35 martwych fok nad Bałtykiem w ciągu jednego weekendu. Co je zabiło?

Bartosz Świderski
Patrol WWF znalazł kilkadziesiąt młodych, martwych fok na plażach od Świnoujścia po Mierzeję Wiślaną. Zwłoki leżały na brzegu tydzień.
Podczas jednego weekendu nad Bałtykiem znaleziono 35 martwych fok fot. Iwona Burdzanowska/ Agencja Gazeta
Chodzi o miniony weekend od 28 maja do 1 czerwca. Wtedy patrol WWF znalazł na nadbałtyckich plażach zastraszającą ilość zwłok młodych fok, które wyrzuciło morze. Najwięcej było ich na Półwyspie Helskim, dwie znaleziono na Mierzei Wiślanej. W sumie organizacja doliczyła się w dwa dni aż 35 martwych zwierząt.

– W dużej mierze są to osobniki młode, które znajdowały się w różnym stadium rozkładu. Przyczyny ich śmierci mogą być różne: zaplątanie w rybackie sieci, kontakt ze śrubą napędową statku czy choroby. Prądy morskie skierowane były ku lądowi i dlatego morze wyrzuciło tak dużo fok. Nasi wolontariusze odpowiedzieli na każde zgłoszenie, wykonali oględziny i pomiary zwłok – tłumaczył trójmiejskiej "Gazecie Wyborczej" Paweł Żmuda z Błękitnego Patrolu WWF.

Foki mogły zostać ogłuszone


Inną przyczyną mogły być ostatnie ćwiczenia wojskowe - taką hipotezę wysnuł portal gp24.pl. – Strzelanie nad Bałtykiem to śmierć zwierząt żyjących w wodzie, one są bardzo wrażliwe na dźwięk. Proszę rzucić granat do rzeki, natychmiast wypłynie kilkadziesiąt martwych ryb. One nie będą ranne, one będą ogłuszone. To samo jest z ssakami. Większość zgłoszeń była z regionu, gdzie przy plażach znajdują się poligony i odbywają się manewry wojskowe – mówił w rozmowie z gp24.pl Wojciech Czuchryta z Błękitnego Patrolu WWF.


Zwłoki fok leżały na brzegu tydzień. Zostały sprzątnięte dopiero w piątek 4 czerwca. Firma odpowiedzialna za zajęcie się martwymi zwierzętami, tłumaczyła się problemami technicznymi.