Celebrytki pokazują swoją "brzydotę". Ich reakcje na wpis Kaczorowskiej to tylko więcej zła

Alicja Cembrowska
Poczochrany włos, podkrążone oko, zdjęcie od dołu, żeby drugi podbródek się czasem nie ukrył. Festiwal celebryckich zdjęć w wersji "no make-up" trwa w najlepsze. Do tego kilka hasztagów o ciałopozytywności i miłości do siebie, potem 10 tys. lajków i już jest, pojawia się... Poczucie, że stanęły po "dobrej stronie" i od jutra mogą spokojnie wrócić do idealnych stylizacji i uroczych kadrów.
Celebrytki po wpisie Kaczorowskiej pokazują swoją "brzydotę" Zrzut z ekranu/instagram.com/aniawendzikowska

Oda do celebrytek


Każdego dnia zalewacie swoje konta pięknymi zdjęciami. Wyglądacie pięknie, bo jesteście pięknymi kobietami, a przy okazji wasza sytuacja życiowa pozwala wam pokazywać swoją piękną urodę w pięknych okolicznościach. Ekskluzywne restauracje, rajskie plaże, drogie ubrania, błyszczące auta, wymarzone wakacje (case: Zanzibar). Kosmetyki ekologiczne, gadżety z najwyższej półki.


Wygląda to na piękne życie, bo tak nam to pokazujecie. Oczywiście większość z nas zdaje sobie sprawę, że to kreacja, część "marki osobistej", jak nazwała to Agnieszka Kaczorowska. Gdy się jednak zapatrzymy, a wręcz zatopimy w tych bajkowych kadrach, na straży są aktywistki ciałopozytywne, które od lat swoimi profilami z "nieidealnymi życiami i ciałami" walczą o miejsce na Instagramie. I przypominają: nie staraj się gonić tego króliczka.
Zrzut z ekranu/Instagram
Powiedzmy zatem brutalnie, ale szczerze: to nie wy, celebrytki, pomagacie polskim kobietom i nastolatkom zaakceptować siebie. I jedno wasze zdjęcie "no make-up" tego nie zmieni.

Nie musicie nagle na siłę udowadniać, że macie zmarszczki, rozstępy, podkrążone oczy. My to wiemy, bo wiemy, że ostatecznie wszystkie ciała przechodzą podobne procesy. I każdy miewa "nieinstagramowe dni". Problem w tym, że do tej pory tego nie pokazywałyście i nie będziecie pokazywać. Nie zrobicie z tego normy.

Oburzę się, bo wypada


Na palcach można policzyć znane panie, które postawiły na większą naturalność i potrafią bez filtrów i wymyślnej stylizacji "pogadać na stories". Są w mniejszości, bo piękno nadal bardziej się opłaca. Prosta psychologia: kupię sukienkę z firmy, którą poleca zgrabna influencerka, bo chociaż nie mogę mieć takiego życia, jak ona, to chociaż zdobędę namiastkę. Nigdy, pod ani jednym zdjęciem na koncie prawdziwie ciałopozytywnym nie trafiłam na pytanie o kosmetyk, apaszkę, spodnie osoby ze zdjęcia. Logiczne. Nikt nie chce być "brzydki", wszyscy chcemy być "piękni" (= zadbani, bogaci, wartościowi).

Może dlatego wpis Agnieszki Kaczorowskiej tak wkurzył ludzi, bo celebrytka napisała coś, co każdy wie, ale jednak "nie wypadało mówić"?

Bo przecież sprzeciwiamy się kultowi pięknego i idealnego życia, którym bombarduje nas Instagram, ale z drugiej, lubimy podglądać, gdzie tym razem spędza wakacje pani X i dopytujemy o wypasiony dresik pani Y. Bo przecież ponarzekamy z przyjaciółkami na presję i wewnętrznie się sprzeciwimy "chorym standardom, które niszczą naszą psychikę", ale później swoim lajkiem zasilimy konto znanej kobiety, która w te standardy się wpisuje.

Tak się rodzi frustracja, która przybiera dwie maski i dlatego pod pięknymi zdjęciami pięknych influencerek mamy dwa nurty komentarzy: z jednych bije całkowity podziw i oddanie ("Kochana, jak zwykle wyglądasz pięknie, nie przejmuj się krytyką"), z drugich jad ("Znowu pokazujesz drogą kiecę, a ludzie nie mają, co jeść").

Paradoksalnie źródło tych nurtów jest jedno i to samo: chęć życia pięknym życiem. Pierwsza grupa "zbliża się" do niego poprzez wsparcie, druga poprzez wyparcie.

Jedno zdjęcie "no make-up"


Reakcja wielu znanych osób na "modę na brzydotę" pokazała, jak łatwo bezrefleksyjnie ruszyć za falą oburzenia – bo teraz każdy ma poczucie, że jego zdanie jest tak ważne, że przegapienie skandalu i nieskomentowanie skandalu to kolejny skandal.
InstaStories (screen)/Instagram/ /maffashion_official
I tak na "wzorowych" do tej pory kontach, prowadzonych najczęściej w konkretnej stylistyce, pojawił się przecinek – zdjęcie (hehe) "brzydkie", ale cholera, wciąż niebrzydkie. Ba, sztucznie brzydkie, nadal stylowe. Co z tego, że bez makijażu?

Celebrytki nadal są piękne. Przecież każdego dnia pokazują, jak szczotkują ciało, nakładają na twarz (bez skaz i wyprysków) drogie kosmetyki i maski, robią relacje z salonów fryzjerskich i kosmetycznych. Mówią o swojej rutynowej pielęgnacji, która najczęściej składa się z kilkunastu kroków i trwa godzinę.
To źle? Nie. Robią to, bo mogą, bo je stać, bo chcą to robić.

Muszą jednak przy okazji zaakceptować, że żyją w kontekście "dostępności" do usług i produktów, w kontekście drogich marek i prezentów od tychże. Pokazanie jednego zdjęcia bez make-upu w otoczeniu tych wszystkich cudowności, na których stoją fundamenty "marek osobistych", nie sprawią, że nagle pomyślimy "ojej, no faktycznie one nie budzą się w makijażu, są takie jak ja".

Nie chcemy patrzeć na "brzydotę"


Sytuacja influencerek i celebrytek ma niewiele wspólnego z "brzydotą", która tak poruszyła opinię publiczną. Zdjęcie z jedną fałdką (i to wymuszoną przez pozycję siedzenia) to nie ciałopozytywność. Nikt nie musi nagle udowadniać, że jak się naje, to też odstaje mu brzuch (więc tak bardzo rozumie osoby grube), albo po czekoladzie wyskakują mu pryszcze (więc tak bardzo rozumie osoby, które z tysiącami takich pryszczy walczą od lat). Dopiero na kontach aktywistek możemy zobaczyć, o co chodzi. To tam są całkowicie naturalne zdjęcia ciał nieszczotkowanych od urodzenia. Brzuchów pociętych bliznami i rozstępami. Pup z cellulitem. Polików, na których zapisana jest cała droga walki z trądzikiem. Skaz, które trudno zakryć bez zainwestowania sporej sumy w klinice medycyny estetycznej. Owłosionych pach. To jest ta "brzydota", od której chcemy uciekać, od której odwracamy wzrok. To jest ta nieoswojona naturalność naszych ciał, którą nazywamy "brzydotą", a która w istocie jest normalnością. Skąd jednak mam to wiedzieć, skoro stosunkowo niedawno ktoś zaczął to pokazywać?
Nie bez powodu pod zdjęciami na kontach ciałopozytywnych płynie ściek, a pod zdjęciami celebrytek bez makijażu rozlegają się brawa za "dystans i naturalność". Bo nadal, jeżeli dopuszczamy do siebie brzydotę, to jednak taką ładną, wystylizowaną, kontekstową. Czyli ładna buzia bez makijażu pani Wendzikowskiej – tak (bo to dystans przecież i akceptacja). Nieuczesana Mariola, która nie maluje paznokci i nie goli nóg – nie (bo to niedbanie o siebie i po co to pokazywać?).

Problemem zatem nie jest wpis Kaczorowskiej, ale kultura i system, które sprawiły, że w głowach młodych kobiet wciąż boleśnie pulsuje hasło "muszę być piękna". Finalnie wpisy celebrytek, które wsiadają do tego pociągu pt. "brzydota", są jak powiedzenie "pieniądze szczęścia nie dają", ale z perspektywy kogoś, kto na ich brak nie narzeka.


Napisz do autorki: alicja.cembrowska@natemat.pl