Ile osób musi umrzeć, byśmy rozumieli, że wirus NIE boi się kościoła? Noc Konfesjonałów to nonsens

Żaneta Gotowalska
Zawieszona w zeszłym roku z powodu wybuchu pandemii koronawirusa Noc Konfesjonałów w tym roku się odbędzie. Mimo że w porównaniu do zeszłego roku sytuacja ochrony zdrowia w Polsce jest znacznie gorsza i tylko ostatniej doby zmarło 497 osób. Czy to oderwanie duchownych od rzeczywistości, czy bezmyślność połączona z premedytacją?
Cezary Aszkiełowicz/Agencja Gazeta
Fryzjer może iść do sklepu, pracownik sklepu nie może iść do fryzjera, za to oboje mogą iść do kościoła – drwi od kilku dni internet. Ten krótki opis w pełni oddaje to, co ma miejsce obecnie w Polsce. Podczas gdy wiele miejsc jest objętych lockdownem, kościoły funkcjonują w miarę normalnie. Od 27 marca w kościele może przebywać 1 osoba na 20 mkw, obowiązuje zasłanianie ust i nosa oraz 1,5 metra odległości od innych osób.

W 2020 roku Wielki Piątek wypadał 10 kwietnia. Był to 38. dzień pandemii w Polsce, w którym odnotowano 380 zakażonych koronawirusem i 7 zgonów. W tym roku sytuacja jest dramatycznie inna. Mamy aż 30546 przypadków i 497 zgonów. Mimo to zdecydowano się na zorganizowanie Nocy Konfesjonałów. Jak czytamy na stronie nockonfesjonalow.pl, w akcji bierze udział 66 kościołów (w 2019 były to 232 kościoły).

Noc Konfesjonałów po raz jedenasty

"Noc Konfesjonałów odbędzie się już po raz jedenasty. W świątyniach, które przystąpiły do inicjatywy, księża dodatkowo czuwają w konfesjonale do północy lub do samego rana. Obecnie, kiedy ważnym jest zachowanie dystansu społecznego, Noc Konfesjonałów jest szansą dla osób obawiających się o swoje zdrowie, by przystąpić do sakramentu spowiedzi” - czytamy na stronie KAI.


Jak widzieliśmy w ostatnim czasie, obostrzenia wprowadzone w kościołach nie zawsze są przestrzegane. Miejmy nadzieję, że w kościołach, podczas Nocy Konfesjonałów, nie dojdzie do łamania obostrzeń. Istnieje jednak takie ryzyko, zważając na to, w jaki sposób zasady są łamane na co dzień.

Jak w kościele parafialnym w Józefowie nad Wisłą, gdzie kobieta została wyproszona z kościoła po tym, jak zwróciła uwagę, że uczestniczący we mszy nie mają maseczek. Kolejnym przykładem może być kościół w Czudcu, gdzie policja zjawiała się kilkukrotnie, bo – według relacji zgłaszającej osoby – przekraczano limit wiernych. Parafianin miał o tym rozmawiać z proboszczem, jednak bez skutku. Jak się okazało, pod koniec marca sam proboszcz został zakażony koronawirusem.

Dochodzi również do takich sytuacji jak w przypadku bazyliki św. Małgorzaty w Nowym Sączu. W trakcie transmisji mszy wklejono tam... puste ławki. Internauci uważali, że to po to, by przykryć zapełniony kościół. 29 marca proboszcz ks. dr Jerzy Jurkiewicz tłumaczył, że „niefortunnie się stało, że na przekazywany obraz nałożyły się aż trzy ujęcia” i „stało się to bez żadnego intencjonalnego zamiaru ukrywania czegokolwiek bądź manipulowania przekazem”. – Będziemy je (sytuacje łamania obostrzeń – red.) publicznie piętnować, ale również egzekwować stosowne przepisy przez właściwe służby – skwitował Piotr Müller.

Noc Konfesjonałów. Co z dystansem?

Takie sytuacje nie budują pewności, że obostrzenia nałożone na kościoły są w pełni przestrzegane i wielkanocne wizyty wiernych nie skończą się kolejnymi ogniskami pandemii koronawirusa, przy i tak do granic obciążonej sytuacji ochrony zdrowia. Tym bardziej, że podczas Nocy Konfesjonałów będzie trudno o dystans pomiędzy księdzem a spowiadającym się. Jak inaczej przeprowadzić spowiedź?

Sytuacja w Polsce w 2020 roku i ta w roku bieżącym to dwa różne momenty w walce z koronawirusem. Rok temu prezydium Konferencji Episkopatu Polski zalecało biskupom diecezjalnym, by udzielali dyspensy od obowiązku uczestnictwa w niedzielnej mszy świętej.

Były również wytyczne dotyczące Triduum Paschalnego. Kongregacja watykańska zalecała, „aby w kościołach katedralnych i parafialnych, nawet bez fizycznego udziału wiernych, biskup i proboszczowie mogli celebrować misteria liturgiczne Triduum Paschalnego, zawiadamiając wiernych o czasie ich rozpoczęcia, ażeby mogli włączyć się w modlitwę w swoich domach".

I dalej: "W tym przypadku pomocne są relacje na żywo za pomocą komunikacji teleinformatycznej”. W 2020 bardzo dużo osób wybierało właśnie tę formę uczestnictwa w mszach – korzystano z relacji w telewizji i internecie.

W tym roku jest inaczej. Istotny może być tu aspekt finansowy. Ofiary na tacę stanowią większą część budżetu większości parafii. Pandemia koronawirusa i ograniczenia, jakie wprowadzono w zeszłym roku praktycznie odcięły część świątyń od podstawowego źródła dochodu.

Na tegoroczną Wielkanoc w Polsce nie zdecydowano się na wprowadzenie obostrzeń. Poza naszym krajem sytuacja wygląda inaczej. Na przykład na Litwie w archidiecezji wileńskiej do 5 kwietnia zawieszono odprawianie mszy z udziałem wiernych, na Malcie abp Charles Scicluna również zdecydował o nieodprawianiu nabożeństw z udziałem wiernych aż do 11 kwietnia, a w Niemczech uczestnicy mszy nie mogą śpiewać, a w kościołach mogą przebywać jedynie w maskach z filtrem. Obowiązują także limity osób w świątyniach i dystans społeczny.

Z sondażu przeprowadzonego przez Centrum Badawczo-Rozwojowe BioStat wynika, że 41,5 proc. Polaków chciałoby zamknięcia kościołów w uwagi na pandemię. Mimo to zarówno rządzący, jak i duchowni konsekwentnie zdają się lekceważyć sytuację wokół koronawirusa w Polsce. Wbrew temu, co powiedział biskup senior Ignacy Dec, nonsensem nie jest zamykanie w okresie epidemii "źródła uzdrowień duchowych i fizycznych". Za to na pewno nonsensem jest wiara, że wirus boi się kościoła. To nie on się boi, a rządzący, którzy drżą przed zadzieraniem z duchowieństwem.