Ptasia grypa w Polsce. Wirus rozprzestrzenia się w kolejnych województwach

Anna Świerczek
W ostatnich dniach przypadki wirusa ptasiej grypy potwierdzono chociażby w Sopocie, Gdyni i Warszawie. Coraz więcej przypadków pojawia się także na terenie Wielkopolski. Źródłem zakażenia może być drób hodowlany, ale przede wszystkim dzikie zwierzęta jak kaczki, łabędzie czy gołębie.
W ostatnich dniach przypadki wirusa ptasiej grypy odkryto m.in. w Sopocie, Gdyni i Warszawie. Fot. 123rf.com / Chayakorn Lot
Ptasia grypa to choroba zakaźna, stwarzająca zagrożenie przede wszystkim dla ptaków – zarówno dzikich, wolno żyjących, jak i dla drobiu hodowanego. Główną drogą zakażenia się wirusem ptasiej grypy H5N1 przez ludzi jest transmisja wirusa podczas bliskiego i bezpośredniego kontaktu z zakażonymi zwierzętami.

Ryzyko zakażenia niesie także kontakt z odchodami i wydzielinami ptactwa oraz powierzchniami nimi zanieczyszczonymi. Zakazić się można również podczas kontaktu z surowym mięsem, pozyskanym poza nadzorem weterynaryjnym (ubój, patroszenie i porcjowanie mięsa, zwłaszcza w domowych warunkach). Podkreślmy, że dotychczas nie odnotowano zakażenia ludzi wirusem grypy ptaków drogą pokarmową.


Jeszcze w lutym o dużej liczbie martwych ptaków na Zatoce Puckiej informowała w mediach społecznościowych Straż Miejska we Władysławowie. Jak przekazała, problem dotyczy całego powiatu puckiego (Pomorskie).

"Apelujemy do wszystkich mieszkańców Gminy Władysławowo o niezbliżanie się do łabędzi na Zatoce Puckiej oraz do innych ptaków przebywających w naszej gminie. Istnieje wysokie ryzyko wystąpienia ptasiej grypy w związku ze stwierdzeniem w przeciągu ostatnich dni dużej ilości martwych zwierząt w Powiecie Puckim. Do momentu wyjaśnienia zaistniałej sytuacji prosimy o rozwagę i zastosowanie się do naszego apelu" – napisano w opublikowanym poście.

Podobne rozporządzenie wydał także Powiatowy Lekarz Weterynarii w Gdyni. W ostatnich dniach przypadki wirusa ptasiej odkryto również m.in. w Sopocie i Warszawie. Pracownicy Miejskiego Ogrodu Zoologicznego w stolicy musieli schować przed zwiedzającymi m.in. flamingi, bociany, pingwiny i ptaki ze stawów.

Jak informuje poznańska "Gazeta Wyborcza" coraz więcej przypadków zachorowań wśród zwierząt pojawia się także w Wielkopolsce. Wirusa stwierdzono m.in. w gospodarstwie w Kiełpinach hodującym blisko 7,5 tys. kur niosek, a wcześniej w hodowli kaczek i kurcząt brojlerów w Mielnie. Łącznie utylizacji poddano ponad 400 tys. ptaków.
Anna Pawłowska
dyrektorka Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu

Warto dodać, że wirus jest wrażliwy na temperaturę i przy 70 stopniach Celsjusza ginie kompletnie. Każda obróbka termiczna mięsa zapewnia bezpieczeństwo. Jeżeli ktoś jednak chce być absolutnie pewny, powinien unikać jedzenia surowych jaj. Mięso w potrawach warto odrobinę mocniej podsmażyć.


Na stronie GIS czytamy, że na podstawie zdolności do wywołania choroby wirusy ptasiej grypy dzieli się zasadniczo na 2 grupy. Wirus A(H7N9) przenoszony jest sporadycznie na ludzi poprzez bliski kontakt z ptakami, w tym drobiem. Większość przypadków u ludzi notowano do tej pory na terenach wiejskich.

Odnotowywane są też sporadyczne przypadki zachorowań u ludzi z powodu zakażenia grypy ptaków A(H5N1), do których dochodzi najczęściej w wyniku bliskiego kontaktu ludzi z chorym i martwym drobiem
Czytaj także: Sopot w strefie zagrożenia ptasią grypą. Miasto apeluje do mieszkańców


źródło: "Gazeta Wyborcza"