Fenomen na skalę światową. Poznaj dzieje kobiet, które wykazały się heroizmem w obozowym piekle
Położony niedaleko niemieckiej wioski, 90 kilometrów na północ od Berlina, kompleks obozowy stał się jednym z przerażających symboli kaźni i okrucieństwa okresu II wojny światowej. To tam w miejscu niewolniczego wyzysku, sadystycznych kar, powtarzających się egzekucji i nieludzkich badań naukowych przedwojenne harcerki zawiązały organizację, która zachowała wszelkie zasady, metody pracy oraz obrzędowość charakterystyczne dla klasycznej drużyny harcerskiej.Ta historia choć odległa, a w dobie upadku autorytetów i wartości wydawać by się mogło marginalna, nadal fascynuje i budzi zainteresowanie. Opowieść o "Murach" jest nietypowa. Pokazuje bowiem, jak w czasach cierpienia, śmierci, odczłowieczenia jednak istniało to, co dobre, piękne, ludzkie i wartościowe. I nie tworzyli tego spiżowi bohaterowie, ale zwykłe kobiety, nauczycielki harcerki.
Paradoksem jest też samo istnienie konspiracyjnej drużyny harcerskiej w obozie koncentracyjnym, w cieniu krematorium i nieustannych selekcji do komór gazowych. Zbiórki, przyrzeczenia, biegi harcerskie, za to wszystko groziła śmierć. Czy to była brawura? Historia "Murów" pokazuje, że nie, że ważne są symbole i formy działania, że są jak koło ratunkowe, które daje wewnętrzną siłę, by przetrwać nawet w najtrudniejszych warunkach. To ta siła, ludzka więź, są dla mnie najbardziej fascynujące w tej historii.
"Mury" utworzono w 1941 roku z inicjatywy harcmistrzyń Józefy Kantor, Marii Rydarowskiej oraz Zofii Janczy. Do wyzwolenia Ravensbrück składały się z 7 zastępów i osiągnęły liczbę 102 osób. Tworzona przez więźniarki konspiracyjna drużyna odbywała regularne zbiórki, przyjmowała nowe ochotniczki, organizowała biegi harcerskie i kursy instruktorskie. Miała nawet własny sztandar w postaci proporca 13 warszawskiej drużyny harcerskiej, który trafił do obozu wraz z zagrabionymi przez hitlerowców rzeczami.Po kilku godzinach szeptania ustalają cele nowej obozowej drużyny: czuwanie nad własną postawą, by była zgodna z duchem harcerstwa, zachowanie równowagi wewnętrznej, godności i pogody ducha, podtrzymywanie na duchu innych współwięźniarek, wzajemna pomoc, opieka nad starszymi i chorymi, próba odrywania myśli więźniarek od koszmaru codzienności obozowej. Każda wie, że te cele musi realizować sama na własną rękę, szukać harcerek, tworzyć zastępy.
Należące do "Murów" harcerki prowadziły też akcje typowe dla działającego w obozowej rzeczywistości ruchu oporu: dywersja i sabotaż produkcji wojennej, przekazywanie światu wiadomości o nazistowskich zbrodniach, fałszowanie dokumentacji, organizowanie ucieczek z obozu. Przede wszystkim jednak, zgodnie ze swoim przewodnim hasłem "Trwaj i pomóż innym przetrwać", skupiały się na szeroko rozumianej pomocy innym więźniarkom osadzonym w kompleksie KL Ravensbrück.
W książce Anny Kwiatkowskiej-Biedy, która z harcerstwem związana jest od dziecka, szczególnie poruszający jest rozdział "Króliki". Autorka opisuje bestialskie eksperymenty medyczne, jakie niemieccy lekarze przeprowadzali na niektórych więźniarkach w szpitalu obozowym w Ravensbrück w ramach pracy nad medykamentami ratującymi życie rannym żołnierzom. Okrucieństwu sprawców przeciwstawiane jest współczucie harcerek, które robiły, co w ich mocy, by nieść ulgę "królikom" i chronić operowane kobiety przed wykryciem, gdy Niemcy postanowili je zabić, aby zatrzeć ślady swoich drastycznych zbrodni.
Z reporterskiej opowieści "Harcerki z Ravensbrück" wyłania się portret kobiet nie tylko niesamowicie dzielnych, życzliwych i pomocnych (a mowa tu o miejscu, gdzie taką ofiarność można było niekiedy przypłacić zdrowiem czy życiem), ale też nad podziw pomysłowych. Dzięki lekturze tej książki poznacie obozową konspirację od jej najmniejszych przejawów i odkryjecie, do jakich wymyślnych, ale i bardzo prostych podstępów uciekały się harcerki "Murów", aby wywieść w pole załogę niemieckiego obozu.Eksperymentalne operacje to jedna z największych i najbardziej nieprawdopodobnych zbrodni dokonanych przez nazistów. To, jak bardzo starali się je ukrywać i tuszować, świadczy, że prawo i normy etyczne łamali z pełną premedytacją. Medyczne eksperymenty były prowadzone w szpitalu obozowym w Ravensbrück od sierpnia 1942 roku. Ich ofiarami były przede wszystkim młode Polki z lubelskiego sondertransportu.
– Najbardziej spektakularnym "podstępem" było to, że nie tylko udało im się przeżyć Ravensbrück, ale także zachować godność, wartości, które były dla nich ważne, i pogodę ducha. Z tego też wynikały ich działania. Takim bardzo spektakularnym była akcja Kamili Janowicz-Sycz, która dostała się na oddział, na którym przetrzymywano "Króliki" i wraz z innymi więźniarkami i harcerkami zorganizowała sprawny system pomocy dla operowanych eksperymentalnie. Jak tego dokonała? Otóż na twarzy zrobiła jej się krostka, a że Niemcy bali się jak ognia zakaźnych chorób, postanowiła tę przypadłość wykorzystać, by dostać się do rewiru – opowiada Anna Kwiatkowska-Bieda.
Jaką lekcję możemy wynieść z postawy harcerek z Ravensbrück? – Przywykliśmy narzekać, że żyjemy w wyjątkowo trudnych czasach i liczyć na innych, na państwo, na organizacje, że coś za nas i dla nas zrobią. Harcerki pytały o to, co mogą zrobić dla innych, nie przejmując się okolicznościami. Robiły tyle, ile mogły, na ile starczało im odwagi, energii, czasu. Aż tyle i tylko tyle. I to chyba najważniejsza lekcja: nie poddawać się, nie szukać wymówek, nie czekać, aż ktoś coś za nas albo dla nas zrobi. Widzieć ludzi i być na nich otwartym, nie po to, by ich krytykować, tylko by budować mosty – odpowiada Anna Kwiatkowska-Bieda.
Książka "Harcerki z Ravensbrück" Anny Kwiatkowskiej-Biedy jest już dostępna w polskich księgarniach. Jej premiera odbyła się 10 lutego 2021 roku. Opowieść o jedynej w swoim rodzaju drużynie harcerskiej, której członkinie z racji wrodzonej skromności nigdy nie chciały być nazywane bohaterkami, choć były nimi w całej rozciągłości, przeczytacie dzięki uprzejmości Wydawnictwa Bellona.
Artykuł powstał we współpracy z Wydawnictwem Bellona