Gwiazda kina włoskiego wraca w kolejnym przeboju

Wywiad promocyjny Aurora Films
Pierfrancesco Favino, bo o nim mowa, potrafi zagrać wszystko. Jest równie przekonujący jako skruszony mafioso Tommaso Buscetta („Zdrajca”), co skompromitowany polityk Bettino Craxi („Hammamet”), a nawet… kobieta, gdy w komedii „Żona czy Mąż” zamienia się ciałami z Kasią Smutniak. Teraz na ekrany polskich kin trafia kolejna produkcja z jego udziałem, nakręcona z rozmachem opowieść o przyjaźni i miłości „Najlepsze lata”, gdzie zagrał jedną z głównych ról.
Fot. materiały prasowe
Kiedy na ostatnim festiwalu filmowym w Wenecji 50-letni Pierfrancesco Favino odbierał Puchar Volpiego – nagrodę dla najlepszego aktora za rolę w filmie „Padrenostro” - kręcenie filmu porównał do narodzin gwiazdy, której światło poprzez ekrany kin trafia do widzów. Autentycznie wzruszony, w trudnym czasie pandemii zadedykował nagrodę wszystkim filmowcom i ich pracy, dzięki której łatwiej było nam, fanom kina, przetrwać długie miesiące spędzane w domu.

Pierfrancesco Favino wraca do Polski tym razem nakręconą w przepięknym Rzymie pokrzepiającą opowieścią o przyjaźni i miłości. „Najlepsze lata” to rozgrywająca się na przestrzeni 40 lat nostalgiczna historia życia czworga przyjaciół, trzech mężczyzn i kobiety. Wyreżyserował ją Gabriele Muccino (znany z hollywoodzkich przebojów „W pogoni za szczęściem”, „Siedem dusz” czy „Ojcowie i córki”), z którym Favino przyjaźni się od lat.

Pierwszym ważnym filmem w dorobku aktora był nakręcony właśnie przez Muccino „Ostatni pocałunek” z 2001 r. Choć rola była niewielka, film odniósł duży sukces także za granicą, co przełożyło się na kolejne propozycje. W 2018 r. panowie ponownie spotkali się na planie filmowym komediodramatu „W domu wszystko dobrze”. - Nigdy nie odmawiam Gabriele. Bardzo się lubimy i świetnie bawimy przy wspólnej pracy – zdradza aktor. Nic więc dziwnego, że również w najnowszym filmie reżysera znalazła się rola dla Favino, wprost skrojona pod jego emploi. Postać, którą gra to Giulio Ristuccia - ambitny adwokat, który wciąż pragnie więcej, nie tylko zawodowo, także w życiu prywatnym. Dla kariery i osiągnięcia własnych celów gotów jest na każdy kompromis i nielojalność nawet wobec przyjaciela z dzieciństwa. Z jednej strony trudno go lubić, z drugiej ma niezwykłą siłę przekonywania i urok, któremu trudno się oprzeć.
Być może dodatkowym argumentem za przyjęciem roli w „Najlepszych latach” była dla Favino miłość do Wiecznego Miasta, które za sprawą pięknych zdjęć i nawiązań do klasyki włoskiego kina staje się piątym bohaterem filmu. - Jeśli urodziłeś się w Rzymie, trudno to miasto opuścić. Jego piękno, chaotyczność, ludzie, którzy tu żyją… to wszystko tworzy niespotykany gdzie indziej wymiar. Nie potrafiłbym żyć w innym miejscu – wyznaje Pierfrancesco Favino.

Nie przypadkiem rzymianin Muccino role pozostałej dwójki głównych męskich bohaterów: nauczyciela i dziennikarza, powierzył Kimowi Rossiemu Stuartowi i Claudiowi Santamarii, także rzymianom oczywiście. To nawiązanie do wielkiego włoskiego przeboju z 2005 r., w którym cała trójka brawurowo zagrała paczkę przyjaciół - kalabryjskich gangsterów. Swoją przestępczą „karierę” zaczynają od napadów rabunkowych, wymuszeń i porwań dla okupu. Z czasem zajmują się handlem narkotykami i podporządkowują sobie rzymski półświatek. Właśnie za rolę Libańczyka w „Opowieści kryminalnej”, którą wyreżyserował dobrze znany polskim widzom Michele Placido (pamiętny komisarz Cattani z serialu „Ośmiornica”), Pierfrancesco Favino otrzymał swoją pierwszą nagrodę David di Donatello - najważniejsze włoskie trofeum aktorskie i pokazał, że znakomicie odnajduje się w rolach bezwzględnych twardzieli, jakże odległych od ciamajdowatych włoskich przeciętniaków, z którymi kojarzony był wcześniej.

Jak szczerze przyznaje Favino - Mówienie, że nagrody nie są ważne, byłoby nieuczciwe, stanowią w końcu uznanie za wykonaną pracę. Pragnie się ich i świętuje, kiedy przychodzą. Ale na pewno nie są jedyną miarą pracy aktora. To co najważniejsze, to ocena widzów.

A na tę narzekać nie może. Za uwielbieniem publiczności idzie jednak także uznanie środowiska: cztery nagrody Nastro d’argento (tłum. srebrna taśma) przyznawane przez stowarzyszenie dziennikarzy filmowych i kolejne statuetki David di Donatello. W 2012 r. odebrał ją za drugoplanową rolę w „Romanzo di una strage” w reż. Marco Tullio Giordana. Dostępny na platformie Netflix pod polskim tytułem „Piazza Fontana: Włoski spisek” film opowiada historię zamachu bombowego z 1969r., w którym w wyniku wybuchu w jednym z mediolańskich banków ginie kilkanaście osób, a ponad 80 zostaje rannych. Favino przejmująco zagrał tu anarchistę, który za błędy policji płaci najwyższą cenę.

Po raz trzeci to najważniejsze włoskie trofeum aktorskie Favino odebrał w 2019 r. za rolę Tommaso Buscetty w wyreżyserowanym przez Marka Bellocchio znakomitym „Zdrajcy”. Rola skruszonego mafiosa, który swoimi zeznaniami złamał zmowę milczenia i posłał za kratki 362 członków Cosa Nostra to kreacja wybitna. Nie przyszła do niego jednak łatwo. Kiedy po pierwszych zdjęciach próbnych telefon milczał, Favino poprosił reżysera o jeszcze jedną szansę. I udało się. Dopiero po jakimś czasie Bellocchio przyznał, że już po pierwszej próbie był przekonany, by powierzyć mu upragnioną rolę.

Pytany o to, jak wchodzi w skórę swoich bohaterów, Favino tłumaczy: Niewątpliwie musisz się utożsamiać ze swoją postacią. Nie musisz jej lubić i podzielać jej wyborów, ale musisz starać się ją zrozumieć. To kwestia nie tyle sympatii, ile empatii. Kiedy zaczyna pracować nad jakąś postacią, najpierw zastanawia się, jakim była dzieckiem, w jakim domu się wychowywała. Mówił o tym w programie „Domenica in” w publicznej stacji RAI UNO tuż przed telewizyjną premierą „Zdrajcy”. Czy Buscetta, który był 17. dzieckiem w rodzinie, miał tyle uwagi i czułości, ile potrzebował? Jakim dzieckiem był Bettino Craxi? Sam Favino podkreśla, że jego dzieciństwo było szczęśliwe.

Choć ojciec należał do pokolenia mężczyzn, którzy oszczędnie okazywali uczucia, ten brak czułości rekompensowały mu kobiety: mama i trzy starsze siostry. Także jego dzisiejsza rodzina to same kobiety: ukochana partnerka, również aktorka Anna Ferzetti, z którą jest od ponad 18 lat i dwie córki: Greta i Lea oraz Zaira - pies, też płci żeńskiej. On sam nie ma problemów z okazywaniem ciepła. Włoska prasa pełna jest zdjęć roześmianego aktora bawiącego się z córkami na plaży czy ulicy. Z młodszą pracował już też na planie filmowym: w „Padrenostro” zagrała córkę jego bohatera. Jak zdradza Favino - Dobrze się bawiła, ale praca przy filmie jest jednak nużąca. Większość czasu na planie spędza się czekając. Również o starszej córce z dumą mówi, że jest bardzo utalentowana. Pytany, czy córki chcą iść w ślady rodziców, zapewnia: Same zdecydują, kiedy dorosną.
Fot. materiały prasowe
Nie ma trudności z wychodzeniem z roli, choć każda z granych postaci coś mu po sobie pozostawia: jakieś gesty, powiedzenia, ton głosu. Lubi i umie parodiować, co wykorzystuje m. in. w dubbingu i na scenie. Regularnie zapraszany jest na Festiwal Włoskiej Piosenki w San Remo, gdzie do łez bawi publiczność i udowadnia, że potrafi również śpiewać i tańczyć. Jak przyznaje, scenę uwielbia i nigdy nie odmawia takich propozycji, jeśli tylko pozwalają mu na to inne obowiązki, a sympatię widzów wykorzystuje czasami do zwracania uwagi na poważne tematy. W 2018 r. po serii żartobliwych wystąpień, w finałowy wieczór festiwalu wygłosił przejmujący monolog o migrantach “La notte poco prima delle foreste” (“Noc tuż przed lasami”) oparty na sztuce francuskiego dramaturga Bernarda-Marie Kolte. Naraził się w ten sposób na krytykę, że na imprezie czysto rozrywkowej wprowadza polityczne tematy, ale jeśli publiczność zapamiętała na dłużej coś z tego festiwalu, to właśnie monolog Favino.

Czas działa zdecydowanie na jego korzyść. W talk show gwiazdy włoskiej telewizji Mary Venier żartował kiedyś, że jako 20-latek wyglądał na 30 lat i musiało minąć sporo czasu, żeby każdy element na jego twarzy znalazł swoje miejsce. Niewątpliwie to przeobrażenie z brzydkiego kaczątka w rasowego aktora udało się pierwszorzędnie. Ostatnie lata to dla Favino nieustające pasmo sukcesów. Dostrzeżony w Hollywood (m. in. Lord Glozelle w „Opowieści z Narnii – Książę Kaspian”, inspektor Olivetti w „Aniołach i demonach”), we Włoszech ma niekwestionowaną pozycję supergwiazdy i może przebierać w propozycjach. Nic więc dziwnego, że na pytanie o najlepsze lata, mówi: Najlepsze lata to te, które właśnie przeżywam. Lubię koncentrować się na tym, co tu i teraz. Najbliższy czas poświęcę kolejnym ważnym dla mnie produkcjom filmowym i rodzinie. Marzę też, by wszystko jak najszybciej wróciło do "normalności.” W kolejce na polską premierę czekają już „Hammamet” i nagrodzony w Wenecji „Padrenostro”, a na razie możemy zobaczyć „Najlepsze lata”, które do kin trafią już 18 czerwca.