Prokuratura bada nowy wątek ws. katastrofy smoleńskiej. Przesłuchuje kluczowych świadków
Prokuratura sprawdza, czy doszło do zanieczyszczenia dowodów zebranych na miejscu katastrofy smoleńskiej, a dziś rozsyłanych do badań w zagranicznych laboratoriach. O sprawie informuje "Gazeta Wyborcza".
Chodzi o dwie kwestie: wyniki negatywnych ekspertyz CLKP z lat 2010-14 na obecność materiałów wybuchowych w prezydenckim tupolewie oraz to, jak po zakończeniu prac za rządów PO-PSL przechowywane były dowody zebrane na miejscu tragedii.
Pytania zadawane osobom związanym z CLKP mają związek z informacjami, które wcześniej ujawniła "Wyborcza". W połowie kwietnia podawała, że do laboratorium we Włoszech śledczy wysłali fotele zapasowe z prezydenckiego tupolewa, który rozbił się w Smoleńsku.
Te fotele zostały wyjęte z samolotu przed feralnym lotem. To właśnie na nich eksperci z Włoch mieli wykryć ślady materiałów wybuchowych, o których kilka miesięcy temu donosiły prorządowe media.
W kolejnym tekście "Wyborcza" wskazywała, że fotele oraz wszystkie dowody z katastrofy, jakie badało po tragedii CLKP, przez ponad dwa lata miały leżeć w ogólnym magazynie dowodów wraz z materiałami wybuchowymi i narkotykami.
Przypomnijmy, że na początku kwietnia tygodnik "Sieci" poinformował o znalezieniu we włoskim laboratorium cząstek trotylu i heksogenu na próbkach foteli i ciałach ofiar katastrofy smoleńskiej.
Czytaj także: Tygodnik Karnowskich znów pisze o trotylu na tupolewie. Podobno wykryli go włoscy eksperci