Statki utknęły na Morzu Śródziemnym, bo nikt nie chce ich przyjąć. "Piekielne warunki"

Aneta Olender
Turcja i Libia odmówiły przyjęcia dwóch statków transportowych, które wypłynęły z Hiszpanii. W efekcie od grudnia pływają po Morzu Śródziemnym. Na ich pokładach znajduje się ponad 2,7 tys. sztuk bydła. Wszystko to z powodu podejrzenia groźnej choroby.
Dwa statki od grudnia tułają się po Morzu Śródziemnym. Fot. Pixabay
Część zwierząt pochodzi z Hueski, a tam właśnie potwierdzono ognisko zakażenia chorobą niebieskiego języka. Dlatego właśnie Turcja i Libia zamknęły swoje porty dla tych statków.
Główny Inspektorat Weterynarii

Choroba niebieskiego języka (Bluetongue) jest zakaźną chorobą przeżuwaczy, zarówno domowych jak i dzikich (chorują na nią bydło, owce i kozy, ale także sarny, jelenie, łosie, afrykańskie antylopy, wielbłądy, słonie), wywoływaną przez wirus z rodzaju Orbivirus (Reoviridae).

Zwierzęta nie zarażają się bezpośrednio od siebie, a jedynie poprzez owady kłująco-ssące z rzędu muchówek, rodzaju kuczmany (Culicoides) oraz poprzez krew lub nasienie.

Choroba nie przenosi się na inne gatunki zwierząt gospodarskich i domowych oraz na ludzi, co oznacza, że mięso, mleko, skóry i wełna oraz inne produkty pochodzące od przeżuwaczy nie stanowią zagrożenia dla ludzi.



Tak długa podróż spowodowała jednak, tak wynika z raportu weterynarzy, że bydło bardzo ucierpiało, dlatego krowy powinno się uśmiercić. Jak informuje PAP, na razie nie ma pewności, czy "było padło ofiarą pryszczycy, ale blisko 85 proc. krów ma zmiany skórne i problemy trawienne".

Głos w sprawie zabrali także obrońcy praw zwierząt, którzy podkreślają, że zwierzęta trzymane są w "piekielnych" warunkach.


Służby sanitarne Hiszpanii podkreślają, że mięso krów nie może być dopuszczone do konsumpcji. Jeśli tylko statkom uda się zawinąć do jakiegoś portu, zwierzęta trzeba by zutylizować. Nie podjęto jeszcze ostatecznych decyzji.