Ostrzeżenia IMGW na kilku rzekach. Pytamy eksperta, czy grozi nam plaga zimowych powodzi
– Ostrzeżenia hydrologiczne mogą być wydawane co chwila, ponieważ w ciągu kilku kolejnych dni w dalszym ciągu spodziewamy się ujemnych temperatur i dalszego rozwój zjawisk lodowych. A woda bezustannie musi spływać w dół koryta – mówi naTemat rzecznik IMGW, hydrolog Grzegorz Walijewski.
- Na rzekach powstają zatory lodowe i śryżowe, które powodują wzrost poziomu wód.
- Mróz będzie się trzymał jeszcze kilka dni. Może to doprowadzić do zagrożeń powodziowych.
- Utrzymująca się niska temperatura i obfite opady śniegu mają jednak swoje plusy: w tym roku może w końcu nie być susz.
Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej ogłosił stany ostrzegawcze i alarmowe na kilku polskich rzekach. Skąd ta sytuacja? Przecież mamy środek zimy.
W chwili, w której rozmawiamy (w piątek 12 lutego - red.), stan alarmowy jest przekroczony na dwóch stacjach w dorzeczu Wisły, z kolei stan ostrzegawczy jest w jeszcze 16 miejscach. Oprócz samej Wisły (9 ostrzeżeń), również w 7 stacjach na Odrze. IMGW-PIB posiada 630 stacji, które mierzą stan wody w całym kraju.
Jest to wywołane spiętrzającymi się od kilku dni zjawiskami lodowymi. Woda ma problem z przemieszczaniem się w dół koryta rzeki, ponieważ napotyka na zatory – lodowe, śryżowe lub mieszane. Szczególnie niebezpieczny jest śryż, gdyż "przykleja się" do przęseł, roślin, konarów drzew lub turbin elektrowni. Jest niezwykle trudny do usunięcia.
Śryż to lód o strukturze gąbczastej, który pojawia się jako pierwszy w rzekach przy spadkach temperatury poniżej 0 st. C. Tworzy się szybciej, gdy temperatura spada poniżej minus 10 st. C. Możemy zaobserwować go na rzekach w formie krążków płynących po powierzchni wody. Kiedy do tego dochodzi jeszcze płynący lód brzegowy czy kra, tworzą się zatory. W konsekwencji na stacjach wodowskazowych możemy obserwować podwyższone poziomy wody.
Największe zagrożenie powodziowe jest na rzekach nizinnych. Aktualnie obowiązują dwa ostrzeżenia trzeciego, najwyższego stopnia: dla Wisły od ujścia Narwi do Włocławka i dla Pilicy od zbiornika w Sulejowie do Białobrzegów.
Ostrzeżenia drugiego stopnia wydane jest dla Bugu w okolicach Małkini oraz Baryczy w okolicy Osetna. Stany wody wzrastają powyżej stanu alarmowego i ostrzegawczego. Na szczęście w ostatniej dobie zator w okolicy Płocka "odblokował się" i sytuacja nieco się uspokoiła w tym rejonie.
Ostatnie lata były mało "zimowe", więc trochę już zapomnieliśmy, jak to kiedyś wyglądało. Czy takie zagrożenia powodziowe w lutym są czymś normalnym?
Pojawianie się zjawisk lodowych to cecha naszych polskich rzek, a niektóre z nich są szczególnie zatorogenne. Jednym z takich odcinków jest właśnie ten pomiędzy Wyszogrodem a Toruniem. Nie dziwi więc fakt, że właśnie tam powstał zator.
Mamy nadzieję, że nie powtórzy się sytuacja jak w roku 1982, kiedy mieliśmy do czynienia z jedną z najgroźniejszych powodzi zatorowych w Polsce. Jednak faktycznie zimy w ostatnich latach były dla nas bardzo łaskawe i zjawiska lodowe nie powstawały, a jeśli już, to gdzieś na południu kraju, w potokach górskich i czasem w zlewni Narwi.
Drugim zagrożeniem są powodzie wiosenne – roztopowe. To jeszcze przed nami, a śniegu jeszcze w Polsce leży sporo. Jeśli w tym momencie przyszłoby natychmiastowe ocieplenie, co jest oczywiście hipotetyczną sytuacją, które stopiłoby cały zalegający śnieg, to mielibyśmy duży problem.
W północno-wschodniej Polsce pokrywa śnieżna ma obecnie zawartość wody wynoszącą od 30 do 78 mm. Gdyby w jednym momencie spadło tyle deszczu – i to na całym obszarze – to mielibyśmy katastrofę. Najgorzej byłoby jednak w górach – mocno zbity śnieg na Kasprowym Wierchu ma zawartość wody 420 mm, a Śnieżka 440 mm.
Największe zagrożenie roztopami przychodzi właśnie z południa, ale na północy też może być niebezpiecznie ze względu na to, że nurt w rzekach nizinnych jest niższy – mówię o zlewni Bugu, Narwi, Noteci, czy Warty.
To prawda. Śniegu nam bardzo brakowało w ostatnich latach i chyba meteorolodzy w końcu wysłuchali próśb hydrologów. Ilość śniegu jest bardzo zadowalająca – rzecz jasna, tylko w kontekście suszy. Topniejąc będzie przesiąkał w glebę i poprawiał jej wilgotność, a w konsekwencji poprawi się poziom wód gruntowych i w rzekach.
Stanie się tak, jeśli zima powoli przejdzie w wiosnę, kiedy będzie cieplej w dzień i lekko na minusie w nocy. Dodatkowym plusem byłoby pojawienie się wiatru fenowego w górach, ale też takiego niezbyt mocnego. To ciepły i suchy wiatr, który zamienia śnieg od razu w parę wodną w procesie sublimacji.
Prognozy pogody, które przygotowujemy, wybiegają maksymalnie na 7 dni w przód. Co dalej? Tutaj z pomocą przychodzą prognozy sezonowe tworzone przez analityków z Centrum Modelowania Meteorologicznego. Nie są tak dokładne, jak typowe "mapki pogodowe", ale są nam w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy dany miesiąc będzie w normie pod względem opadów i temperatury w porównaniu z wynikami badań z ostatnich 30 lat.
Nasi analitycy już wykonali taką prognozę, ale na razie tylko na trzy miesiące do przodu. Według niej w marcu, zwłaszcza w drugiej połowie, i kwietniu temperatura będzie powyżej normy, a w maju poniżej. Tak więc początek wiosny będzie w Polsce cieplejszy, ale już środek chłodniejszy, co też pokrywa się z trendami z ostatnich dwóch lat.
Czytaj też: Tak zimno nie było w Polsce od lat. Odczuwalna temperatura to ponad 60 stopni mrozu
W weekend będzie znacznie cieplej, ale mrozy szybko powrócą do Polski