Zaszczepili się na COVID-19 i zachorowali. Ludzie zapominają o jednym ważnym aspekcie

Alicja Cembrowska
Zachorowania na COVID-19 po podaniu szczepionki się zdarzają, a dla niektórych są argumentem, że preparaty wcale nie chronią przed wirusem. Ekspert tłumaczy, dlaczego "to normalne", że kilka tysięcy osób zakaziło się koronawirusem po zaszczepieniu.
Zakażenie koronawirusem jest możliwe nawet po zaszczepieniu. Ważny jest czas Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Zakażenie koronawirusem po szczepieniu


Do tej pory w Polsce pierwszą dawkę szczepionki otrzymało 5,5 mln osób, dwoma dawkami zaszczepiono 2,1 mln osób. U jedynie 51 tys., czyli 0,9 proc., stwierdzono dodatni wynik testu na COVID-19.

"Ponad połowa tych zakażeń nastąpiła w okresie do 14 dni po pierwszej dawce. Oznacza to w uproszczeniu, że poziom ochrony przekracza 99 proc." – napisał na Twitterze minister zdrowia Adam Niedzielski. Temat zachorowania po podaniu szczepionki wzbudził zainteresowanie po tym, jak do szpitala trafił Krzysztof Krawczyk. Artysta przyjął szczepionkę Pfizera, a następnie zachorował na COVID-19. Warto jednak przypominać, że to przypadki jednostkowe.


– Należy wyraźnie stwierdzić, że żaden z producentów szczepionki nie daje 100-procentowej gwarancji, że nawet po przyjęciu obydwu dawek nikt nie zachoruje, że będzie 100-procentowa skuteczność, jest to po prostu niemożliwe i byłoby nieuczciwe – komentuje dla naTemat.pl dr hab. n. med. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Ekspert dodaje, że skuteczność szczepionek Pfizera określono na poziomie 95 proc., a Moderny na 94,1 proc. W przypadku szczepionki AstraZeneca wynosi ona ok. 76 proc., a Johnson&Johnson, który na razie nie jest jeszcze stosowany w Polsce, ma deklarowaną skuteczność na poziomie ok. 66 proc.

Lekarze wyjątkowo narażeni


Zawsze zatem będzie istniała pewna grupa osób, które nie odpowiedzą na szczepionkę. Znalazł się w niej lekarz stomatolog z województwa małopolskiego, który woli pozostać anonimowy.

Przed zaszczepieniem nie chorował na COVID-19, co potwierdzały testy. W lutym przyjął dwie dawki Pfizera, po których czuł się osłabiony, jednak nie dokuczały mu inne dolegliwości. W marcu lekarz poczuł się gorzej. Pojawił się ból zatok i katar, a w związku z pozytywnym wynikiem pracującej z nim asystentki, sam również postanowił się zbadać. Wynik pozytywny – po około miesiącu od podania drugiej dawki szczepionki.

Choroba przebiegała jednak stosunkowo łagodnie. Mężczyzna był osłabiony, ale nie skarżył się na problemy z oddychaniem, nie wymagał hospitalizacji.

– Chorowałam na COVID-19 w listopadzie i jestem po pierwszej dawce szczepionki AstraZeneca. Byłam z mężem cały czas, też podczas choroby. Robiłam testy w trakcie i po chorobie i wyniki były negatywne – komentuje żona lekarza, która każdemu, kto ma możliwość, zaleca przyjęcie szczepionki. Ona dzięki niej uniknęła ponownego zachorowania.
Co istotne, szczepionka podnosi prawdopodobieństwo, że ewentualne zakażenie przejdziemy łagodniej. – Przebieg choroby jest w tym przypadku zazwyczaj łagodniejszy. Trzeba również wyraźnie powiedzieć, że szczepionki wektorowe, takie jak AstraZeneca czy Johnson&Johnson, które mają mniejszą skuteczność, mają jednak bardzo wysoką skuteczność, jeżeli chodzi o protekcję przed ciężkim przebiegiem COVID-19 i przed koniecznością hospitalizacji. Pod tym względem ta skuteczność jest niemal 100-procentowa – komentuje dr hab. n. med. Tomasz Dzieciątkowski.

W badaniach klinicznych wszystkie preparaty przeciwko COVID-19 wykazały bardzo dobre wyniki w zapobieganiu ostremu przebiegowi choroby.

Ważny jest czas


Wirusologa poprosiłam również o komentarz, jakie znaczenie w przypadku przyjęcia szczepionki ma czas.

– Do wytworzenia kompletnej i pełnej odpowiedzi immunologicznej najczęściej potrzeba 2-3 tygodni. Jeżeli mamy do czynienia ze szczepieniem dwiema dawkami w odstępie miesięcznym lub 3-tygodniowym, to należy do tego doliczyć jeszcze kolejne 2-3 tygodnie na wytworzenie odporności. Także kompletna odporność byłaby dopiero około 1,5 miesiąca od przyjęcia pierwszej dawki – precyzuje dr Dzieciątkowski.

Nadal nie dysponujemy pewnymi informacjami na temat tego, jak długo szczepionki mogą chronić przed zachorowaniem. Jeszcze nie wiadomo, czy potrzebne będą np. dawki przypominające, czy też regularne szczepienia co roku (jak w przypadku grypy).

Dlatego ważne jest, żebyśmy nadal byli uważni, zakładali maski i unikali dużych spotkań, nawet jeżeli już udało nam się przyjąć szczepionkę. Organizm potrzebuje czasu, żeby wytworzyć odpowiednią ochronę immunologiczną, jednak dbać o swoje bezpieczeństwo należy cały czas, nie tylko kilka tygodni po zaszczepieniu. Tym bardziej że wirus wciąż mutuje.

Napisz do autorki: alicja.cembrowska@natemat.pl