Uczestnik ostatniej wyprawy Doby zabrał głos. Ujawnił, jak przygotowana była ekipa

Łukasz Grzegorczyk
Uczestnik wyprawy na Kilimandżaro, podczas której zmarł Aleksander Doba, ujawnił, że podróżnik nie miał żadnych objawów choroby wysokościowej. Z jego relacji wynika, że przewodnicy byli bardzo doświadczeni.
Są nowe informacje o ostatniej wyprawie Aleksandra Doby. Fot. Michał Mutor / Agencja Gazeta
Bogusław Wawrzyniak, nauczyciel wychowania fizycznego z Ostrowa Wielkopolskiego, uczestnik wyprawy na Kilimandżaro, podczas której zmarł Aleksander Doba, rozmawiał z portalem WP Sportowe Fakty. Odpowiedział m.in. na zarzuty przewodnika wysokogórskiego Jerzego Kostrzewy, który sugerował, że wyprawa była źle przygotowana.
– Na wyprawę z agencją "Soliści" z Wrocławia pojechało 35 osób. Początkowo miało być ich 15, ale gdy okazało się, że Aleksander Doba będzie wśród uczestników, nagle przybyło chętnych. Część poleciała na dwa dni na Safari i na Zanzibar, a 5 osób, w tym ja, wróciło do Warszawy – opowiedział.


Kostrzewa podkreślał, że ma informacje, iż do wyprawy z udziałem Doby zaangażowano niedoświadczonych przewodników. Twierdził też, że za mało czasu poświęcono na aklimatyzację, a ponadto nie zabrano niezbędnego sprzętu.

– Po pierwsze, wchodziliśmy piątego albo szóstego dnia, zależy jak kto liczy. Po drugie, były tam różne trasy, również trzy i czterodniowe. Tak więc to – moim zdaniem – szukanie sensacji – argumentował Wawrzyniak. Jak dodał, jeden z przewodników, Baba, miał na koncie 500 wejść na Kilimandżaro. Uczestnik wyprawy przekonywał, że wszystko było na miejscu, dodatkowo w ekipie szło trzech lekarzy, więc "nie ma mowy o żadnych zaniedbaniach".

Wawrzyniak opowiedział też, jak wyglądało samo wejście na Kilimandżaro. Ujawnił, że ekipa podzieliła się na trzy grupy, a Doba był w tej najwolniejszej. – Wyglądał nieciekawie, był słaby, do tego zaspany, ale nie było to nic podejrzanego. Miał swoje lata, więc to mogło być dla niego męczące – wskazał. (...) Ja mu mówiłem: "Masz jaja Olek, że wchodzisz". On się śmiał i mówił, że to nic takiego – dodawał.

Uczestnik wyprawy nie ma wątpliwości, że Doba był w dobrej formie. – Nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń, nie skarżył się. Miał swoje lata i nawet proponowano mu, żeby przerwał wyprawę, ale nie chciał o tym słyszeć – zapewniał.

Przypomnijmy, że kajakarz i podróżnik Aleksander Doba zmarł po zdobyciu najwyższego szczytu Afryki – Kilimandżaro (5895 m nad poziomem morza). Polak zasłabł w trakcie odpoczynku na szczycie góry i nie odzyskał już przytomności.
Czytaj także: Kulisy ostatniej wyprawy Doby. Organizator reaguje na zarzuty o poważnych błędach
źródło: WP Sportowe Fakty