, który wybierze bazową 150-konną jednostkę TSI o pojemności 1,5 litra (tutaj progiem wejścia jest kwota 144 590 zł).
Volkswagen ArteonFot. naTemat
Otóż otrzymuje on samochód nie tylko bardzo ładny, lecz i naprawdę duży. Wrażenie mogą robić już wymiary zewnętrzne – niezależnie od tego, czy mowa o wersji Fastback czy usportowionym kombi (tzw. Gran Turismo), mamy do czynienia z pojazdem o długości 4866 milimetrów i 1871 milimetrów szerokości (nie licząc lusterek).

Naprawdę sporo, jednak wszystko to blednie w zestawieniu z tym, co udało się wyczarować projektantom w środku. Zastosowanie modułowej płyty podłogowej MQB pozwoliło osiągnąć aż 2840 milimetrów rozstawu pomiędzy osiami i w efekcie niesamowitą wręcz ilość miejsca zarówno z przodu, jak i z tyłu. Jeżeli za kierownicą posadzimy profesjonalnego koszykarza, a za nim modelkę z wybiegu, żadne z nich nie będzie tutaj narzekać na brak miejsca na nogi.
Volkswagen ArteonFot. naTemat
Podobnie będzie w sytuacji, gdy postanowimy zamienić ich miejscami. Choć w tym drugim przypadku polecałbym postawić na odmianę Gran Turismo, której tylna część linii dachu przebiega o 48 milimetrów wyżej niż w Fastbacku. Do tego wszystkiego dochodzą pojemne bagażniki: w przypadku Fastbacka mówimy o 563 litrach (1557 litrów po złożeniu kanapy), Gran Turismo oferuje 565 litrów (odpowiednio: 1632 litrów).
Volkswagen ArteonFot. naTemat
Arteon gwarantuje nie tylko to, że zrobimy wrażenie na osobach podziwiających nasz samochód z zewnątrz, np. przy pomocy podświetlanej osłony chłodnicy. Sprawia, że zasiadając w jego kabinie czujemy się jak ludzie, którzy naprawdę dobrze wydali pieniądze na wóz łączący odpowiednią dozę nowoczesności (w standardzie pojawił się tutaj Digital Cockpit Pro, wszystkie wskaźniki są cyfrowe) ze świetną jakością wykonania – Volkswagen nie zapomniał, że ten samochód ma przecież rozpychać się w segmencie premium i daję słowo – to naprawdę godny rywal dla propozycji Mercedesa, Audi albo BMW.
Volkswagen ArteonFot. naTemat

Drogi czytelniku, pamiętasz Phateona, czyli fe-no-me-nal-ną limuzynę, którą koncern z Wolfsburga produkował w 2002-2016? W jej przypadku znaczek na masce uniemożliwił podbój serc klientów z najzasobniejszymi porfelami. Mam nadzieję, że Arteon – nieco mniejszy potomek tamtego wozu – będzie radził sobie znacznie lepiej. Oddaję kluczyk sympatycznemu panu z Volkswagena, zarazem trzymając kciuki za ten samochód.