Jako jedyny z KO poparł rządowy projekt ws. Funduszu Odbudowy. Potwierdził, że to nie była pomyłka

Anna Świerczek
4 maja Sejm wymaganą większością głosów poparł ratyfikację unijnego Funduszu Odbudowy. Tuż przed podjęciem ostatecznej decyzji Borys Budka deklarował, że jego partia wstrzyma się od głosu, co też się stało, ale... z jednym małym wyjątkiem. Poseł Franek Sterczewski wyłamał się ze swojej partii i zagłosował razem z PiS. Dlaczego?
Franek Sterczewski wyłamał się z klubu Koalicji Polskiej i zagłosował za przystąpieniem Polski do Europejskiego Funduszu Odbudowy. Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
– Nie zgadzam się z narracją, że ten Fundusz będzie pisowskim budżetem wyborczym – powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską Franek Sterczewski. Poseł KO należy do grona osób, które w pewien sposób wyłamały się ze swoich partii podczas wtorkowego posiedzenia Sejmu i ws. unijnego Funduszu Odbudowy zagłosowały inaczej niż można by się było tego spodziewać.
Przypomnijmy, że z klubu Koalicji Obywatelskiej głosowało 128 ze 130 posłów. 127 posłów wstrzymało się od głosu, dwóch nie wzięło udziału w głosowaniu, a jeden – Franek Sterczewski – zagłosował za ratyfikacją ustawy ws. Funduszu Odbudowy.


Sterczewski pytany, czy nie obawia się konsekwencji swojej decyzji ze strony klubu KO tłumaczył, że konsultował ją z własnymi wyborcami. – Młodzi ludzie z którymi mam kontakt, mimo różnych wątpliwości finalnie w przytłaczającej większości byli za. W związku z tym miałem do wyboru albo zagłosować z klubem, albo zgodnie z oczekiwaniami społecznymi, które widziałem, że są takie, a nie inne – wyjaśniał poseł KO.

Swoją decyzję tuż po zakończeniu sejmowego posiedzenia poseł KO uzasadnił także w swoich mediach społecznościowych.

"Wystąpiły podziały, absurdalna awantura, z której cieszy się tylko pewien mieszkaniec Żoliborza, ale na koniec dnia zostaje przedmiot dzisiejszego głosowania, a jest nim fundusz, nie pisowski lecz unijny, nasz wspólny" – napisał Sterczewski na Facebooku.

Dyscyplinę partyjną podczas wtorkowego głosowania złamał też chociażby Marcin Warchoł. Związany z Solidarną Polską kandydat na prezydenta Rzeszowa zagłosował "za" ratyfikacją mimo że, jego partia od początku opowiadała się przeciw.

Mniej szokująca, ale jednak odmienna od pozostałych posłów partii, była także decyzja Andrzeja Rozenka. Poseł Lewicy jako jedyny ze swojego ugrupowania nie zagłosował razem z PiS i wstrzymał się od głosu.
Czytaj także: "Wyraz solidarności z wyborcami". Rozenek wyjaśnił, dlaczego głosował inaczej niż reszta Lewicy


źródło: wp.pl