"Facet boi się pójść do psychologa na terapię. Lepiej powiedzieć mu: Wpadnij pogadać na konsultację"
Chłopiec ma się nie mazać, nie być jak baba – czyli nie płakać, nie pokazywać emocji, ma się nie bać. Facet musi być silny i odważny, nie poddawać się. A potem dobrze zarabiać, utrzymywać rodzinę, bo przecież jak na konto wpływa za mało lub źle się czuje, to zawodzi. A facet nie może zawodzić. Ta presja, "tylko" presja, w scenariuszach niektórych żyć zmienia się w chorobę.Ten tekst jest częścią naszego cyklu o męskiej depresji:
- 4 mężczyzn z depresją opowiada o swojej chorobie
- Kobiety mówią nam, jak żyje się z partnerem chorym na depresję
- Wywiad z psychiatrą o specyfice męskiej depresji
- Najohydniejsze teksty, które można powiedzieć facetowi w depresji
Chorobę podstępną, wymęczającą, poważną i niestety coraz powszechniejsza. I jak się okazuje, dużą barierą w jej leczeniu jest "mit odważnego i niezniszczalnego faceta", w który mężczyźni tak bardzo uwierzyli, że trudno im odrzucić go na bok i powiedzieć głośno: "Mam prawo chorować i mam prawo być słaby".
Klasyfikacja Moore'a i Gillette'a wyróżnia cztery główne męskie archetypy: Króla, Wojownika, Mędrca i Kochanka. "Klasyczne archetypy są inspiracją dla kreacji wielu postaci i bohaterów w kulturze masowej. Chłopcy i mężczyźni obserwując obrazy swoich idoli, mogą uczyć się wielu pozytywnych i potrzebnych cech i umiejętności, które kryją archetypy. Niemniej, wydaje się, że równie dużym ryzykiem jest przyswojenie sobie archetypów w sposób nieadaptacyjny (niekorzystny)" – czytamy w raporcie "Męska depresja" Fundacji Z Wyboru.
Mężczyźni doganiają (niestety) kobiety
– Pandemia spowodowała dwukrotny wzrost zachorowań. W ostatnim raporcie, który Polska zgłosiła WHO, zaraportowano, że na depresję leczy się 1,8 mln Polaków. To jest nasz oficjalny raport, jednak nowe badania pokazują, że obecnie mamy już dwukrotny wzrost zachorowań. To oznacza, że w tej chwili możemy się mierzyć nawet z 4 mln Polaków, którzy chorują. Pytanie, ilu z nich się leczy, jak wydłużyły się kolejki, które już i tak były ogromne. A przy depresji, tym bardziej, jeżeli pojawiają się myśli samobójcze, nie można czekać w kolejce. W tym sensie jest to choroba śmiertelna, zagrażająca życiu – mówi Anna Morawska-Borowiec, psycholożka i prezes Fundacji "Twarze depresji".
Statystyki długo wskazywały, że "depresja to choroba kobieca". Od razu jednak nasuwa się pytanie, czy to nie kolejny przykład "milczenia mężczyzn", którzy do niedawna masowo po prostu woleli ukrywać chorobę niż się do niej przyznać. Od kilku lat na szczęście się to zmienia i powoli pęka ta skorupa zbudowana ze wstydu i niechęci do mówienia o "słabościach".
Morawska-Borowiec komentuje, że i z raportów, i z jej doświadczeń klinicznych wynika, że "szala się wyrównuje" i depresja nie ma już jednej, kobiecej twarzy. Dlatego 13. odsłona, ale i wszystkie poprzednie, kampanii "Twarze depresji" mówi głosem nie tylko pań, ale i panów, którzy chcą zwrócić uwagę na problem.
– Zmiany kulturowe dotyczą kobiet i mężczyzn. Kiedyś oczekiwano, że kobieta będzie siedzieć w domu i nie robić nic innego, tylko zajmować się dziećmi. Teraz kobiety walczą o swoje prawa i te zmiany w sposób oczywisty odbijają się na życiu rodzinnym. Zmienia się też postrzeganie w tym wszystkim mężczyzn – że tylko oni muszą utrzymać rodzinę, być bohaterami. Nawet w filmach i bajkach dla dzieci mężczyzna czy tata przestaje być idealizowany, coraz częściej są to role unormalnione – mówi Anna Morawska-Borowiec.
Depresja męska, depresja kobieca
To właśnie ten kulturowo-społeczny "wzór na mężczyznę idealnego" sprawił, że panowie wstydzą się przyznać, że dzieje się coś niedobrego, że mają dość, sytuacja ich przerasta. I często czekają do ostatniej chwili, by zgłosić się po pomoc. Poza tymi niuansami depresja jest chorobą, której objawy, przebieg i leczenie są takie same u kobiet i mężczyzn.
– Depresja ma określone kryteria diagnostyczne, które są wspólne dla wszystkich, niezależnie, czy jest się seniorem, dzieckiem, matką czy mężczyzną. Natomiast są drobne elementy, które mogą być dodatkowym obrazem depresji lub maskowania depresji. Te maski są procentowo rzadsze niż depresja generalna – precyzuje psycholożka Anna Morawska-Borowiec. Zwraca uwagę, że jedną z takich masek u mężczyzn może być agresja. Należy jednak podkreślić, że to bardzo rzadki objaw.
– Jeden z naszych ambasadorów, Piotr Zelt, o tym mówi. Zdarza mu się wybuchowość i w momencie nawrotu depresji pojawiają się zachowania agresywne, ale to nie jest standard. To nie jest tak, że wszyscy panowie z depresją zachowują się agresywnie. Obraz depresji jest taki, że nie mamy siły, pojawia się smutek, przygnębienie, nadmierne poczucie winy, brak energii, utrata zainteresowań i dodatkowe problemy somatyczne – ze snem, apetytem, bóle ciała – dodaje ekspertka.
Człowieka z depresją porównuje do samochodu, któremu ktoś wyjął silnik.
Mężczyzna jest smutny, przygnębiony, ma obniżoną samoocenę, stracił zainteresowanie, tym, co zawsze sprawiało mu radość, traci kontakt z rodziną i przyjaciółmi, odsuwa się, nie ma siły pracować, nie potrafi skupić się na podstawowych nawet obowiązkach, a przy tym bywa agresywny. Bywa, że wali ręką w stół i mówi: "Nie wytrzymam tego dłużej, nie dam rady, jestem beznadziejny". Może pojawić się takie wyładowanie emocjonalne, jednak jest to rzadkie.
Człowiek z depresją to człowiek bez baterii. I tak należy patrzeć na depresję. Że taki facet jest jak samochód, któremu wyjęto silnik. I choćby nie wiem, jak długo stało się nad takim samochodem i mówiło "no jedź, nie udawaj", to on nie ma silnika, nie pojedzie.
Musisz, powinieneś, nie możesz
Psycholożka Fundacji Itaka Magdalena Wrzesień również zwraca uwagę, że obecnie największym problemem "męskiej depresji" nie jest brak odpowiednich metod diagnozowania czy leczenia, a właśnie kwestie społeczno-kulturowe, w których się wychowujemy i które oddziałują na nas przez całe życie.
– O tym, czy mężczyzna zgłosi się po pomoc, często decydują różnego rodzaju przekonania, które nabywamy jako dzieci, nastolatkowie czy dorośli. Funkcjonując na podstawie założenia "muszę być silny", dana osoba nie zgłosi się po pomoc, bo pójście do psychiatry, psychologa czy nawet anonimowa rozmowa ze specjalistą z telefonu zaufania zaprzeczy jego przekonaniu – komentuje ekspertka.
– Nie trzeba wgłębiać się w naukowe rozważania. Wystarczy spojrzeć na to, co nas otacza. Mamy masę reklam, w których widzimy przystojnego mężczyznę, któremu towarzyszy piękna kobieta, są w super urządzonym mieszkaniu. I jest to reklama maszynki do golenia. Od razu dostajemy informację – musisz być wysportowany, musisz się uśmiechać, musisz być twardy, a będziesz miał życie, jak osoba z reklamy. To samo widać na okładkach magazynów dla facetów – nieraz można pomyśleć, że otaczają nas sami greccy bogowie o niezwykłych zdolnościach seksualnych, którzy mają wszystko, czego pragną. To jest kontynuacja tego programowania małych chłopców, którym powtarza się, że mają nie płakać, że muszą być twardzi – dodaje Marcin Pawelec z Fundacji Z Wyboru, współautor projektu "The Presja".
Drugim ważnym aspektem jest język. To on kształtuje naszą rzeczywistość, a słowa, o czym większość z nas miała nieprzyjemność się przekonać na własnej skórze, potrafią ranić równie mocno, co skórzany pas.
– Powtarzanie "weź się w garść", "jesteś leniwy" powoduje, że realne cierpienie jest sprowadzane do chwilowej fanaberii, a z taką "przypadłością" do lekarza się nie idzie. Bardzo ważna jest więc psychoedukacja, najprawdopodobniej każdy z nas słyszał, kiedyś pojęcie "depresja", ale czy wiemy, czym dokładnie się przejawia? Nie zawsze to musi być smutek i przygnębienie. Według badań u mężczyzn znacznie rzadziej pojawiają się objawy takie jak: smutek, bezradność czy poczucie winy. W znacznie większym stopniu obserwuje się u nich rozdrażnienie, wybuchy złości, nadużywanie substancji psychoaktywnych lub podejmowanie ryzykownych zachowań – mówi Magdalena Wrzesień.
W leczeniu depresji bardzo ważne jest wsparcie i akceptacja bliskich. I tutaj ponownie pojawia się kulturowy obraz mężczyzny i w ogóle przyzwolenia na chorowanie. Rodzina często porzuca taką osobę. Bardzo wielu naszych pacjentów to są osoby po rozwodzie, gdy rodzina nie wytrzymała, że "mężczyzna śmie chorować na depresję". I to jest też ogromny problem.
To sprawia, że mężczyźni jeszcze bardziej boją się tej choroby. Czują, że się sypią i są przerażeni, że poza zdrowiem sypie się też wszystko dookoła, co budowali przez lata. Bo niestety jest to choroba, która sprawia, że bez leczenia człowiek nie jest w stanie pracować, ale też kochać.
W depresji nie kocha się nikogo. Ani siebie, ani bliskich. Nie dlatego, że jest się złym człowiekiem, tylko dlatego, że jest się chorym. A depresja to nie jest koniec świata, to nie jest czarna dziura, za którą nie ma już nic. Depresja to choroba, którą trzeba leczyć.
Coś się zmienia
Chociaż przed nami nadal wiele pracy i to na płaszczyźnie szalenie trudnej, bo mentalnej, to widać, że coś się zmienia. Sukcesy kampanii i przekazów o męskiej depresji zauważalne są w gabinetach. Eksperci wskazują, że nadal mężczyźni trafiają do specjalisty, gdy "jest już bardzo źle" i to pod wpływem partnerki czy mamy, które nalegają, by dał sobie pomóc, ale jednak – trafiają. Coraz częściej.
– Jestem pozytywnie zbudowana tym, że coraz więcej panów zgłasza się po pomoc, co zauważam w swoim gabinecie. Mało tego, jak powiem, żeby poszli do lekarza i rozpoczęli farmakoterapię, a nie tylko psychoterapię, to ci panowie w wielu przypadkach kontynuują leczenie i jest to skuteczne – mówi Anna Morawska-Borowiec.Może cię zainteresować także: "Chciała się zabić, ale to wcale nie było najgorsze". Tak wyglądają związki z chorymi na depresję
Ekspertka podkreśla, że leczenie depresji przebiega tak samo u mężczyzn i kobiet – jest połączeniem farmakoterapii i psychoterapii. Gdy dopytuję, czy płeć ma wpływ na przebieg terapii, psycholożka precyzuje.
– Praca terapeutyczna z mężczyznami jest oczywiście inna. Ciężej im się otworzyć, trzeba mieć dla nich więcej cierpliwości, kierować się zasadą małych kroków, powolutku, spokojnie. Można powiedzieć, że z mężczyznami skutkuje metoda "im wolniej, tym szybciej". Im więcej mamy dla nich cierpliwości i spokoju, empatii i przyzwolenia na chorobę, tym szybciej oni wrócą do zdrowia. Natomiast cały czas będę podkreślać, że do każdego pacjenta trzeba podchodzić indywidualnie, każdy przychodzi z innym bagażem – mówi Morawska-Borowiec.
– Bardzo często zgłaszają się do nas bliscy mężczyzn z depresją i mówią, że "dla męża/ ojca/partnera" koniecznie musi być terapeuta mężczyzna, bo on przed kobietą nie będzie w stanie się otworzyć. Trudniej facetom zaakceptować słabość i jeszcze przyznać się do niej przed kobietą – tak wynika z mojej obserwacji. Ale jest też duża grupa, która bardzo świadomie pracuje z terapeutką – komentuje Marcin Pawelec.
I ponownie zwraca uwagę, jak duże znaczenie w kontakcie z pacjentami ma język. – Wdrożyliśmy darmowe konsultacje w ramach projektu "The Presja" i nie nazywamy tego terapią czy psychoterapią, tylko mówimy właśnie o konsultacjach. Mówimy "przyjdź, pogadaj, dowiedz się, czy tego potrzebujesz, czy nie", czym tak jakby obniżamy próg wejścia. Mówimy "przyjdź pogadać" zamiast "przyjdź na terapię, idź do specjalisty". Dużo łatwiej pójść po prostu porozmawiać niż zapisać się od razu na terapię lub do psychiatry – komentuje Pawelec.
Magdalena Wrzesień z Fundacji Itaka dodaje natomiast, że nadal musimy odczarowywać narosłe wokół wizyt u psychiatrów i leków stereotypy.
Zazwyczaj pójście do psychiatry dla danej osoby jest ostatecznością, wolimy najpierw skorzystać z pomocy psychologa czy psychoterapeuty, co jest spowodowane lękiem przed lekami przeciwdepresyjnymi czy hospitalizacją na oddziale psychiatrycznym. Pracując w telefonie zaufania często "odczarowujemy" wpływ leków przeciwdepresyjnych czy pobyty na oddziałach, ponieważ czasami są to składowe, bez których leczenie nie przyniesie odpowiednich rezultatów.
Podobnie jak połączenie farmakoterapii z psychoterapią, można chodzić na terapię kilka lat, a dopiero wdrożenie farmakoterapii pozwoli na prowadzenie terapii, która przyniesie odpowiednie rezultaty. Dlatego tak ważna jest psychoedukacja, która może dotyczyć zarówno depresji, ale także stygmatyzacji i tolerancji osób po kryzysie psychicznym.
Jak najbardziej ważnym krokiem w leczeniu depresji jest pomoc psychologa, psychoterapeuty. Aktualnie rozpoczęcie psychoterapii/wsparcia psychologicznego w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia wiąże się z oczekiwaniem w kolejce kilka miesięcy, a nawet i dłużej, co powoduje, że dana osoba rezygnuje, a jej stan, zamiast się poprawiać raczej się pogarsza.
Skorzystaj ze wsparcia
Karol Neubauer, który choruje na depresję, również zwraca uwagę na problem, jakim jest dostępność do specjalistów. Do tych na NFZ są ogromne kolejki, na prywatną wizytę natomiast nie każdego stać.– Pierwszą wizytę u psychologa można śmiało nazwać loterią. Możesz mieć szczęście i zostaniesz przyjęty na następny dzień. Bywa, że czekasz kilka dni, czasem tydzień. Jeśli czekasz miesiąc, możesz uznać się za szczęściarza i odetchnąć z ulgą, że recepcjonistka nie wyznaczyła ci terminu za rok czy półtora. Rok albo półtora w kompletnej matni, ciemności, depresyjnym dole, w którym jedynym krajobrazem jest wyjałowiona ziemia, brak perspektyw i myśli samobójcze, które zżerają cię od środka i nie ustępują na krok. Trzymają się ciebie kurczowo, jak cień – komentuje.
Dodaje, że wiele osób nie może czekać, a nie mają pieniędzy, by zapłacić za prywatne spotkania z psychologiem.
– Nie oszukujmy się, czasem stawka za pojedynczą sesję jest nie do przeskoczenia. Załóżmy, że zarabiasz te 2800 brutto, jak 60 proc. społeczeństwa. Koszt pojedynczej sesji u psychologa to ok. 150 zł. Aby terapia była skuteczna, takich sesji w miesiącu potrzeba czterech, co daje 600 zł. Nie chcę tutaj w żadnym wypadku naskakiwać na opiekę niepubliczną, bo nie jest to moim celem. Chodzi mi o pokazanie kolosalnej różnicy między sektorem prywatnym a NFZ – mówi Karol.
Jest jeszcze jedna trudność – trafienie na właściwą terapię i specjalistę, któremu zaufamy. Anna Morawska-Borowiec podkreśla, że najskuteczniejszą szkołą w leczeniu depresji jest szkoła poznawczo-behawioralna.Jest dużo lęków męskich, jeżeli chodzi o leczenie. I nie chodzi tylko o libido. To jest lęk przed tym, że pójdę do psychiatry i dostanę leki, które mnie zmienią – jest taki mit. To też kwestia niezrozumienia, jak działają leki na depresję. Ale nie należy piętnować mężczyzn, że oni są tacy "na siłę twardzi", bo to nie jest ich wina.
Po prostu nie zostaliśmy nauczeni, że można dzielić się emocjami, że można nad tym pracować, że nad umysłem też należy się pochylić, że można przyznać się do choroby i nie jest to nic złego. Nikt nam o tym nie mówił.
– Istotne jest, żeby nie trafić na terapię psychodynamiczną, bo to nie jest nurt dedykowany przy leczeniu depresji. Tak jak nie idziemy ze złamaną nogą do onkologa, tak warto wiedzieć, że z depresją szukamy specjalistów pracujących w nurcie poznawczo-behawioralnym. I nie bójmy się zmieniać terapeuty czy psychologa, jeżeli charakterologicznie się nie dobraliśmy, dajmy sobie szansę znaleźć właściwego specjalistę.
– Pierwszym krokiem, czasami najtrudniejszym może być kontakt z Antydepresyjnym Telefonem Zaufania, który działa pięć dni w tygodniu. Na linii pracują psycholodzy, a także psychiatrzy. Anonimowa rozmowa ze specjalistą, który obdarzy zrozumieniem, akceptacją, ale także wsparciem często dodaje takiej osobie śmiałości do umówienia się na wizytę do Poradni Zdrowia Psychicznego lub Centrum Zdrowia Psychicznego – komentuje natomiast Magdalena Wrzesień.
Proszenie o pomoc to nie wstyd
Czego zatem obecnie najbardziej potrzeba mężczyznom? – Odwagi. Zdecydowanie odwagi. Mężczyźni mają taki sam dostęp do usług i pomocy jak kobiety. Natomiast często brakuje nam odwagi, żeby przyznać się samemu przed sobą, że potrzebujemy pomocy. I to się objawia mocno w kontekście zdrowia psychicznego, ale też, gdy mamy katar, coś nas boli. Dużo więcej czasu zajmuje facetom zdecydowanie się na wizytę u specjalisty. Dlatego uważam, że potrzeba nam odwagi, bo to nie jest kwestia braku dostępu do narzędzi – mówi Marcin Pawelec.Depresja jest chorobą, którą trzeba leczyć dwutorowo, równolegle, same leki to za mało, sama terapia to za mało. O tym cały czas musimy mówić i zachęcać mężczyzn, żeby korzystali z pomocy, nie wstydzili się mówić o problemie.
– W obliczu depresji stereotypowy wizerunek faceta, który jest głową rodziny i który nie boi się niczego, twardo stąpając po ziemi, wyznacza sobie cele w życiu, do których konsekwentnie dąży, jest całkowicie błędny. Jeśli dopadnie cię depresja, to uwierz, złośliwie postawi wielki głaz na twojej drodze, skutecznie blokując przejście. Idealna sylwetka przypominająca rzeźbę Dawida spod dłuta Michała Anioła będzie przypominała sylwetkę Obeliksa spod kreski Alberta Uderzo – mówi Karol.
Dodaje, że "depresja jest jak dziecko, które złośliwym dmuchnięciem burzy wieżę z kart, którą z trudem i wysiłkiem ułożyliśmy". Nie bójmy się prosić o pomoc, gdy i nasza wieża nagle runie. Nie musimy naprawiać jej sami.
Gdzie szukać pomocy:
116 123 – bezpłatny kryzysowy telefon zaufania dla dorosłych w kryzysie emocjonalnym, czynny przez 7 dni w tygodniu w godzinach 14–22
(22) 855 44 32 – Ośrodek Interwencji Kryzysowej – pomoc psychiatryczno-pedagogiczna, czynny 7 dni w tygodniu całodobowo
(22) 484 88 01 – Antydepresyjny Telefonia Zaufania fundacji ITAKA, czynny cały tydzień z wyjątkiem soboty, godziny dostępne na stronie stopdepresji.pl
(22) 594 91 00 – Antydepresyjny Telefon Forum Przeciwko Depresji, czynny w każdą środę i czwartek od 17 do 19
Napisz do autorki: alicja.cembrowska@natemat.pl