Tak kończy się strzelanie petardami. 4-letni pies Dziki to tragiczna ofiara sylwestrowej głupoty
Nie żyje jeden z psich podopiecznych Fundacji TUSIA. 4-letni pies wabiący się Dziki nie przeżył sylwestrowej nocy. Przez fajerwerki nie wytrzymało jego serce.
Tragiczną historię, która jest szeroko udostępniona na Facebooku, podzieliła się Olga Lubańska z Fundacji TUSIA, która działa na rzecz bezdomnych, porzuconych, powypadkowych, okaleczonych i maltretowanych zwierząt.
"Macie swoje pierd...ne petardy piep...e jełopy! Nie miał nawet 4 lat, żeby was spotkało wszystko, co najgorsze! Dzikiego już nie ma! Jego serduszko tego nie wytrzymało!" – poinformowała kobieta o śmierci jednego z podopiecznych organizacji non-profit. Do postu dołączyła czarno-białe zdjęcie nieżyjącego psa.
"Przywiozłam ze wsi szczeniaka, wyrwany od babska zamykającego go w lodówce, pod kratkami, w norze pod budą. Miał tylko 4 miesiące, a trauma siedziała w nim cały czas" – opowiadała Lubańska o psie Dzikim.
Olga Lubańska z Fundacji TUSIA odpowiedziała również tym, którzy twierdzą, że fajerwerki to sylwestrowa tradycja. "Tradycja... Tradycja to przywitanie o północy Nowego Roku, petardami, lampką szampana, życzeniami, a nie napierdzielanie godzinami‼" – podkreśliła.
Post o psie Dzikim został w ciągu 16 godzin udostępniony prawie 3 tysięcy razy. Oprócz słów pełnych wsparcia i smutku nie zabrakło również hejtu. "Jestem przerażona ogromem niewiedzy, ignorancji, głupoty, a to podobno XXI wiek..." – podsumowała Lubańska.