Majcherek: Przedszkolaki okazują się lepiej zorientowane niż Czarnek

Janusz A. Majcherek
Janusz A. Majcherek jest profesorem filozofii, socjologiem, wykładowcą w krakowskim Uniwersytecie Pedagogicznym, publicystą nagradzanym m.in. Grand Press za najlepszy tekst publicystyczny, Nagrodą Kisiela, nagrodą Allianz w kategorii media.
Podczas dyskusji wokół wniosku o odwołanie go ze stanowiska, minister Czarnek gromko potępiał próby „seksualizacji dzieci” i zapowiadał stanowcze sprzeciwianie się im. Dał w ten sposób świadectwo swojej ignorancji oraz – tak, tak! – obsesji na punkcie seksualności (nie pierwszy raz: wystarczy przypomnieć, co wygadywał o dzikach baraszkujących w zaroślach jako wzorze do naśladowania).
Prof. Janusz Majcherek. Fot. Beata Zawrzel / East News
Zarówno ta ignorancja, jak obsesja wynikają z nieprzyjmowania do wiadomości dokonanego jeszcze w latach 60. XX wieku rozróżnienia między dwoma pojęciami płci: „sex”, określającym płeć biologiczną i „gender”, używanym na określanie płci kulturowej.

A dzięki temu rozróżnieniu – niestety, niemającemu dobrego odpowiednika w języku polskim – możemy swobodnie i zgodnie z ustaleniami psychologii rozwojowej, ale oczywistymi dla każdego rozgarniętego człowieka stwierdzić, że dzieci zaczynają identyfikować cechy płci (gender) zanim jeszcze zaczną mówić. A także zanim zobaczą na własne oczy jakiekolwiek organy płciowe.

Co to "sex" a co to "gender"?

Już niemowlaki wykazują elementarną świadomości istnienia różnic płci, w wieku 2 lat zaczynają identyfikować się z jedną z nich, a 3-latki (z pewnymi wyjątkami) z przekonaniem deklarują swoją płeć oraz rozpoznają rówieśników płci własnej i przeciwnej, nie mówiąc o osobach dorosłych w ten sposób przez nich klasyfikowanych. Powtórzmy: przeważnie nie mając do tego czasu możliwości zobaczenia organów płciowych, zwłaszcza rozwiniętych (dojrzałych).


Tak więc dzieci w pierwszej kolejności i bardzo wcześnie, długo przed osiągnięciem dojrzałości płciowej, dostrzegają i umieją identyfikować cechy kulturowo przypisane do płci oraz odróżniać je na ich podstawie. Poznają i odróżniają „gender” znacznie wcześniej niż poznają co to „sex” i czym różnią się płcie w tym seksualnym znaczeniu. Ale ponieważ w pewnych kręgach, zbliżonych do obecnie rządzących, słowo „gender” jest wyklęte, więc płeć kojarzy im się wyłącznie z „sex”, a to z jednym.

Przypomina się anegdota z udziałem jednej ze zwolenniczek „dobrej zmiany”, która po zagranicznej podróży pokazywała w Internecie kopię formularza z hotelu, urągając na wszechobecność seksu w tamtejszym społeczeństwie. Na formularzu widniało rzeczywiście słowo „sex”, bowiem chodziło o określenie jakiej jest się płci, dla celów kwaterunkowych.

Kogo Czarnek uznałby za zboczeńca

Rzecz w tym, że płeć kulturowa, jak wszystko w kulturze, jest społecznie i historycznie zmienna. Długie włosy u mężczyzn raz się pojawiały (spójrzcie na portrety Jezusa i zespoły rockowe lat 70.), raz zanikały (spójrzcie na narodowców i skinheadów), podobnie jak brody i wąsy.

Obejrzyjcie wzór męskości i cnót męskich wyrażony na portretach Ludwika XIV oraz prezydenta Obamy (to przykład z książki Harariego; człowiek wyglądający jak król Francji, w pończochach z podwiązkami i peruce oraz butach na obcasach, niechybnie zostałby przez doradców Czarnka i jego samego uznany za zboczeńca, podobnie jak Michał Korybut-Wiśniowiecki i inni władcy z epoki, uchwyceni na oficjalnych portretach paradnych).
Ludwik XIV WielkiFot. Wikipedia/Domena Publiczna

Niegdyś (wcale nie tak dawno) mężczyzny pchającego wózek nie widywało się na ulicach, obecnie to widok pospolity. Kobiety nie mogły prowadzić samochodu osobowego, teraz kierują autobusami miejskimi i ciężarówkami. Nie mogły studiować, obecnie dominują w wyższych uczelniach. Nie miały prawa głosu, teraz stanowią większość elektoratu. Na igrzyskach olimpijskich nie występowały (w starożytności na czas igrzysk musiały wyjechać z Olimpii), teraz rywalizują w takich konkurencjach jak piłka nożna, podnoszenie ciężarów czy boks.

Czy to niezgodne z „cnotami niewieścimi”? Zapewne tak, jeśli te rozumieć w tradycyjnym, a więc staroświeckim sensie. Skądinąd najtrafniej ujętym w niemieckojęzycznej frazie „Kinder, Küche und Kirche”.

Kto tu ma obsesję na punkcie seksualności

Opór przeciwko zmianom męskich i – zwłaszcza – kobiecych ról społecznych, kulturowych, ekonomicznych, politycznych jest pośrednią deklaracją seksualnego determinizmu: to płeć biologiczna wyznaczać ma te role. Żadnych cross-genderowych ekstrawagancji: chromosomy, hormony i gonady decydują, kim masz być. Kto tu więc ma obsesję na punkcie seksualności, kto seksualizuje wyobrażenia o tym co męskie, a co kobiece?

Dlatego można powiedzieć, że przedszkolaki są na swój sposób rozsądniejsze od obecnego ministra i jego doradców, bo opierają swoje identyfikacje płci na cechach kulturowych, nie wnikając w biologiczne, ani anatomiczne. Rozpoznają, czym się różnią dziewczynki od chłopców i kobiety od mężczyzn, bez zaglądania im w metryki, ani pod ubranie.

Skądinąd z ujawnionych e-maili, będących ponoć korespondencją członków i doradców rządu wynika, że rok temu jeden z nich zalecał szybkie „wywalenie Czarnka”, wówczas członka sztabu Andrzeja Dudy, jako kompromitującego swoimi homofobicznymi wypowiedziami całą rządzącą ekipę. Obecnie stanęła za nim w całości murem. Jeśli jej członkowie uważają, że obecnie Czarnek już jej nie kompromituje, to się mylą.