Śmierć to za mało. Dlaczego wypadek w Katowicach obudził w Polakach najniższe instynkty

Helena Łygas
Awantura o Basię, która zginęła pod kołami autobusu, jest najobrzydliwszym, co można przeczytać w polskim internecie A.D. 2021. Rodacy przystrajają się w piórka moralizatorów i bez cienia zażenowania wyzywają zmarłą, jednocześnie wyrażając współczucie w stosunku do kierowcy, który ją zabił. "Uprzedzenia społeczne są dziś w Polsce na tyle głębokie, że zaburzają osąd moralny" – komentuje psycholog społeczny i dr hab. Michał Bilewicz.
Policja zabezpieczająca dowody po śmierci 19-letniej Basi z Katowic fot. YouTube /Silesia Flesz TVS (zrzut ekranu)

Pierwszy krąg polskiego piekła



Fakt 1: W sobotę o 6 rano zginęła młoda kobieta.

Opinia: "Wracała pijana z imprezy".

Fakt 2: 19-latka była mamą.

Opinia: "Pewnie zaciążyła jeszcze w podstawówce".

Fakt 3: Dziewczyna miała dwójkę dzieci.

Opinia: "Urodziła, żeby żyć z 500 plus".

Fakt 4: Przed maską autobusu, który ją przejechał, biła się grupa osób.

Opinia: "Patusiara".

Fakt 5: Człowiek nie ma szans z rozpędzonym pojazdem.

Opinia: brak

Tak można podsumować to, co polscy internauci mają do powiedzenia na temat tragicznie zmarłej Basi z Katowic. I są to jedne z łagodniejszych komentarzy pod adresem dziewczyny, o której wiadomo zaledwie tyle, że była młodą matką, która znalazła się na ulicy w sobotni poranek.


Drugi krąg polskiego piekła



Znacznie więcej współczucia, ale też zrozumienia Polacy znajdują w sobie dla kierowcy autobusu. I co z tego, że mężczyzna znakomicie widział dziewczynę.

Co z tego, że nie tyle ją potrącił, co przejechał po niej, a zamiast się zatrzymać, ciągnął za sobą jej ciało.

Nieważne, że cudem nie przejechał również dwóch mężczyzn, którym udało się uskoczyć sprzed maski. Jeden z nich biegł przed czołem autobusu kilkanaście metrów, ale kierowca nie zwolnił.

I tutaj nie zabrakło opinii przedstawianych na prawach faktów. Brał leki? Biedak choruje na depresję (rodacy nagle cudownie uwrażliwili się w kwestii chorób psychicznych).

Ruszył dwa razy w tłum? To zrozumiałe, bał się włamania do autobusu, a poza tym kto nie spanikowałby w takiej sytuacji!

Dziewczyna nie mogła widzieć, że kierowca rusza? No przecież trąbił.

Facet, który przed sądem odpowie nie za "nieumyślne spowodowanie śmierci", tylko za zabójstwo (a dodatkowo za usiłowanie zabójstwa), wyrasta w oczach rodaków na bohatera tragicznego.

Człowieka przeciwstawiającego się "patologii na ulicach", a przy tym niejako zastępującego nieobecną policję. Biedaka godnego współczucia, bo przecież "spie****ł sobie życie". Co tam życie 19-letniej Basi, jej małych dzieci, narzeczonego, rodziców.

Trzeci krąg polskiego piekła



Chciałaby, żeby przytoczone przykłady były wyłącznie podkładką dla klikalnego tytułu. Pojedynczymi komentarzami wyciągniętymi z mułu na dnie internetu. W istocie są jednak raczej odwzorowaniem emocji, jakie wzbudziła we wcale niemałej części Polaków informacja o śmierci Basi.

I jasne, zawsze można stwierdzić, że przecież komentarze są dziełem internetowych trolli, którzy nie takie rzeczy już pisali.

Tyle że oprócz komentarzy są i reakcje, w których odbija się społeczny odbiór sprawy. Proporcja na jednym z największych polskich portali pozostaje szokująco stała. Dziesięć do jednego. Jeden za zmarłą. Dziesięć przeciw niej.

Jądro ciemności, czyli Polaków portret własny



"Matka dwójki dzieci, w tym jednego dwuletniego, czyli zaszła w ciążę jako 16-latka. A teraz zamiast zajmować się bachorami, baluje całą noc za 500 plus" – osiemset polubień i nieco ponad siedemdziesiąt reakcji negatywnych.

"Zawinił alkohol i bezmyślność.(...) A najgorsze w tym wszystkim jest to, że zniszczyli życie kierowcy, który najzwyczajniej w świecie się wystraszył".

"NORMALNI ludzie nie tłuką się o 6 rano na środku jezdni, tym bardziej matka dwójki dzieci. (...) Kierowcy nie chwalę, ale nie wiemy, czy był świadomy, że dziewczyna tam jest, stres też robi swoje".

"(...) Osobiście szkoda mi dziewczyny, ale imprezowanie do rana z pijanym i być może przećpanym towarzystwem wcześniej czy później kończy się źle".

"(...) Kierowca nie wytrzymał, poza tym na pewno bał się, że uszkodzą autobus i o swoje życie, przecież takie bandy mordują".

"Współczuję tylko kierowcy, że przez pato-madkę pójdzie siedzieć".

"A jakby w tym autobusie siedziało dziecko, a ta banda wtargnęłaby do środka i pobiła je na śmierć? Przy takiej agresji, ruszenie powinno być rozpatrywane jako samoobrona".

Cruetly Fest. 2021


Skomentowanie tego, co na temat nieżyjącej dziewczyny wypisywali Polacy, nierzadko pod imieniem i nazwiskiem, przychodzi mi trudniej niż przedmówcom wydanie wyroków: uniewinniającego dla kierowcy i skazującego dla Basi.

Bo i co tu napisać? Że to już nawet nie odtrąbiany od lat "zanik empatii", ale raczej festiwal okrucieństwa?

Tym większego, że w sieci hula przerażające nagranie z miejsca zdarzenia, najwyraźniej znane większości komentujących.

Basia uderzona z impetem od tyłu, upada na twarz i znika pod autobusem. Na nagraniu widać jednak coś jeszcze – że 19-latka i jej narzeczony nie należeli do bijącego się towarzystwa.

Obejmująca się para po prostu przechodziła obok. Gdy kierowca po raz pierwszy usiłował wjechać w tłum i potrącił lekko jedną z osób, na ulicę nieoczekiwanie wbiegł także narzeczony Basi. Ona poszła za nim.

Nie wiadomo: Mężczyzna odpowiedział na zaczepkę bijących się? Chciał zatrzymać autobus, który wjechał w tłum? A może chciał przepędzić ludzi z jezdni?

Wiadomo: Takich domysłów nikt nie snuje.

Nie wiem: z czego, poza zwykłym skurwys****wem strojącym się w piórka domniemanej wyższości moralnej, może wynikać to, co Polacy mają do powiedzenia na temat Basi.

Pytanie brzmi...?


Mogłabym w tym miejscu napisać, że 19-latki mają prawo bawić się do rana, nawet jeśli mają dzieci (oczywiście o ile zapewnią im opiekę). Dodać, że to, czy ktoś jest pod tzw. wpływem nie umniejsza jego człowieczeństwa i prawa do życia.

Tyle że to byłoby bawienie się w adwokata spraw, które w XXI wieku powinny być oczywiste. Jeśli nie są, to pytanie nie brzmi wcale "co matka robiła na ulicy?", ale raczej: co jest nie tak ze społeczeństwem, dla którego to jest najważniejsze w obliczu tragedii.

A że nie wiem, pytam.

Psycholog społeczny i dr hab. Michał Bilewicz jest kierownikiem Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW i od lat zajmuje się konfliktami międzygrupowymi. W swojej rozprawie habilitacyjnej pisał o kolektywnych emocjach moralnych i mechanizmie kozła ofiarnego.

– Opowiadanie się przeciw osobie, która straciła życie i jednoczesne bronienie sprawcy świadczy o uprzedzeniach społecznych na tyle głębokich, że zaburzają moralną ocenę sytuacji. Ludzie myślący w ten sposób, czytając o wydarzeniach takich jak tragiczna śmierć 19-latki z Katowic odczuwają schadenfreude – nie zawsze uświadomioną satysfakcję z nieszczęścia osób, które stoją w ich mniemaniu niżej na drabinie społecznej – mówi Bilewicz.

Dodaje, że okrutne komentarze pod adresem Basi to efekt nakładania się na siebie dwóch rodzajami uprzedzeń.

– Z jednej strony dużą rolę odgrywa tu zinternalizowany seksizm – podejrzenie, że kobieta, która znalazła się w niebezpiecznej sytuacji, sama jest sobie winna. Że nie była dość ostrożna i musiała złamać bliżej nieokreślone "zasady". Taką interpretację obserwujemy od lat w przypadku zgwałconych kobiet, często oskarżanych, że w jakiś sposób "sprowokowały".

Zdaniem psychologa społecznego i w przypadku nieżyjącej 19-latki mamy do czynienia z obwinianiem ofiary.

– Do konstruktu "porządnej dziewczyny” nie pasuje fakt, że nastolatka ma dwoje dzieci i że jest poza domem bez nich. Do tych "społecznych nieprawidłowości" komentujący dobierają interpretację zgadzającą się z wydanym już sądem – impreza, bójka, alkohol, narkotyki – a więc "patologia".

500 plus nowym Niemcem, Żydem, Rosjaniniem


Bilewicz zwraca też uwagę na kolejne, obecnie niezwykle silne, uprzedzenie społeczne.

– Niedawno zakończyliśmy badania, z których wynika, że niechęć do osób dla których 500 plus to ważny element budżetu jest dziś w Polsce silniejsza niż większość uprzedzeń etnicznych. Gdy pokazaliśmy badanym przykłady mowy nienawiści, okazało się, że co piąty z nich używa jej komentując beneficjentów świadczenia, niezależnie od tego, czy sam z niego korzysta.

Spośród uwzględnionych przez zespół dr Bilewicza państw Polska jest jedynym, w którym ponad 20 proc. społeczeństwa stosuje przemocowy język mówiąc o osobach pobierających świadczenia socjalne. Dodajmy do tego, że w tego typu badaniach liczby zawsze są niższe niż w rzeczywistości.

– Polacy nie uważają takich komentarzy za szerzenie nienawiści, ale raczej za coś w rodzaju "zdroworozsądkowej opinii", być może właśnie dlatego, że często spotykają się z podobnymi głosami.
dr hab. Michał Bilewicz
psycholog społeczny, kierownik Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW

Łatwość w klasyfikowaniu innych ludzi jako "patologii społecznej" jest szczególnie widoczna u osób, które same nie należą do warstw najbogatszych ani też najlepiej wykształconych.

To rodzaj dość powszechnego w krajach postsowieckich światopoglądu, w ramach którego czerpie się satysfakcję z faktu, że jest się we własnym odczuciu "lepszym". W tej optyce jednostki słabe albo takie, które na jakimś polu sobie nie radzą, nie zasługują na współczucie, ale raczej na pogardę.

W psychologii to, o czym mówi Bilewicz, nazywa się orientacją na dominację, czyli przywiązaniem do hierarchii społecznej i postrzeganie jej jako zjawiska pozytywnego. Co ciekawe, ten rodzaj myślenia o świecie odpowiada też w znacznym stopniu za niechęć do szczepień.

– Z jednej strony chodzi tu o stawianie swojej opinii ponad autorytetem ekspertów, przekonanie, że wie się lepiej. Z drugiej zaś dochodzi do tego wspomniana pogarda dla słabszych. Skoro nic nam nie grozi, dlaczego mielibyśmy poddawać się czemuś, co może pomóc ochronić osoby starsze, schorowane, czy bez dostępu do dobrej opieki medycznej. Ludzie zorientowani na dominację nie będą się narażali na promil szans na ew. powikłania poszczepienne, żeby chronić kogoś, dla kogo zagrożenie jest realne. Solidarność społeczna jest im obca – mówi psycholog społeczny.

Znamiona patologii



Basia w mediach społecznościowych chętnie publikowała zdjęcia swojej córeczki i syna (pisze o nich "moje wszystko"). Nietrudno znaleźć też wspólne fotki z narzeczonym, z którym w tym roku obchodziliby czwartą rocznicę.

Para mieszkała w wyremontowanym mieszkaniu. Na kolejnych kadrach miga też ładna pościel, czysto ubrane dzieci, wspólne spacery, porządny wózek. Zdjęć z klubów, domówek i z alkoholem brak.

Internauci dopadli 19-latkę i tu, zostawiając pod jej ostatnim postem ponad 10 tys. komentarzy. Beata na prywatnym profilu zmarłej wypytuje, co matka może robić w weekend o 6 rano na ulicy. Nie rozumie, bo sama jest matką. Na jednym ze zdjęć Beaty można zobaczyć nawet, jak pije z kilkuletnim synem szampana. Ale to przecież było na Sylwestra. Beata zazwyczaj popija tylko z koleżanką.

Oburzenie budzi też zbiórka pieniędzy, którą założyli znajomi zmarłej dla jej dzieci. Powidoki tropienia wrogów Narodu korzystających z 500 plus widać rzecz jasna i na profilu zmarłej: "Robienie zrzutki to dno dna. Byleby tylko kasę czerpać" – komentuje jedna z kobiet.

Całkiem jak gdyby Basia zginęła za socjal.

Chcesz podzielić się historią, opinią, albo zaproponować temat? Napisz do mnie: helena.lygas@natemat.pl

Czytaj także: Miasteczko, katolicka rodzina i transdziewczyna. "Wiele się zmienia, ale sobą jest się całe życie"

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut