Segregujesz śmieci, oszczędzasz wodę? Świetnie. Czas na kolejne kroki

Monika Przybysz
Najbardziej frustrujący moment wielu dyskusji na temat zmian klimatycznych to ten, w którym pojawia się argument pod tytułem: “Ode mnie i tak nic nie zależy”. To właśnie wtedy zaczynamy się przerzucać statystykami dziennej produkcji plastiku, porównywać je z naszym zużyciem tego surowca i dochodzić do wniosku, że sens mają tylko wielkie działania, których przecież sami nie zainspirujemy z poziomu kanapy. Koło się zamyka?
Fot. materiały prasowe
Niekoniecznie. Jak przekonywali uczestnicy ostatniej edycji spotkania z cyklu “Miasteczko Myśli. Razem dla planety”, konsumenci mają gigantyczną siłę przebicia. Jest tylko jeden warunek: dobrze, żeby im na tym zależało. A raczej: nam zależało

Nasze codzienne wybory mają znaczenie — potwierdzenie tej tezy znajdziemy w papierach księgowych zarówno małych przedsiębiorstw, jak i wielkich korporacji. Nie jest tajemnicą, że łatwym sposobem na zwiększenie zysków jest dodanie do portfolio zielonego produktu. I to zielonego dosłownie, nie w ekologicznej przenośni. Przyjazny środowisku kolor wystarczy, abyśmy poczuli się lepiej ze sobą i ze swoją decyzją zakupową.


Dlaczego warto dokładnie sprawdzić, czy zieleń kartonika idzie w parze z zieloną polityką danej korporacji? Bo to my jesteśmy prawdziwymi “szefami” wielu firm. To my, głosując portfelami, wybierając konkretne usługi czy produkty możemy skłonić “naszych” CEO do wprowadzania proekologicznych zmian. Ale możemy też wierzyć im na słowo, że dawno już to zrobili.

Pytanie, jaką strategię przyjąć? Jak oddzielić realne eko-deklaracje od tych, które ociekają eko-ściemą? Mówili o tym sami przedstawiciele firm, a ich działania komentowali aktywiści i eksperci ekologiczni.

Uwierz w efekt kuli śniegowej

O tym, że nawet małe, oddolne działania mogą nabrać rozpędu i przerodzić się w akcję o niesamowicie szerokim zasięgu mówiła Areta Szpura. Aktywistka, która jeszcze do niedawna działała w branży modowej, przyznała, że najważniejsze w działaniach proekologicznych są upór i wytrwałość, którymi można zarażać kolejne osoby.

Dowodem tego może być akcja wycofywania plastikowych słomek z barów i restauracji. Inicjatywa, choć słuszna, nie spotkała się początkowo z dużym odzewem. Można nawet powiedzieć, że nie spotkała się z odzewem w ogóle. Areta odbijała się od drzwi do drzwi, słysząc raz po raz, że jedna plastikowa słomka jeszcze nikogo nie zabiła.
Po prawej: Areta SzpuraFot. materiały prasowe
Jedna może nie, ale już setki tysięcy — owszem, Powtarzając swoje argumenty jak mantrę, w końcu udało jej się przekonać jedną, potem drugą, a potem dziesiątą knajpkę. Koniec końców decyzję o tym, że ich lokale będą wolne od plastikowych słomek, podjęły setki właścicieli w całej Polsce.

— Nauczyłam się bardzo dużo o współpracy. Żyjemy w społeczeństwie skupionym na sobie. Praca zespołowa średnio dobrze nam się kojarzy. Dla mnie więc to była wspaniała lekcja [...] Okazało się, że we współpracy można dość szybko rozwiązać spory problem — komentowała Areta, która wierzy, że podobną siłę oddziaływania będą miały inne jej apele, na przykład te dotyczące naszego stosunku do świata mody.

Warto bowiem wiedzieć, że za każdą, najzwyklejszą nawet, bawełnianą koszulkę, płacimy znacznie więcej niż 19,99 zł. W przeliczeniu na wodę, na przykład, płacimy dokładnie 3 tysiące litrów, czyli tyle ile powinno starczyć nam na dwa i pół roku.

Szokujące? Z pewnością. Ważne jednak, aby nie trzymać tej informacji dla siebie. Im więcej osób przestanie żyć w wygodnej bańce mitu fast fashion, tym szybciej producenci dostosują proces produkcji do wymogów środowiskowych. Jeśli natomiast będziemy na ten temat tylko szeptać, będzie jak z groszkiem. Eko-groszkiem.

Nie daj się nabrać na greenwashing

Anna Sierpińska, popularyzatorka nauki, i dziennikarka “Nauki o klimacie” przytoczyła szokujący przykład greenwashingu, który prawdopodobnie wielu z was wprawi w osłupienie. Czy zastanawialiście się kiedyś, skąd wzięła się nazwa eko-groszek? I dlaczego paliwo do kopciuchów ma się niby kojarzyć ekologicznie?

Jeśli na oba pytania odpowiedzieliście “nie”, powinniście zdecydowanie uważniej brać pod lupę poczynania producentów. Otóż nazwa eko-groszek, jak zapewniają jego wytwórcy, nie nawiązuje w ogóle do ekologii. Chodzi o to, że ten rodzaj paliwa jest… ekonomiczny. Intencje były więc, jakie były, ale że wyszło na zielono? Cóż, tego nikt nie mógł przewidzieć, prawda?
Anna SierpińskaFot. materiały prasowe
Organizacje broniące praw konsumentów mają odmienne zdanie. Twierdzą, że tego typu skojarzeniom można by zapobiec, gdyby, na przykład, producenci nie zlecali swoim grafikom wkomponowywania w logo listków, gałązek czy innych motywów roślinnych. Albo gdyby nie nadużywali koloru zielonego na etykietach. Albo gdyby po prostu nazwali swój produkt po imieniu.

O tym, czy będą musieli tak zrobić zadecyduje Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. My, tymczasem, musimy wyrobić sobie nawyk sprawdzania i zadawania pytań. I to nie tylko jeśli chodzi o najbliższą ciału koszulę — dosłownie i w przenośni. Kwestie ekologiczne mogą i powinny dyktować nasze wybory nawet w takich kwestiach, jak wybór dostawcy usług telekomunikacyjnych.

Szukaj korporacji, które cię słuchają

Jednym z rozmówców podczas debaty “Miasteczko Myśli. Razem dla planety” był prof. Muhammad Yunus, laureat Pokojowej Nagrody Nobla za rok 2006. który przyznał bez ogródek:

— Dużą odpowiedzialność za zmiany klimatu ponosi biznes. To biznes stworzył globalne ocieplenie. Ludzie również ponoszą odpowiedzialność, bo kupują produkty [...] Musimy więc przeprojektować ideę biznesu. Biznes nie może być tylko dążeniem do maksymalizacji zysku — pouczał noblista.

Julien Ducarroz, prezes Orange Polska, który rozmawiał z noblistą, dodał, że dzisiaj zasady działania biznesu zmieniają się i to w bardzo szybkim tempie: - Poziom świadomości konsumentów znacząco wzrasta w porównaniu z sytuacją sprzed 5 lat. Wszystkie badania, które prowadzimy, pokazują, że wymagania ze strony klientów wzrastają. Tak więc nawet jeśli niektóre firmy są nastawione tylko na zysk, wkrótce ten zysk będzie zależał od zdolności odpowiedzi na te pytania [dotyczące ekologii — red.] - stwierdził Ducarroz.

Orange nie boi się na takie pytania odpowiadać już teraz. Ma też od tego ludzi, a właściwie jedną konkretną osobę: Jacka Hutyrę, który sprawuje stanowisko o nazwie Climate Officer.
Jacek HutyraFot. materiały prasowe
Zadaniem oficera do spraw klimatu jest, między innymi, dbanie o to, aby klienci Orange byli na bieżąco informowani o postępach w realizacji strategii zrównoważonego rozwoju i wypełniania kolejnych zobowiązań klimatycznych. A te, jak na firmę działającą w Polsce, są ambitne — do 2025 roku 60 proc. energii ma pochodzić ze źródeł odnawialnych.

— W Polsce energia pochodzi przede wszystkim z węgla. Możemy powiedzieć, że to nie nasza wina i czekać na “mityczne” elektrownie wiatrowe czy jądrowe [...] My staramy się uniezależnić. Podpisujemy długoterminowe umowy zakupowe bezpośrednio z producentami energii. W Wielkopolsce właśnie ruszyły dwie elektrownie wiatrowe, wybudowane na potrzeby Orange Polska które zapewnią 9 proc. naszego rocznego zużycia energii, co skokowo przełoży się na redukcję emisji — tłumaczył Hutyra.

Uczestnicy debaty “Miasteczko Myśli. Razem dla planety” poruszyli znacznie więcej wątków, które mogą stać się inspiracją do zmiany naszych zachowań konsumenckich. Jeśli macie chwilę, zobaczcie je w całości. Wiedza to również jedna z tych kropli, które drążą skałę.

Nagranie dostępne jest tutaj.

Artykuł powstał we współpracy z Orange.