Kuriozalne sceny w TVP. Jakimowicz twierdził, że nieżyjący polski aktor był gejem
W prowadzonym przez Jarosława Jakimowicza i Magdalenę Ogórek programu "W kontrze" doszło do dość nietypowej wymiany zdań, która skończyła się rzekomym wyoutowaniem przez prowadzącego znanego, ale nieżyjącego już aktora. Co więcej, Jakimowicz twierdzi, że uznawał go za swojego dobrego kolegę.
Zaczęło się od wtrętu a propos Parady Równości, którą Jarosław Jakimowicz porównał do pielgrzymki do Częstochowy – bo i po niej trzeba sprzątać ulice. Dodał, że zważywszy "kto idzie w takich paradach, niezbędna byłaby pełna deratyzacja".
Te homofobiczne dywagacje ucięła Ogórek, która stwierdziła, że tęskni za czasami, w których to, że dany znajomy spotyka się z osobą tej samej płci "nikomu nie przeszkadzało". Z jej wypowiedzi można jednak wywnioskować, że wolałaby raczej, żeby osoby w związkach jednopłciowych "nie obnosiły się", zawężając grono poinformowanych do najbliższych.
– Przecież ciągle czytasz, że ta wzięła ślub z tą, ten z tamtym, ja marzyłabym, żeby wróciły czasy gdy wszyscy wiedzieliśmy, że mamy kolegę, który żyje z mężczyzną, nikomu to nie przeszkadzało – mówiła na antenie TVP.
Tęsknoty Magdaleny Ogórek wyzwoliły widać w Jakimowiczu wspomnienia, jak i chęć pokazania się od bardziej "tolerancyjnej" strony.
– W Barcelonie (gdzie Jakimowicz mieszkał - red.) naszym gościem bardzo często był znany aktor (tu padło imię i nazwisko mężczyzny). Przyjeżdżał ze swoim partnerem. Świętej pamięci X, a jego partnera spotkałem niedawno na ulicach Warszawy. Zajmuje się kostiumami w filmach fabularnych. Kulturalni, mili, grzeczni, wychowani… – rozrzewnił się Jakimowicz.
Jaka nie byłaby prawda o aktorze, który w 2011 zmarł na raka, outowanie go pośmiertnie na antenie jest wyjątkowo niesmaczne. Nie tylko dlatego, że aktor nie żyje, ale i ze względu na rodzinę zmarłego.
Czytaj także: Pierwszy hejter w TVP. A poza tym: megaloman, cwaniak, seksista – poznajcie Jakimowicza od kuchni
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut