Mit jeźdźca na białym koniu to za mało na powrót Donalda Tuska. Czekamy na konkrety
Przez lata pielęgnowano mit jeźdźca na białym koniu, którym miałby być Donald Tusk. Wielu oczekiwało, że wjedzie on na pełnej prędkości do Polski i uwolni przeciwników partii rządzącej od macek prawicy. Minęło wiele lat i mit ten nieco się zakurzył. Bazowanie wyłącznie na takiej wizji może już nie wystarczyć. Potrzeba strategii, ale nie takiej opierającej się o wojnę polsko-polską.
Okładka Newsweeka z 2018 roku
Im częściej powtarzamy jakąś historię, tym bardziej wyświechtana się ona staje. Gdyby powrót Donalda Tuska nastąpił wcześniej, kiedy to wieszczono, czyli we wspomnianym 2018 roku, przy wyborach prezydenckich czy podczas kolejnych wyborów parlamentarnych, jakaś szansa by jeszcze była, żeby ten mit podtrzymać. Dziś potrzeba czegoś więcej.
Komisje śledcze i docinki na Twitterze
Kiedy Tusk stał się politykiem europejskim, jego aktywność polityczna skupiała się na pojawianiu się na komisjach śledczych i na zgryźliwościach na Twitterze. Trzeba przyznać, że zarówno w jednym, jak i w drugim, Donald Tusk jest naprawdę dobry.W listopadzie 2018 roku podczas stawienia się przed komisją Amber Gold do najczęstszych utarczek słownych dochodziło między nim a przewodniczącą komisji Małgorzatą Wassermann z Prawa i Sprawiedliwości. Kiedy Wasserman pytała o jego samopoczucie w kontekście ofiar Amber Gold. – Jakby pani mogła zaniechać pytań o moje samopoczucie, bo czuję się skrępowany. Nie jestem z wizytą u lekarza tylko przed komisją śledczą – mówił.
W podobny, rzutki sposób, Donald Tusk zachowuje się na Twitterze. To tam najczęściej uderza prętem po klatce, co potrafi do granic rozzłościć Jarosława Kaczyńskiego i jego partyjnych kolegów. Jest bardzo dobry w tej krótkiej formie, gdzie bez problemu komentuje polityczną rzeczywistość w Polsce.Arogancja i agresja nie zastąpią wnikliwości i kultury przeprowadzania przesłuchania. Jeśli chce się pan dowiedzieć ode mnie czegokolwiek, musi pan uszanować to, że mam prawo dokończyć choćby zdanie.
Kiedy TVP po raz kolejny przypomniało w materiale fragment jego wypowiedzi, w której mówi "für Deutschland" ("dla Niemiec"), napisał: "Po ujawnieniu przez TVP, że do Niemców zwracałem się po niemiecku, pozostaje mi tylko przyznać się, że do Chorwatów mówiłem po chorwacku, a do Ukraińców po ukraińsku(!). Z Obamą spiskowałem po angielsku. Liczę nieśmiało na ułaskawienie".
A co na to Polacy?
Według najnowszego badania przeprowadzonego w dniach 8-9 czerwca 2021 roku przez SW Research dla rp.pl, 44,8 proc. ankietowanych nie chciałoby powrotu Donalda Tuska. 28,3 proc. jest przeciwnego zdania, a 26,9 proc. zdania w tej sprawie nie posiada.
Pokazuje to, że na tym etapie powrotem jeźdźca na białym koniu emocjonują się głównie polityczni fanatycy, który wierzą, że jego pojawienie się na polskiej scenie może cokolwiek zmienić. Na ten moment to cały czas gdybanie, a zdecydowanie czas już na konkrety.
Donald Tusk nie raz pokazał swój potencjał komunikacyjny i to, że dysponuje umiejętnością budowania zaangażowanego grona odbiorców. Jeśli już wyjawił swój plan wrócenia do polskiej polityki, ma dwa wyjścia.
Oczywiście może bazować na tym, co przez lata zbudował. To najprostsza opcja, grożąca jednak fiaskiem, bo to nie jest ta sama Polska co te kilka lat temu. Na konflikcie pomiędzy nim a Jarosławem Kaczyńskim też można bazować, ale to kolejna wojenka polsko-polska, którą sam Tusk krytykował i która daje tylko paliwo jego przeciwnikom.
Może też – co wydaje się zdecydowanie bardziej sensowne – zaprezentować jakikolwiek plan na swój wielki powrót. I tym samym pokazać, że poważnie podchodzi do swojej roli na polskim poletku. I że to nie tylko Polska się przez lata zmieniła, ale i on sam.