"Liwia. Matka bogów" – porozmawiajmy o książce poświęconej kobiecie, która trzymała w garści Rzym

redakcja naTemat
"Liwia. Matka bogów", najnowsza książka Michała Kubicza, już niedługo trafi na półki księgarskie. To doskonały pretekst to tego, aby zapytać jej autora o kwestie nurtujące wszystkich miłośników porywającej "sagi rzymskiej".
"Liwia. Matka bogów" – fragment okładki książki Fot. mat. prasowe
Oto ona: Liwia Druzylla, żona pierwszego cesarza Rzymu Oktawiana Augusta i szara eminencja jego dworu. Kobieta, która dzięki legendarnej inteligencji, bezwzględności oraz przebojowości stała się osobą mającą ogromny wpływ na cały świat starożytny.

Dzięki książce Michała Kubicza przenosimy się do czasów młodości tej wielkiej postaci, której potomkami byli m. in. Tyberiusz, Kaligula, Klaudiusz i Neron, zanurzając się w (krwawym) oceanie misternych intryg, które wpływały na losy całego Imperium.

Dodajmy: Imperium rozrywanego właśnie przez wojny domowe – mówimy bowiem o czasie, w którym w gruzy wali się republikański porządek, a jego miejsce zajmuje chaos i bezpardonowa walka o władzę, toczona przez osoby pretendujące do schedy po Cezarze.
W takich właśnie realiach musi odnaleźć się młoda kobieta z patrycjuszowskiego rodu, wrzucona w środek wielkiego zamętu – musi podjąć naprawdę trudną walkę, w której stawką jest zarówno umacnianie swej pozycji, jak i... przetrwanie. Bowiem śmiertelne – w dosłownym tego słowa znaczeniu – zagrożenia czyhają na każdym kroku.


Michał Kubicz, radca prawny, pisarz i pasjonat starożytnego Rzymu w jednej osobie, serwuje czytelnikowi iście epicką, pełną zwrotów akcji opowieść osadzoną w świetnie odwzorowanych realiach tamtego świata i opartą na rzeczywistych wydarzeniach historycznych.

Co może zdradzić nam autor "Liwii. Matki bogów" – czwartej części sagi (zaznaczmy, że każda z nich ma samodzielną fabułę i można czytać ją niezależnie od pozostałych) będącej literacką wizją dziejów pierwszej dynastii cesarskiej, która rządziła olbrzymimi terytoriami zarządzanymi z Wiecznego Miasta? Sprawdźmy.

W jaki sposób poszukuje pan inspiracji?

Skupiam się na opisywaniu losów członków jednej rodziny – dynastii julijsko-klaudyjskiej, więc krąg potencjalnych bohaterów jest dosyć ograniczony. To albo cesarze, albo ich najbliżsi krewni. Staram się dobierać bohaterów w taki sposób, aby poprzez ich losy ukazać losy każdego pokolenia rodziny.

Poszukując inspiracji, nie muszę się więc szczególnie wysilać. Dynastia julijsko-klaudyjska rządziła Rzymem przez blisko sto lat i było to jedno pasmo intryg pałacowych, zdrad, spisków i morderstw. W sformułowaniu "rodzina cesarska" tkwi pewna pułapka. Rodzina cesarska miała z normalną rodziną tyle wspólnego co krzesło elektryczne ze zwykłym krzesłem.

Słowo rodzina kojarzy się nam z ciepłem, z bliskością, ze wsparciem. Tymczasem otoczenie rzymskich cesarzy było środowiskiem skrajnie nieprzyjaznym, gdzie każdy mógł być wrogiem i każdy mógł drugiemu wbić nóż w plecy.

Mój powieściowy Kaligula (bohater poprzedniej powieści) zauważa gorzko, że "zawsze wpajano mu, że przynależność do julijsko-klaudyjskiego klanu, do Rodziny, jest wyrazem błogosławieństwa bogów”, tymczasem "oni ród ten przeklęli i sprowadzili nań wszystkie nieszczęścia, z jakimi muszą zmagać się kolejne pokolenia".

W posłowiu mojej wcześniejszej powieści porównuję klan rządzący Rzymem do rodzin wielkich nowożytnych dyktatorów, którzy z jednej strony pławią się we władzy, ale z drugiej – żyją w nieustannej obawie przed jej utratą, wiążącą się najczęściej ze śmiercią. XX-wieczni dyktatorzy lubili pozować do rodzinnych zdjęć tchnących ciepłem i czułością, ale rzeczywistość za wysokimi murami ich rezydencji często była krwawa.

Nie inaczej było w starożytnym Rzymie. Zachowała się pewna płaskorzeźba wykuta w czasach cesarza Augusta, założyciela dynastii. Ukazano na niej członków cesarskiej rodziny składających ofiarę bogom, jest to scena bardzo naturalna, pełna spokoju i harmonii, ale równocześnie wiemy, że przedstawione na reliefie osoby brały udział we wzajemnej rywalizacji, a ich polityczne rozgrywki bardziej przypominały wojnę, w której nie brało się jeńców.

Bycie bliskim cesarza oznaczało korzystanie z niewyobrażalnego bogactwa, ale miało też swoje ciemne strony. Dlatego mogę powiedzieć krótko, że dzieje pierwszej cesarskiej dynastii same dostarczają ciekawego materiału pisarskiego.
"Liwia. Matka bogów" – frament książki

"Byłam najpotężniejszą kobietą na świecie. Moje słowo, słowo żony cesarza Rzymu, ważyło więcej niż słowa konsulów i senatorów. Moje posągi zdobiły miejskie fora, teatry i biblioteki nawet na krańcach znanego świata. O moją przychylność zabiegali najwięksi wodzowie i królowie".

Na ile wszystko to jest fikcją literacka, a na ile narracją inspirowaną faktami?

Skoro bohaterów dobieram spośród prawdziwych postaci, prawdziwy musi być także szkielet fabuły. Przystępując do pracy nad każdą kolejną książką, wybieram z życia bohatera fakty, co do których historycy raczej nie mają wątpliwości. Dlatego kluczowe wydarzenia opisywane w moich powieściach zawsze pozostają w zgodzie z historyczną rzeczywistością.

Takie podejście wynika z podstawowego celu, który mi przyświeca w czasie pisania powieści. Celem tym jest ukazanie postaci znanych z historii jako ludzi z krwi i kości. Chcę pokazać, że to nie tylko imiona i nazwiska ze szkolnych podręczników, ale ludzie tacy jak my: którzy kochali, nienawidzili, pożądali, odczuwali zazdrość, lęk i ból. W moich książkach chcę pokazać, że za wielkimi historycznymi wydarzeniami stoją dobrze znane nam uczucia.

Jak napisałem w posłowiu mojej debiutanckiej powieści, dzięki moim powieściom "ich unieśmiertelnione przez historię dzieje stają się nam odrobinę bliższe, a w wystawionych w muzealnych salach posągach Klaudiusza, Agrypiny, Messaliny, Brytanika i Nerona dostrzec możemy coś więcej niż tylko piękny, lecz zimny marmur". Jeżeli chcę sprawić, by czytelnik autentycznie przejął się losami moich bohaterów, nie mogą to być losy fikcyjne. Im więcej będzie w nich prawdy, tym bardziej odbiorca będzie nimi poruszony.

Musimy jednak pamiętać, że choć historia antycznego Rzymu jest doskonale opisana w porównaniu do innych starożytnych kultur (Rzymianie pozostawili po sobie niewyobrażalną liczbę źródeł pisanych), nie wszystkie wydarzenia możemy poznać z jednakową dokładnością. Jedne przekazy starożytnych kronikarzy pełne są szczegółów, inne ograniczają się do ogólnego przedstawienia historii.

Jedne są bardzo wiarygodne, inne pełne przekłamań. Po dwóch tysiącach lat nie zawsze można jednoznacznie powiedzieć, że "było tak a tak”. Często trzeba dokonywać interpretacji tekstów źródłowych, która to interpretacja może prowadzić do bardzo rozbieżnych wniosków.

Dla pisarza to wielka szansa, ponieważ pozostawia pewien margines literackiej swobody. Konstruując fabułę książki, może on sobie pozwolić na wybór takiej interpretacji historycznych źródeł, która jest nie tylko najbardziej wiarygodna, ale też najciekawsza dla czytelników.

Oczywiście nie można moich powieści traktować jako podręczników historii. Beletrystyka ma swoje prawa i często wymusza na pisarzu pewne odstępstwa od historycznej prawdy. Kiedyś zrobiłem wśród czytelników ankietę, by sprawdzić, na ile ważna jest dla nich zgodność powieściowej fabuły z faktami potwierdzonymi przez historyków.

Oczywiście każdy podkreślał, że zgodność ta jest kluczowa. Ale gdy zacząłem zadawać bardziej szczegółowe pytania, okazało się, że oczywiście historia jest ważna, ale książkę ma się przede wszystkim "dobrze czytać".

Dlatego w moich książkach zawarty jest także pewien ładunek literackiej fikcji. Niekiedy naginam historię znaną z podręczników do wymogów fabuły. Czasami np. muszę nieco ingerować w czas wydarzeń (by akcja była bardziej wartka) albo dokonuję pewnych uproszczeń wydarzeń historycznych (np. w najnowszej powieści szczegółowe opisy wojny domowej po śmierci Cezara byłyby zbyt nużące dla czytelników).

Niekiedy muszę dokonywać drobnych korekt dla ułatwienia lektury takich jak zmiana imion niektórych bohaterów (w Rzymie bardzo często ojciec i syn używali tego samego imienia, więc gdy obaj odgrywają istotną rolę w powieści, posługiwanie się w stosunku do obu postaci jednym imieniem byłoby wyjątkowo kłopotliwe dla odbiorcy). Zazwyczaj jednak na końcu książki zamieszczam posłowie, w którym opisuję, co i dlaczego zmieniłem. Uważam, że to uczciwe postawienie sprawy.
"Liwia. Matka bogów" – fragment książki

"Wojna domowa wisiała na włosku, więc prawem i sprawiedliwością przestano się przejmować. Zresztą kto by się na nie oglądał, skoro samo rzymskie państwo dopuściło się kradzieży na masową skalę, pozbawiając majątków dziesiątki miast i miasteczek w całej Italii, czemu senat uchwaloną na wniosek Oktawiana ustawą nadał pozory legalności"!

Skąd wzięło się zainteresowanie tak odległą historycznie tematyką?

Jako dziecko, jeszcze w latach 80., miałem wielkie szczęście podróżować po krajach Afryki Północnej – Algierii i Tunezji. Północna Afryka w czasach rzymskich była bardzo bogatą prowincją. Znajdowały się tam duże i zamożne miasta, których ruiny do dziś wzbudzają podziw turystów. I to właśnie one były miejscem, w którym po raz pierwszy poznałem dawną rzymską cywilizację. Pamiętam, że było to doświadczenie, które bardzo głęboko wryło się w moją świadomość.

Jeszcze w szkole podstawowej zafascynował mnie barwny świat Sienkiewiczowskiego "Quo Vadis”. Później systematycznie wzbogacałem moją wiedzę na jego temat. Ale dopiero stosunkowo niedawno podjąłem decyzję, by moją pasję przekształcić w coś więcej – przestało mnie zadowalać chłonięcie wiedzy. Zapragnąłem podzielić się moim zainteresowaniem. Zapragnąłem, by niezwykły świat starożytnych Rzymian, który odtworzyłem we własnej głowie, pokazać innym.

Tak właśnie w 2012 roku narodził się pomysł, by napisać pierwszą powieść. Jak widać, spodobało mi się, bo 31 marca publikuję już czwartą. Ale publikowanie książek okazało się niewystarczające – od kilku lat prowadzę blog, który przyciąga taki pasjonatów jak ja. Jestem bardzo zaskoczony jego sukcesem.

Choć z początku działałem po omacku i metodą prób i błędów, dzisiaj jest wielkim sukcesem. Śledzą go nie tylko pasjonaci, ale także przewodnicy po Rzymie, którzy także znajdują w moich wpisach rzeczy dla nich wartościowe.
"Liwia. Matka bogów" – fragment książki

"Po chwili Achnos pojawił się w czeluści przejścia prowadzącego do cysterny. Na jego widok grymas obrzydzenia wykrzywił twarz Liwii i wszystkich stojących obok niej. Niewolnik niósł wzdęte zwłoki czarnego psa. Wszystkie mięśnie na twarzy Liwii stężały. Achnos stanął przed nią, nie wiedząc, co ma robić z wstrętnym truchłem napuchniętym od gnilnych gazów. Ona zaś zacisnęła szczękę i milczała. – To klątwa! Ktoś przeklnął ten dom i tę rodzinę! – zaczęli szeptać między sobą niewolnicy".

Fot. mat. prasowe