"Nie odpuścimy". Nowacka ujawnia, co mówiła do policjanta, zanim zaatakował ją gazem [WYWIAD]
– W normalnym kraju, po tym co się wczoraj stało, już byłyby dymisje. U nas tak się nie dzieje. Ale my nie odpuścimy – zapowiada w rozmowie z naTemat posłanka Barbara Nowacka.
Czytaj także: Barbara Nowacka dostała gazem po oczach w trakcie interwencji poselskiej [WIDEO]
Jak wyglądało to z daleka? To widział już chyba każdy na zdjęciach i nagraniach z sobotniego protestu w ramach Strajku Kobiet na Trasie Łazienkowskiej. Jak to wyglądało z bliska i o tym co dalej po tym incydencie, rozmawiamy z posłanką Koalicji Obywatelskiej Barbarą Nowacką.
Tomasz Ławnicki: Na nagraniach widzieliśmy, jak pani pokazywała policjantowi legitymację poselską. Nie słychać jednak, co pani do niego mówiła. Może z pani ust padło coś, co mogło wywołać atak funkcjonariusza?
Barbara Nowacka: Mówiłam im wszystkim, żeby się uspokoili. Że to, co robią, jest nieadekwatne do sytuacji.
My poszłyśmy patrzeć, kogo zdejmą, dowiedzieć się, gdzie go zabiorą i jak się nazywa, żeby móc interweniować w sprawie zatrzymanych. A do policjantów mówiłyśmy jedynie, żeby się uspokoili.
Z użyciem jakichś wulgarnych słów?
Gdzie tam! Uważam, że obrażanie policji nie jest właściwe. Sądzę, że w większości są to przyzwoici ludzie postawieni w nieprzyzwoitej sytuacji. Zatem żadnych obraźliwych słów w kierunku funkcjonariuszy nie użyłam.
Mam dosyć tego, że to poszkodowane muszą się zawsze zawsze tłumaczyć - że były nieodpowiednio ubrane, czy nie tak się zachowały.
Na nagraniach, które wczoraj zamieścił poseł Szczerba, było widać, jak szukacie dowódcy, któremu moglibyście zgłosić skargę na postępowanie funkcjonariusza. Udało się wam go znaleźć?
Nie. Pojawił się jakiś inny pan, który poinformował, że jest dowódcą. Ale on był dowódcą na górze i nie odpowiada za to, co działo się na dole.
Rzecznik komendy stołecznej przyznał, że już na pierwszy rzut oka widać, iż sytuacja z pani udziałem jest bulwersująca...
Wzrusz.
Dodał przy tym: "Tam, gdzie są działania dynamiczne, gdzie policjanci mają słuchać dowódcy, posłowie powinni zastanowić się, czy powinni stawać między policjantami a osobami, wobec których policjanci podejmują interwencje". Może jednak nie powinna była pani się tam znaleźć?
Po pierwsze: myśmy stały i obserwowały, jak policjanci wykonują interwencję. Myśmy nie wchodziły między policjantów a demonstrujących. To policjanci natarli na mnie, stojącą za demonstrantami.
Po drugie: wybrano mnie na posłankę m.in. po to, żeby wspierać słabszych obywateli w starciu z instytucją państwa, która ze swej natury rzeczy jest silniejsza. Obywatel zawsze jest tym słabszym, państwo jest tym silniejszym. Im więcej używa opresji, tym bardziej trzeba pomagać obywatelkom i obywatelom. 88 tysięcy osób, które na mnie zagłosowało i mi zaufało, wiedząc, że w takich sytuacjach zawsze stanę po stronie praw człowieka, po ich stronie.
Mój immunitet poselski daje mi możliwość także takiego działania. I dlatego przychodzę na te protesty i nadal przychodzić będę.
A może pani źle rozumie, po co ma pani ten immunitet? Poseł Porozumienia Marcin Ociepa pisze tak: Immunitet/legitymacja poselska mają chronić posła, gdyby ktoś próbował utrudniać mu np. dotarcie do Sejmu na posiedzenie. Nie wiem skąd pomysł, że czyni z nas święte krowy, które mogą bezkarnie brać udział w rozróbach i obrażać policjantów.
Staram się nie odnosić do żenujących bzdur. I tę wypowiedź dołączę do tej kategorii. Jeżeli pan poseł Ociepa nie wie, po co ma immunitet poselski, to niech się douczy.
Ta wypowiedź świadczy o tym, że oni się pozamykali z dala od ludzi, że przedstawiciele obecnej władzy kompletnie oderwali się od rzeczywistości. Siedzą w spółkach Skarbu Państwa, jeżdżą limuzynami, nie widzą realnego świata. I faktycznie - może ich to bulwersować, że ktoś jest z suwerenem, a nie przeciw.
Czy opozycja ma jakiś plan, jaki powinien być kolejny ruch wobec tak napiętej sytuacji?
Ten ruch wykonują już obywatelki i obywatele na protestach. Ta władza straciła moralną legitymację. Oni stracili rząd dusz. Protestują przeciwko nim nie tylko kobiety, ale też przedsiębiorcy, nauczyciele, medycy. Wszyscy są zbulwersowani tą władzą.
My wiemy, że oni tak łatwo tej władzy nie oddadzą. Ale tak naprawdę już stracili to, co daje im prawo do sprawowania tej władzy - mandat społeczny. Widać to także po działaniach represyjno-opresyjnych przy użyciu policji czy prokuratury, że oni wiedzą, iż to się kończy.
W normalnym kraju, po tym co się wczoraj stało, już byłyby dymisje. U nas tak się nie dzieje. Ale my nie odpuścimy. Jest wniosek o wotum nieufności wobec pana Kaczyńskiego, będziemy oczekiwali konsekwencji wobec pana Mariusza Kamińskiego, wobec komendanta stołecznego policji i wobec poszczególnych funkcjonariuszy, którzy nadużywają przemocy. Bo to nie jest jednostkowy przypadek. Takich ataków było przecież o wiele więcej. I na posłów, i na dziennikarzy, i na setki obywateli.