Instagram odkrył niezwykłe miejsce w Warszawie. Przed Świętami można poczuć się tu jak w bajce

Katarzyna Zuchowicz
Ci, co znają to miejsce, dziwią się, że można go nie znać, bo odwiedzają je co roku. Ale takich, co nie znają, jest pewnie więcej. Gdy pytam wokół, tylko pojedyncze osoby słyszały o Flora Point. Za to na Instagramie multum zdjęć. Dekoracje i ekspozycje świąteczne przyciągają mnóstwo ludzi.
Dekoracje świąteczne w Flora Point w Warszawie przyciągają wielu ludzi. Na przykład śpiewające renifery. fot. naTemat.pl
Znajomy był w Flora Point w jeden z ostatnich weekendów, ale była taka kolejka do wejścia, że szybko zrezygnował. Wiadomo, wpływ mogły mieć obostrzenia. Ale może nie tylko? Postanowił przyjechać w tygodniu. Wtedy dostał się do środka bez problemu i był zauroczony.
– Dzieciaki o tym mówiły, chcieliśmy zobaczyć, co to za miejsce. Podobno na Instagramie jest dużo zdjęć, jakieś znane osoby tam przyjeżdżają i robią sobie zdjęcia. Powiem ci, nie widziałem podobnego miejsca w Warszawie – opowiadał.


Nie znałam Flora Point, choć mnóstwo razy przejeżdżałam obok, a miejsce istnieje od 25 lat. To centrum ogrodnicze w warszawskim Aninie, które w przedświątecznym okresie zmienia się tak, że dzieciakom i nie tylko zapiera dech.

Magiczne miejsce w Warszawie


Dopiero internet odkrył przede mną magię tego miejsca. – Zobacz na Instagramie, ile jest zdjęć. Niektórzy robią tam dużo zakupów – poradziła koleżanka. Ale nie tylko tu jest zainteresowanie. "Wygląda jak wioska Św. Mikołaja", "Magiczny, świąteczny świat, z którego aż nie chce się wychodzić", "Tu odnajdziesz magię świąt" – zachęcały opisy na różnych blogach. Najpierw zaskoczenie. Jak to, w Warszawie w ogóle jest takie miejsce?

Szybko okazało się, że nie jestem sama. "Nie wierzyłam, że takie miejsca istnieją poza dziecięcą wyobraźnią i filmami Walta Disney’a. Nawet jak zobaczyłam zdjęcia – podchodziłam sceptycznie. A jednak po wizycie tam muszę przyznać, że jest to absolutnie najpiękniejszy warszawski sklep z dekoracjami" – czytałam na blogu moi-mili.pl.

Kilka dni temu taki wpis pojawił się na stronie tasteaway.pl: "Wreszcie!!! Udało się!!! Dotarliśmy do najbardziej świątecznego ze sklepów, o którym myśleliśmy już chyba 2 czy 3 lata! Gdy tam jechałam i wrzucałam potem relacje na nasze Instastories, byłam pewna, że post nie jest już potrzebny, bo na pewno wszyscy to miejsce znają! A już na pewno ci, co mają dzieciaki na stanie, bo dla nich Flora Point to totalna bajka!!! Dostałam jednak sporo komentarzy, że nie wszyscy Flora Point znają i nie jesteśmy ostatni".

I jeszcze jeden opis. "Myślałam, że takie rzeczy dzieją się tylko w Stanach Zjednoczonych, a okazało się, że też mamy magiczne miejsce z klimatem rodem z "Kevina samego w domu” – napisała Anna Chomiak, autorka bloga Nieidealnaanna.pl.
– Czułam się jak dziecko w sklepie z zabawkami i przyznam, że dawno nie przeżyłam czegoś tak pozytywnego. Sama miałam silne emocje, choć jestem kobietą i mamą dwóch córek. To był taki efekt wow, że szok. Jak słuchałam reniferów, to totalnie czułam się jak 5-latka – mówi naTemat.

Głowy reniferów i misie polarne


No właśnie. Skąd ten zachwyt? Centrum jest duże, ale nie gigantyczne. Już przed wejściem można poczuć się jak w alpejskim kurorcie. Jest gondola wisząca nad wejściem, są narty, skuter śnieżny, psi zaprzęg i klimat jak na stoku.

A potem niejeden mówi o efekcie "wow". Trzy głowy reniferów śpiewają kolędy, misie polarne i pingwiny tańczą. Są dziadki do orzechów ogromnej wielkości, kule śnieżne, duże i małe pozytywki. Na każdym kroku widać, jak dzieci wpadają w zachwyt.

Są tematyczne pomieszczenia, a w nich bajkowe ekspozycje. Jedna przypomina Alicję w Krainie Czarów – z wielkimi, różowymi muchomorami, skrzatami, toną mchu i innych roślin. Można stać i dosłownie "gapić się" w nieskończoność.
Fot. naTemat.pl
Jest też wielka makieta Świątecznego Miasteczka, w którym wszystko się rusza, gra i świeci, a mali narciarze zjeżdżają z góry.
Fot. naTemat.pl
A także sala, w której przy udekorowanym stole siedzą wielkie zwierzęta, ubrane w mundury. Miśków, elfów i innych dekoracji nie sposób zliczyć.

Popularne miejsce na instagramie


Oczywiście, jest to sklep. Wszystko można kupić. – Ludzie sami zagadywali: a pani jest pierwszy raz? Jak wrażenia? Dużo osób przyszło pochodzić, jak my – opowiada Anna Chomiak. Ona pojechała tam z polecenia znajomych.

– Myślę, że to na bank insta place. Influencerzy, tiktokerzy na pewno tam jeżdżą. Wejście jest bezpłatne. A teraz jest pandemia i mało jest takich miejsc. Jak napisałam o tym na moim blogu, miałam już odzew od czytelniczek, że też pojadą. Potem dostawałam zdjęcia, że były, że wow, jak w bajce – mówi.
fot. naTemat.pl
– Jeśli chodzi o liczbę hasztagó, porównałabym popularność tego miejsca na Instagramie do Elektrowni Powiśle. Ale jednak w elektrowni jest kilkadziesiąt sklepów, knajp, usług, a nie jeden sklep z ozdobami otwarty sezonowo – zauważa znajoma, które obserwuje to na Instagramie.

Nie udało nam się porozmawiać z właścicielami. Jednego z nich, Mateusza Kaszubę, cytuje jednak portal warszawa.naszemiasto.pl: "Staramy się, by ten okres w roku był szczególnie wyjątkowy, i by każdy mógł poczuć się magicznie w naszym sklepie. Nic nie cieszy nas bardziej niż moment, w którym widzimy uśmiech na twarzach dzieci i błysk w oku dorosłych, którzy odnajdują w sobie tą dziecięcą radość. To właśnie ta chwila sprawia, że w kolejnym roku chcemy zaskakiwać jeszcze bardziej" – powiedział Kaszuba.