"Demony wróciły, stres trochę zżerał". Fajdek po nerwowych kwalifikacjach w Tokio

Maciej Piasecki
Paweł Fajdek ostatnim rzutem zapewnił sobie miejsce w finale olimpijskim. Polak po raz trzeci jest na igrzyskach i dopiero teraz mógł odetchnąć po udanych kwalifikacjach. Czterokrotny mistrz świata w rzucie młotem przyznał już po poniedziałkowej rywalizacji, że demony z przeszłości wróciły.
Paweł Fajdek mógł odetchnąć po swoich pierwszych udanych kwalifikacjach olimpijskich Fot. Iwanczuk/Sport/REPORTER/East News
Paweł Fajdek w poniedziałkowych kwalifikacjach zapewnił sobie miejsce w finale rzutem na odległość 76,46 m. Był to jego ostatni rzut tego dnia.

- Nie tak to miało wyglądać, ale demony wróciły. Odcinały gdzieś nogi. Ale jest dobrze, naprawdę. 76 metrów to już jest kawał wyniku, jeśli chodzi o eliminacje - komentował po swoim starcie Fajdek.


Stres zżerał, podziękowania dla kibiców



Obok Fajdka do finału awansował również Wojciech Nowicki. W jego przypadku nie było żadnych nerwów, Polak w pierwszej próbie rzucił na odległość 79,78. Fajdek i Nowicki to jednak charakterologiczne przeciwieństwa.


- Patrząc na rywali, wiadomo, stres zżera. Tutaj też nie było łatwo, chłopaki się spinali, krzyczeli. Zobaczymy jak będzie dalej - komentował czterokrotny mistrz świata.

Fajdek podziękował również polskim kibicom, którzy trzymają kciuki i kibicują sportowcom, mimo niesprzyjających godzin do śledzenia igrzysk na żywo.

- Dziękuję za doping. Za to, że wstaliście i oglądacie zmagania lekkoatletów - skwitował Fajdek.

Źródło: TVP Sport
Czytaj także: Do trzech razy sztuka. Fajdek z awansem do finału, Nowicki najlepszy wśród młociarzy

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut