Historia dzieje się na naszych oczach. Oto reżyserki, które zdobyły przełomowe nominacje do Oscara

Ola Gersz
Debiutantka i reżyserka z doświadczeniem. Jedna z Londynu, druga z Pekinu. Obie młode, wizjonerskie i piekielnie utalentowane. Emerald Fennell i Chloé Zhao są nominowane do Oscara za najlepszą reżyserię i przebiły hollywoodzki szklany sufit: pierwszy raz w historii Oscarów doceniono aż dwie reżyserki jednocześnie. To może być przełom dla świata reżyserek. Kim są kobiety, które tego dokonały?
Chloé Zhao i Emerald Fennell są nominowane do Oscara za najlepszą reżyserię Fot. Screeny z YouTube / criterioncollection i FabTV
W 93-letniej historii Oscarów na palcach niecałych dwóch rąk można policzyć kobiety nominowane za najlepszą reżyserię. Pierwsza była Lina Wertmüller w 1977 roku za "Siedem piękności Pasqualino". 17 lat później nominację za "Fortepian" (którzy przegrał batalię o tytuł najlepszego filmu roku z "Listą Schindlera" Stevena Spielberga) zdobyła Nowozelandka Jane Campion.


Minęło kolejnych dziesięć lat i w 2004 roku oscarowe gremium zauważyło Sofię Coppolę, córkę "tego" Coopoli, i jej autorskie dzieło "Między słowami". Wydawało się, że w kategorii "najlepszy film" coś się ruszyło: nie dość, że coraz więcej kobiet chwyciło za kamerę, to Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej zaczęła w końcu je doceniać.


Niestety. Dopiero w 2010 roku – jako czwarta kobieta w historii – nominację otrzymała Amerykanka Kathryn Bigelow za "The Hurt Locker. W pułapce wojny", uznany również za najlepszy film. Bigelow udało się również przejść do historii – jako pierwsza reżyserka przekuła nominację w Oscara. I do tej pory ostatnia.

Upłynęło kolejne osiem lat, aby wśród nominowanych znalazła się kolejna twórczyni, tym razem Greta Gerwig za "Lady Bird". Rok później jej autorskiego wkładu w klasykę amerykańskiej literatury "Małe kobietki" już nie doceniono. W 2019 roku ominięto również dwie inne faworytki: Lulu Wang ("Kłamstewko) i Marielle Heller ("Cóż za piękny dzień"), co wywołało oburzenie. Ile musimy czekać, aż wkład reżyserek w końcu zostanie doceniony? – pytano w mediach.

I w końcu nadszedł 15 marca 2021 roku. Ogłaszający nominacje Priyanka Chopra i jej mąż Nick Jonas wyczytali nominowanych za 2020 rok reżyserów: Davida Finchera za "Manka", Lee Isaaca Chunga za "Minari", Thomasa Vinterberga za "Na rauszu" oraz... Emerald Fennell za "Obiecującą. Młodą. Kobietę" i Chloé Zhao za "Nomadland".

Internet i świat filmu oszalały z radości – po raz pierwszy w historii doceniono aż dwie reżyserki jednego roku. Ba, mogły być wręcz trzy! Zaskoczeniem jest bowiem nie tylko brak nominacji dla Aarona Sorkina za "Proces Siódemki z Chicago", ale również nagrodzonej Oscarem aktorki Reginy King za "One Night in Miami", gwiazdy doskonałych "Watchmenów". Kim są Fennell i Zhao twórczynie, które przebiły oscarowy szklany sufit i z których jedna – zdaniem krytyków i branżowych tytułów – ma szansę 25 kwietnia opuścić (pandemiczną) galę w Los Angeles z ciężką, złotą statuetką w dłoni?

Londyn, Pekin, LA

Żadna z nich nie jest z pochodzenia Amerykanką. Emerald Fennell to Brytyjka z krwi i kości: urodziła się w 1985 roku w Londynie, skończyła wydział anglistyki na Oxfordzie i związała swoją karierę oraz życie prywatne z brytyjską stolicą.

Chloé Zhao to mieszkająca w USA Chinka, pierwsza kobieta nominowana do Oscara w kategorii "najlepszy reżyser", która nie jest rasy kaukaskiej. Jest o 3,5 roku starsza od Fennell: przyszła na świat w 1982 roku w Pekinie jako Zhào Tíng. Twierdzi, że była "buntowniczą nastolatką i leniem w szkole": całe dnie spędzała na rysowaniu mangi i pisaniu fanfików. Zhao szybko otworzyła się jednak na Zachód i tamtejszą kulturę. W wieku 15 lat rodzice wysłali ją do szkoły z internatem w Wielkiej Brytanii, mimo że nie znała angielskiego. Do Chin już na stałe nie wróciła: liceum skończyła w Los Angeles, studiowała politologię w Massachusetts i produkcje filmu w Nowym Jorku. Jej filmy są w Pekinie na cenzurowanym, bo za bardzo "oddała się Zachodowi".

Księżna Camilla "The Crown" i rdzenni Amerykanie

Emerald Fennell i Chloé Zhao różni nie tylko szerokość geograficzna, ale również reżyserskie doświadczenie. "Obiecująca. Młoda. Kobieta" to dla Brytyjki reżyserki debiut – poszła więc w ślady Grety Gerwig, która w 2018 roku również została nominowana za swój pierwszy samodzielny film – "Lady Bird" z Saoirse Ronan.

Wcześniej Fennell poświeciła się aktorstwu. Pojawiła się w głośnych filmach: "Albert Nobbs", "Anna Karenina", "Dziewczyna z portretu" czy "Vita i Virginia". Polubiła się też z telewizją – dzięki roli w popularnym serialu BBC "Z pamiętnika położnej" zyskała na Wyspach popularność. W 2019 roku zaliczyła swój wielki aktorski przełom – zagrała Camillę Shand (później Camillę Parker-Bowles), miłość księcia Karola i jego obecną żonę w trzecim i czwartym sezonie "The Crown". Dzięki Netflixowi trafiła na ekrany na całym świecie, a rolą Camilii niechcący sprawiła, że... następca brytyjskiego tronu i księżna znowu musieli odpierać krytyczne opinie, które lata temu sprowokował ich romans.

Fennell jest wyjątkowo wszechstronna – nie koncentruje się na jednej dziedzinie. Pisze powieści dla dzieci i dorosłych oraz scenariusze. Jej nazwisko mogą kojarzyć fani "Obsesji Eve" – to ona zastąpiła Phoebe Waller-Bridge jako główną scenarzystkę wielokrotnie nagradzanego serialu z Sandrą Oh i Jodie Comer. Teraz ma współpracować z samym Andrew Lloyd Webberem przy musicalu "Kopciuszek" na londyńskim West Endzie.

Inną historię kariery ma Zhao. 38-latka od początku poświęciła się tworzeniu filmów. Jej pierwszy fabularny film pełnometrażowy zadebiutował w niezależnych kinach w 2015 roku.

"Pieśni braci moich", kontemplacyjny dramat o problemie alkoholowym w rezerwacie rdzennych Amerykanów w Dakocie Południowej i jej drugi film "Jeździec" z 2017 roku o kowboju, który mimo wypadku nie chce rezygnować z rodeo – oba znakomicie przyjęte – wyznaczyły ścieżkę, jaką podąża Zhao jako reżyserka.
Zapomniane tereny Stanów Zjednoczonych, mniejszości i outsiderzy, cisza i "emocje" między słowami – to interesuje ją najbardziej. I chociaż "Nomadland" utwierdził widzów i krytyków w przekonaniu, że Zhao to twórczyni niezależnego kina, to reżyserka sprawnie wywinęła się szufladkom – wyreżyserowała "Eternals", nowy superbohaterski film Marvela, która czeka na premierę.
Czytaj także: Filmy nominowane do Oscara bez wychodzenia z domu? Większość z nich obejrzysz z kanapy

Będzie Oscar dla kobiety?

"Nomadland" nazywany jest przez krytyków "małym wielkim kinem". W tej refleksyjnej opowieści o kobiecie, która po kryzysie gospodarczym w 2008 roku zaczyna wieść życie XXI-wiecznego nomady, Zhao zachwyciła swoim oryginalnym filmowym językiem do tego stopnia, że na gali Oscarów ma szansę nie tylko na nagrodę za reżyserię, ale również za scenariusz adaptowany, montaż i najlepszy film (jest współproducentką "Nomadland").

"Nomadland", który otrzymał już worek nagród, w tym Złotego Lwa w Wenecji oraz Złote Globy za najlepszy dramat i scenariusz, jest zresztą faworytem tegorocznej gali. Krytycy i bukmacherzy przewidują, że to film z Frances McDormand otrzyma laury dla najlepszego tytułu roku, a sama Zhao zostanie drugą reżyserką w historii z Oscarem w ręku.
Mimo że to Chinka jest faworytką, Fennell również ma duże szanse na Oscara za reżyserię. A jeśli ten jej umknie, może zdobyć – podobnie jak twórczyni "Nomadland" – jeszcze inne: za scenariusz oryginalny i film (Brytyjka jest odpowiedzialna za współprodukcję filmu z Carey Mulligan – również nominowaną za najlepszą aktorkę pierwszoplanową).

Fakt, że "Obiecująca. Młoda. Kobieta" została zauważona przez Akademię Filmową jest olbrzymim sukcesem. Osadzony w kulturze gwałtu bezkompromisowy, ostry film o kobiecie, która mści się za przemoc seksualną, której ze strony mężczyzn doświadczyła jej przyjaciółka, to filmowa perełka i zupełnie nowa jakość we wciąż męskocentrycznym kinie.

Cieszy fakt, że Hollywood zaczyna doceniać spojrzenie kobiecych reżyserek – a tych jest na świecie coraz więcej. Sukces Fennell i Zhao nie tylko utoruje drogę do Oscarów innym kobietom (miejmy nadzieję!), ale również zachęci dziewczynki i dziewczyny do wzięcia kamery w dłoń. I za to trzymajmy kciuki.