"Demony wróciły, stres trochę zżerał". Fajdek po nerwowych kwalifikacjach w Tokio
Paweł Fajdek ostatnim rzutem zapewnił sobie miejsce w finale olimpijskim. Polak po raz trzeci jest na igrzyskach i dopiero teraz mógł odetchnąć po udanych kwalifikacjach. Czterokrotny mistrz świata w rzucie młotem przyznał już po poniedziałkowej rywalizacji, że demony z przeszłości wróciły.
- Nie tak to miało wyglądać, ale demony wróciły. Odcinały gdzieś nogi. Ale jest dobrze, naprawdę. 76 metrów to już jest kawał wyniku, jeśli chodzi o eliminacje - komentował po swoim starcie Fajdek.
Stres zżerał, podziękowania dla kibiców
Obok Fajdka do finału awansował również Wojciech Nowicki. W jego przypadku nie było żadnych nerwów, Polak w pierwszej próbie rzucił na odległość 79,78. Fajdek i Nowicki to jednak charakterologiczne przeciwieństwa.
- Patrząc na rywali, wiadomo, stres zżera. Tutaj też nie było łatwo, chłopaki się spinali, krzyczeli. Zobaczymy jak będzie dalej - komentował czterokrotny mistrz świata.
Fajdek podziękował również polskim kibicom, którzy trzymają kciuki i kibicują sportowcom, mimo niesprzyjających godzin do śledzenia igrzysk na żywo.
- Dziękuję za doping. Za to, że wstaliście i oglądacie zmagania lekkoatletów - skwitował Fajdek.
Źródło: TVP Sport
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut