Poseł domaga się zamknięcia kościołów przed Wielkanocą. Pokazuje, jak łamane są w nich obostrzenia

Daria Różańska
– Dzisiaj widzimy czarno na białym, że nikt nad tym nie panuje (nad liczbą wiernych w kościołach – red.). Księża podchodzą do tego bardzo interesownie. Im więcej wiernych na mszy, tym więcej pieniędzy z tacy. Ten rząd boi się Kościoła jak diabeł święconej wody – mówi Tomasz Trela. Poseł Lewicy domaga się kontroli policji i sanepidu w kościołach przed Wielkanocą. Chce, by te, w których nie są przestrzegane obostrzenia, zostały zamknięte.
Poseł Lwicy Tomasz Trela Fot. Screen z Twittera / Tomasz Trela
Tomasz Trela na Twitterze pokazał zdjęcia z niedzielnej mszy świętej w jednej z łódzkich świątyń. Widać na nich, że wierni nie przestrzegają obowiązujących zasad (m.in. jedna osoba na 15 m2).

Lekarze apelują, by rząd na okres świąt wielkanocnych zamknął świątynie. Dr hab. n. med. Anna Piekarska z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, członkini Rady Medycznej przy premierze, w TVN24 przekonywała: – Analizowaliśmy, gdzie ludzie się zakażają. Osobiście doradzałam panu premierowi, żeby tak zrobić, ponieważ ludzie zakażają się w kościołach.

Polacy są jednak w tej sprawie podzieleni. Z sondażu United Surveys dla "Wprost" wynika, że 50,4 proc. ankietowanych uważa, że w czasie lockdownu kościoły i inne miejsca kultu powinny zostać zamknięte. Utrzymania otwartych świątyń oczekuje 45,2 proc. ankietowanych.


Udał się pan na niedzielną mszę świętą. Co pan zobaczył?

Poseł Tomasz Trela: Żeby być precyzyjnym: na mszę udali się moi współpracownicy, których o to poprosiłem. Następnie bardzo wnikliwie przekazali mi dokumentację zdjęciową. Zobaczyliśmy, że nikt nie przestrzegał żadnych zasad.

Łącznie z zasadą "jedna osoba na 15 m2"?

Ta zasada w kościele absolutnie nie była przestrzegana. Część wiernych miała na twarzy maski, ale byli i tacy, którzy nie zasłaniali ust i nosa. Siedzieli w ławkach nie utrzymując żadnego dystansu. I to widać na tych fotografiach.

Na dobrą sprawę więc prowadzący mszę ksiądz albo proboszcz danej parafii powinien już przy drzwiach wpuszczać określoną liczbę osób.

Tak było na początku pandemii: i przed kościołami, i przed marketami.

Przed marketami było to przestrzegane bardziej restrykcyjnie niż przed kościołami. Natomiast odkąd pamiętam, to bardzo konsekwentnie przy każdym większym lockdownie apelowałem i wysyłałem pisma do pana premiera Mateusza Morawieckiego, żeby uczulić policję i służby sanitarne na miejsca kultu religijnego. Zawsze otrzymywałem informację zwrotną, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem i restrykcjami. Postanowiłem to w końcu sprawdzić. I dzisiaj widzimy czarno na białym, że nikt nad tym nie panuje. Księża podchodzą do tego bardzo interesownie. Im więcej wiernych na mszy, tym więcej pieniędzy z tacy.

Gdyby mieli przyjąć zasadę jeden wierny na 15 m2, to wtedy byłoby ich maksymalnie kilkadziesiąt – w zależności od wielkości kościoła. A nie tak jak w tym przypadku – blisko sto osób. By pomieścić sto osób, to kościół musiałaby mieć 1,5 tys. m2.

Rzecznik archidiecezji łódzkiej mówi tak: "Stawiamy na odpowiedzialność wiernych". Czy to wystarczy?

Nie można tak do tego podchodzić. Odpowiedzialność powinna być po obu stronach. Wierni przychodzą do kościoła, bo chcą się pomodlić. Jestem w stanie to zrozumieć, natomiast wymagam odpowiedzialności także od osób, które prowadzą kościoły.

Jeśli na mszę przychodzi zbyt dużo wiernych, to jest to narażenie na szwank ich zdrowia, a może nawet życia. Dlatego sądzę, że przed wejściem do kościoła powinien stać pracownik i np. informować, że na mszę o godzinie 10:30 nie wpuszczamy, dlatego, że świątynia jest już przepełniona. A kolejna msza jest o 11:30.

Najbardziej optymalnym rozwiązaniem byłoby, żeby do 9 kwietnia kościoły były zamknięte. By był ogólnopolski apel do wiernych, by uczestniczyli we mszy przed telewizorem, online czy słuchali jej w radiu. Czy minister zdrowia, szef resortu spraw wewnętrznych i administracji odpowiedzieli na pana apel o przeprowadzanie kontroli w kościołach?

W poniedziałek skierowałem ten apel do ministrów zarówno w formie publicznej, jak i w formie oficjalnej – jako interwencję poselską. Na razie żadnej odpowiedzi nie otrzymałem. Natomiast liczę na to, że ją dostanę i to nie za kilka miesięcy.

Na rząd w tej kwestii mało co liczę, bo ten rząd boi się Kościoła jak diabeł święconej wody.

Może właśnie należałoby zwrócić się do Episkopatu?

Liczę, że hierarchowie kościelni patrząc na to, co się dzieje, podejmą kroki, zareagują. Jako Lewica zwrócimy się z formalnym apelem również do Episkopatu.

Będziemy działać dwutorowo: z jednej strony jest Episkopat, z drugiej odpowiedzialność rządu. Jeśli są u nas restrykcje, które ma respektować każdy przedsiębiorca, to dlaczego ma to nie dotyczyć Kościoła? Dlatego oczekuję też, że na etapie, kiedy kościoły są jeszcze czynne, powinni do nich wchodzić kontrolerzy – przedstawiciel sanepidu i policji – i przygotowywać raporty.

Demonstracjom podczas Strajków Kobiet towarzyszyły kordony policji. Nic nie robili. Podpierali tzw. murki, ławki, bo dostali taką dyspozycję. Przy ulicy Nowogrodzkiej stały tysiące radiowozów policyjnych. To dlaczego nie mają dbać o bezpieczeństwo zdrowotne obywateli w kościołach?

Jeśli po kontroli sanepidu i policji okaże się, że w świątyni jest więcej wiernych, to taki kościół powinien zostać zamknięty?

Tak, takie miejsce powinno być zamykane. Bo tu chodzi o bezpieczeństwo. Wyobraźmy sobie sytuację, że podczas 60-minutowej mszy jedna z osób jest bezobjawowym nosicielem. Tak na dobrą sprawę, to jeśli spośród stu obecnych tam osób część nie jest zaszczepionych, to w perspektywie czasu może to doprowadzić do tragedii.

Lekarze zresztą apelują, by zamykać kościoły, w których gromadzą się wierni szczególnie w wieku zaawansowanym. Jednak rząd na apele medyków pozostaje głuchy.

Ale trzeba o tym mówić, bo odpowiedzialność powinna dotyczyć wszystkich. Skoro oczekuje się od przedsiębiorców, że będą zaciskać pasa, to dlaczego Kościół ma być uprzywilejowaną grupą? To nienaturalne i nienormalne.

Jeden z polityków PiS jakiś czas temu mówił, że to nie kościoły, a manifestacje są źródłem zakażeń.

To wynaturzenie, że w sytuacji totalnego kryzysu i zdrowotnego, i gospodarczego przez cały czas rządzący w pierwszej kolejności liczą się ze zdaniem Kościoła, a nie obywateli. To jest chyba możliwe tylko w Polsce, gdzie władza jest bardzo zależna od Kościoła.

Czyli pana zdaniem najlepiej byłoby przed Wielkanocą zupełnie zamknąć kościoły, czy wysłać do nich kontrolerów?

Optymalnie byłoby zamknąć kościoły do 9 kwietnia. Hierarchowie powinni zaapelować do wiernych, by uczestniczyli we mszy przed telewizorem, włączając radio, internet, a nie wychodzili z domu i narażali się na utratę zdrowia czy życia.

Gdyby jednak okazało się, że hierarchowie są głusi na te apele, to absolutnym minimum jest bardzo rygorystyczne przestrzeganie zasad: jeden wierny na 15 m2. Jeśli nie będzie to respektowane, to taki kościół powinien być po prostu zamknięty.

Realnie na to patrząc, jaki scenariusz rozwoju sytuacji pan zakłada?

Sądzę, że jeszcze przed świętami przyjdzie refleksja ze strony Episkopatu. Nie można być obojętnym i głuchym na ilość zakażeń i zgonów. Wiemy, że Wielkanoc to święta kościelne. Ja to wszystko rozumiem, szanuję, ale sytuacja jest nietypowa.

Lekarze powtarzają, że jest dużo gorzej niż na święta Bożego Narodzenia czy na Wielkanoc w zeszłym roku. Mutacja brytyjska rozprzestrzenia się szybciej.

Dokładnie tak. Pierwszą dawką zaszczepiliśmy ponad 3 mln obywateli, a wskaźniki mamy takie, jakby nikt nie był zaszczepiony.

Jeśli sytuacja jest gorsza, to trzeba przyjąć proste zasady i nie obrażać się, że poseł Lewicy o coś apeluje. Robimy to po to, by się z tym uporać. Chcemy seniorów odwiedzać w domach, a nie na cmentarzach. A niestety do tego to się może sprowadzać.

Czytaj także:

"Noc przed śmiercią nas wołał, odchodził sam jak palec". Tak się umiera w pandemii

Zamykają kościoły z powodu koronawirusa. Terlikowski wyjaśnił, dlaczego to błąd