Spotkanie Dudy i Bidena na korytarzu rozpaliło emocje Polaków. Wyjaśniamy, co tak naprawdę zaszło
Nie było poprzedzone konsultacjami ani wcześniej zaplanowane, odbyło się w kuluarach, na korytarzu i w ocenie komentujących Polaków było kompromitacją dla polskiej dyplomacji, choć strona rządowa oczywiście przedstawia je inaczej. Spotkanie prezydentów Andrzeja Dudy i Joe Bidena trwało tylko kilka minut, ale emocje aż buzują. Oto, co najbardziej poruszyło w nim Polaków.
- Do spotkania prezydentów Polski i USA doszło 14 czerwca podczas szczytu NATO w Brukseli. Według doniesień medialnych trwało kilka minut.
- Prezydencki minister Krzysztof Szczerski podał, że do rozmowy doszło, że odbyła się ona na zaproszenie strony amerykańskiej i dotyczyła współpracy polsko-amerykańskiej w zakresie szeroko rozumianego bezpieczeństwa militarnego i ekonomicznego naszego regionu.
- Politycy opozycji, publicyści, internauci grzmią o kompromitacji polskiej dyplomacji. Wskazują m.in. na spotkanie Joe Bidena z przywódcami państw bałtyckich.
I nagle ze szczytu NATO w Brukseli internet obiegły zdjęcia prezydenta Dudy z Bidenem, a prezydencki minister Krzysztof Szczerski ogłosił, że do rozmowy doszło, że odbyła się ona na zaproszenie strony amerykańskiej i dotyczyła współpracy polsko-amerykańskiej w zakresie szeroko rozumianego bezpieczeństwa militarnego i ekonomicznego naszego regionu.
Zdjęcia zaczęły żyć swoim życiem, zwolennicy opozycji grzmią o wstydzie i kompromitacji polskiej dyplomacji. Politycy i publicyści zabrali głos, nie zabrakło kpin.
Biden i przywódcy państw bałtyckich
Można się cieszyć, że do spotkania prezydentów Polski i USA w ogóle doszło. Ale porażającą różnicę widać zwłaszcza w zestawieniu ze zdjęciami z przywódcami państw bałtyckich, którzy całą trójką – prezydenci Litwy, Łotwy oraz premier Estonii – spotkali się z Joe Bidenem w zupełnie innej scenerii. W oddzielnym pomieszczeniu, na siedząco, nie w kuluarach. I bez Polski, która kiedyś – w takich sytuacjach – grała w naszym regionie główne skrzypce.
Formułę spotkania z polskim prezydentem nie tylko on nazwał kompromitującą. "Na otarcie łez zostały tylko rozmowy kuluarowe. Nie było dla nas miejsca obok Litwy, Łotwy i Estonii", "Zostały nam kuluary. Właściwy format, do którego nie zostaliśmy zaproszeni, to rozmowy trzech państw bałtyckich" – komentował na Twitterze Janusz Sibora, historyk dyplomacji i badacz dziejów protokołu dyplomatycznego.
Jak powinno wyglądać spotkanie
Paweł Zalewski zauważa najpierw, że Polska jako kluczowy sojusznik amerykański na wschodniej flance w Europie powinna mieć taką pozycję, aby najpierw być konsultowanym we wszystkich kwestiach istotnych z punktu widzenia polityki sojuszu na Wschodzie oraz polityki amerykańskiej, która dotyczy interesów Polski. A takich konsultacji nie było, co przyznał minister Rau w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".
– Takie konsultacje odbywają się najpierw na poziomie dyplomatycznym, następnie powinno odbyć się zaplanowane z pewnym, nawet krótkim, wyprzedzeniem spotkanie obu prezydentów, którego miejsce i przeznaczony czas, powinien omówić zaplanowaną przez obie dyplomacje agendę. Takie spotkanie nie powinno trwać 5 minut. Nie powinno odbyć się na korytarzu. I nie na stojąco. To nie jest formuła, w której rozmawiają poważni przywódcy. To jest kolejny przykład korytarzowej dyplomacji prezydenta Dudy – uważa.
Jak donosił Paweł Żuchowski, korespondent RMF FM w USA, "rozmowa trwała około 3-4 minut, na stojąco, w miejscu, gdzie zrobiono zdjęcie". Tak anonimowo w rozmowie z nim przyznała osoba z kręgów polskiej dyplomacji. Sam dopytywał się prezydenckiego ministra o więcej szczegółów.
"Panie Ministrze, prosimy więcej szczegółów. Spotkania, w czasie których jest coś więcej, niż stuknięcie łokciem, wyglądają tak, jak pokazuje zdjęcie z rozmowy prezydenta Bidena z prezydentem Litwy" – reagował na Twitterze.
"Jeśli chodzi o spotkanie z prezydentem Joe Bidenem, to mocno chcę podkreślić, że z mojego punktu widzenia dobre posunięcie pana prezydenta i dyplomacji amerykańskiej, że przed spotkaniem z prezydentem Władimirem Putinem, spotkał się i z przedstawicielami państw bałtyckich, spotkał się ze mną, spotkał się także z prezydentem Rumunii Klausem Iohannisem". Czytaj więcej
Na zaproszenie Amerykanów
Prawica cieszy się ze spotkania, w komentarzach podkreślają, że doszło do niego na zaproszenie Amerykanów. Ale nasz rozmówca zwraca uwagę na jedną rzecz, związaną z dramatycznym – za jaki uważa – tonem wypowiedzi ministra sprawa zagranicznych Zbigniewa Raua z wywiadu dla "Rzeczpospolitej". I przedstawia następujący, możliwy scenariusz, który pokazuje, dlaczego do tego spotkania mogło dojść.
– Minister ujawnił kompromitującą dla Polski sytuację, w której Amerykanie pomijają Polskę w procesie konsultacji w ważnych kwestiach dla sojuszu i stosunków polsko-amerykańskich. To pokazało, że wszystkie kanały dyplomatyczne nie działają. Ale ten jego protest zapewne wywołał pewne poruszenie w Waszyngtonie i interwencję osób, dla których Polska jest bliska. Chwała Bogu, że Polska jeszcze ma tam przyjaciół i niezależnie od tego, co się dzieje w Polsce, uznano, że prezydent amerykański powinien dać sygnał, że Polska nie jest pomijana – uważa Paweł Zalewski.
Dodaje: – W związku z tym doszło do upokarzającego dla autorytetu Rzeczpospolitej – jako dużego państwa na wschodzie Sojuszu – spotkania, naprędce, w którym prezydent Duda nie mógł poruszyć wszystkich poważnych kwestii, bo nie było na to miejsca. To spotkanie pokazało miejsce, w którym znajdują się rządzący Polską w hierarchii zainteresowania i wagi administracji amerykańskiej.
Komunikat Białego Domu
Biały Dom opublikował komunikat, w którym potwierdził, że do spotkania przywódców doszło. Zanim to zrobił, polski internet zalała fala komentarzy. – Dobrze, że Biały Dom wystosował ten komunikat. W jakimś sensie potwierdził on, że spotkanie, choć przygotowane naprędce, w trybie alarmowym, jednak zostało uznane przez stronę amerykańską za konsultacje z polskim sojusznikiem – zauważa Paweł Zalewski. W komunikacie napisano:
"Prezydent Biden rozmawiał dziś na marginesie szczytu NATO z prezydentem Polski Andrzejem Dudą. Prezydent potwierdził swoje poparcie dla programu wzmocnionej obrony i odstraszania NATO oraz zdecydowane zaangażowanie w obronę sojuszników na wschodniej flance NATO, w tym Polski. Omówił swoje plany na zbliżający się szczyt z prezydentem Putinem".
Jak zaznacza nasz rozmówca, Joe Biden pokazał w ten sposób, że Polska jest dla niego ważna. Ale dziś znajduje się ona na marginesie sojuszu demokracji, który teraz buduje prezydent. – Dopóki polski rząd nie wróci na drogę rządów prawa i demokracji, nie będzie traktowany przez prezydenta Bidena jak pełnoprawny partner. To nie oznacza, że interesy Polski będą naruszane, bo nie będą. Ale w ważnych sprawach Polski, a pobocznych dla Sojuszu, Polska nie będzie miała siły przebicia, aby przekonywać do naszych racji. To prezydent Ukrainy został zaproszony do Białego Domu. A ja nie sądzę, aby w krótkim czasie doszło do wizyty prezydenta Dudy w Waszyngtonie – uważa.